Aleście to spartolili!

GieKSa nie skorzystała z potknięcia Widzewa na Podkarpaciu, bo kilka godzin później w tym samym regionie też się potknęła. Przesądziły o tym indywidualne błędy, które kandydatowi do awansu nie przystoją.

Kibice GieKSy przeżyli w niedzielę emocjonalny rollercoaster. Porażka Widzewa w Rzeszowie spowodowała, że drużyna z Bukowej znów miała losy awansu w swoich nogach, ale stan ten potrwał ledwie kilka godzin. W bardzo słabym stylu poległa w Stalowej Woli i chcąc wywalczyć bezpośredni awans, w ostatniej kolejce musi liczyć albo na porażkę Łęcznej w Legionowie, albo brak zwycięstwa łodzian ze Zniczem.

Przede wszystkim zaś katowiczanie, myśląc o uniknięciu barażu sami muszą pokonać Resovię. Jeśli zaprezentują się tak, jak w niedzielę, będzie to zadanie niezwykle trudne do wykonania.

Zgodnie ze scenariuszem

Ze „Stalówką” zespół trenera Rafała Góraka zaliczył występ zgodny z wieloma punktami scenariusza przerabianego tej wiosny już wielokrotnie. Różny bywa tylko czynnik losowy w postaci końcowego wyniku, na który częstokroć rzutuje suma szczęścia czy liczba indywidualnych błędów. Trudność w wypracowaniu stuprocentowej okazji z ataku pozycyjnego? Odfajkowane.

Najlepsze sytuacje i bliskość gola po rzutach rożnych egzekwowanych przez Adriana Błąda? Odfajkowane. Pomyłki tych, o których postawę fani GieKSy mają prawo drżeć przed każdym meczem najbardziej? Również odfajkowane.

Do „pustaka” razy dwa

Bramki katowiczanie tracili w sposób, który nie przystoi kandydatowi do awansu. Ta pierwsza wędrować musi na konto Bartosza Mrozka. Wyszedł głęboko na przedpole, ale nie zdołał złapać futbolówki, którą zza pola karnego precyzyjnym lobem do opustoszałej bramki skierował Szymon Jarosz.

O młodym katowickim bramkarzu, wypożyczonym na Bukową z Poznania, piszemy i dyskutujemy ostatnio stanowczo zbyt często. A to zawalony gol na wagę porażki we Wronkach, a to błąd przy wyrównującym trafieniu dla Widzewa, a to – dla przeciwwagi – obroniony przed kilkoma dniami w newralgicznym momencie rzut karny w Siedlcach. Tym razem znów przydarzył się „babol”.

Odpowiedzialnością za bramkę nr 2 dla Stali muszą podzielić się Mrozek i Grzegorz Janiszewski. Środkowy obrońca, który przed przenosinami do Katowic grał w… Stalowej Woli, nie ma wybitnej rundy. Już nudne staje się wyliczanie rzutów karnych (3), które po pandemii sprokurował.

W niedzielę nie dogadał się z bramkarzem, kto ma przejąć zagraną między nich piłkę. Ostatecznie dopadł do niej… napastnik gospodarzy Kacper Śpiewak, minął Mrozka i ze spokojem trafił do „pustaka”. 2:0 do przerwy. Praktycznie było po meczu.

Pomalowani na żółto

Trener Górak starał się reagować zmianami. Najwyraźniej pokłady cierpliwości do Janiszewskiego póki co zostały wyczerpane, dlatego na II połowę na murawie – wreszcie! – zameldował się Radek Dejmek. Dla doświadczonego Czecha był to pierwszy występ w tym roku. Nie minął kwadrans od zmiany stron, a Marcin Urynowicz i Danian Pavlas zastąpili nietykalnego dotąd Macieja Stefanowicza oraz Arkadiusza Woźniaka.

Fakt faktem, że sędziowanie było dość aptekarskie, ale Woźniak zdecydowanie częściej podejmował dialog z arbitrem niż ofensywne pojedynki z rywalami. Kartek było co niemiara, w tym także takie oznaczające pauzę, dlatego do konfrontacji z Resovią katowiczanie przystąpią bez Mrozka, Kacpra Michalskiego czy Grzegorza Rogali. „Żółtko” bez takich konsekwencji ujrzał z kolei Piotr Kurbiel.

Napastnik wytrzymał na murawie 90 minut, przy stanie 1:0 po jego zgraniu minimalnie spudłował Stefanowicz (najlepsza tego dnia akcja GKS-u), ale można i należy od niego wymagać więcej. Był to 7. z rzędu występ Kurbiela bez zdobytej bramki. Temu, którego wygryzł ze składu, czyli Dawidowi Rogalskiemu, taka seria w katowickim klubie jeszcze się nie zdarzyła.

Najbliżej kontaktowego trafienia GieKSa była dopiero w momencie, gdy upływał już doliczony czas II połowy. Dawid Pietrzkiewicz obronił uderzenie Zbigniewa Wojciechowskiego, a po rożnym nie zdołał wstrzelić się Michał Gałecki. Mało, jak na faworyta do awansu, którym GKS mimo wszystko wciąż jest, choć już raczej tylko z barażu. Powoli trzeba o nim myśleć…


Stal Stalowa Wola – GKS Katowice 2:0 (2:0)

1:0 – Jarosz, 9 min, 2:0 – Śpiewak, 42 min

STAL: Pietrzkiewicz – Sobotka, Witasik, Kiercz, Jarosz, Zmorzyński – Ciepiela (69. Chromiński), Mroziński (78. Stelmach), Płonka (87. Waszkiewicz), Jopek – Śpiewak (90. Szczutowski). Trener Szymon SZYDEŁKO.

GKS: Mrozek – Michalski (76. Wojciechowski), Jędrych, Janiszewski (46. Dejmek), Rogala – Gałecki, Stefanowicz (58. Urynowicz) – Kiebzak, Błąd, Woźniak (58. Pavlas) – Kurbiel. Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Damian Gawęcki (Kielce). Widzów 750.
Żółte kartki: Ciepiela, Pietrzkiewicz – Stefanowicz, Woźniak, Michalski, Rogala, Kurbiel, Mrozek.
Piłkarz meczu – Kacper ŚPIEWAK.


Na zdjęciu: Obrońca GieKSy Grzegorz Janiszewski z pewnością nie będzie miło wspominał wizyty na starych dla siebie „śmieciach”.
Fot. Adam Starszyński/PressFocus