Zawiercianie nie wzięli jeńców. Aluron Virtu w półfinale PlusLigi

Przed decydującym starciem w rywalizacji Aluron Virtu Warta Zawiercie – Cerrad Czarni Radom w obu  ekipach panowała ogromna mobilizacja. Ich przedstawiciele nie szczędzili wojennej retoryki. – To będzie bitwa, w której już się jeńców nie bierze – obrazowo mówił Robert Prygiel, szkoleniowiec Cerradu Czarnych.

Dwa poprzednie spotkania, faktycznie, przypominały wojnę. Gra była twarda i bezkompromisowa. Początek decydującej batalii również był wyrównany. Już w pierwszej akcji goście zablokowali Mateusza Malinowskiego. Główny bombardier Aluronu Virtu Warty nie przejął się ani nie zdeprymował niepowodzeniem. W dalszej części spotkania atakował mocno, pewnie i skutecznie.

To on dał sygnał do ataku. Gospodarze przegrywali 12:15 gdy poszedł na zagrywkę. Nie zwolnił ręki, lecz raz za razem posyłał „petardy” na stronę radomian. Ci mieli ogromne problemy z utrzymaniem piłki w grze i stracili przewagę. Kolejne udane akcje nakręciły grę zawiercian. Wspierani przez swoich fanów zaczęli grać jak z nut. Nie mieli słabych punktów.

Jak zwykle w defensywie dwoił się i troił Taichiro Koga, Marcin Waliński popisywał się sprytnymi zagraniami, a Alexandre Ferreira dynamicznymi zbiciami. A wszystkim dyrygował Michał Masny, który wykorzystywał nie tylko skrzydłowych, ale również środkowych. Słowak potwierdził, że w PlusLidze mało kto potrafi mu dorównać na pozycji rozgrywającego. Na pewno nie jest nim  Dejan Vincić. Fakt, że Słoweniec miał utrudnione zadanie, bo by w ogóle dojść do piłki musiał się sporo nabiegać. O rozegraniu nie było więc mowy. Nie mógł też liczyć na swojego atakującego. Michał Filip ewidentnie nie wytrzymał presji. Grał słabiutko. W pierwszym secie zepsuł wszystkie zagrywki, w ataku też nie błyszczał, często wyrzucając piłkę na aut.

Gdy w drugiej partii zawiercianie znów wysoko prowadzili, Prygiel postawił wszystko na jedną kartę. Hurtem zdjął z boiska podstawowych gracz, dając im czas na ochłonięcie i przeanalizowanie gry. Na niewiele się to zdało. Gospodarze utrzymali koncentrację i grali jak w transie. Wszystko im wychodziło. Cały czas zagrywką wywierali presję na rywalach. Kolejne asy serwisowe na swoim koncie zapisał Waliński. Trudne zagrywki Ferreiry czy Malinowskiego wywoływały szybsze bicie serca u radomskich przyjmujących. Gospodarze mieli też po swojej stronie szczęście. Kilkakrotnie po ich atakach piłka zakręciła się na siatce i spadła po stronie rywali.

Radomianie próbowali walczyć. Nie mieli jednak argumentów. W końcówce kilkoma udanym atakami wreszcie popisał się Filip, o swoich umiejętnościach przypomnieli też Tomasz Fornal oraz Kamil Kwasowski. Ich pojedyncze akcje, to było zdecydowanie zbyt mało, by zatrzymać rozluźnionych już „Jurajskich rycerzy”.

Dla zawiercian, dla których jest to dopiero drugi sezon, jest on niezwykle udany. Byli w finale Pucharu Polski, a teraz zapewnili sobie miejsce w czołowej czwórce. O finał zmierzą się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.

 

 

Aluron Virtu Warta Zawiercie – Cerrad Czarni Radom 3:0 (25:21, 25:19, 25:17).

Stan rywalizacji 2-1. Awans Aluronu Virtu Warty.

ZAWIERCIE: Masny (2), Waliński (11), Rejno (7), Malinowski (11), Ferreira (13), Gawryszewski (3), Koga (libero) oraz Dosanjh, Andrzejewski (libero), Kania (1), Bociek, Semeniuk. Trener Mark LEBEDEW.

RADOM: Vincić, Fornal (7), Huber (8), Filip (9), Żaliński (6), Pajenk (1), Ruciak (libero) oraz Ostrowski (1), Giger, Wasilewski (libero), Rybicki (1), Kwasowski (2). Trener Robert PRYGIEL.

Sędziowali Maciej Maciejewski i Jarosław Makowski (obaj Szczecin). Widzów 1500.

Przebieg meczu

[I:] 8:10, 12:15, 20:17, 25:21.

[II:] 10:5, 15:10, 20:14, 25:19.

[III:] 10:6, 15:8, 20:13, 25:17.