Aluron Virtu Warta Zawiercie. Patrzeć tylko do przodu

Gracze Aluronu Virtu Warty początek roku nie zapiszą do udanych. Przegrali dwa mecze wyjazdowe – z Jastrzębskim Węglem i GKS-em Katowice. W obu spotkaniach niewiele mieli do powiedzenia i w sumie ugrali tylko seta. O ile jednak strata punktów z Jastrzębskim Węglem była wkalkulowana, bo to drużyna z krajowego topu, chcąca walczyć o złoto, to wpadka z GieKSą może okazać się bardzo bolesna. Zawiercianie myślą bowiem o awansie do czołowej szóstki, która w drugiej części sezonu zagra o mistrzostwo kraju. W pewnym momencie wydawało się nawet, że z formą, którą prezentowali, nie powinni mieć z tym problemu, ale dwie kolejne przegrane skomplikowały sytuację. Wciąż zajmują szóstą pozycję w tabeli, ale siódmy GKS ma już tyle samo punktów (21) i wyprzedzają go tylko większą ilością zwycięstw.

– Trzeba powiedzieć sobie wprost – mamy duży problem, by ugrać coś na wyjeździe. Każdy z nas inaczej wyobrażał sobie te mecze. Chcieliśmy wygrać, niestety, nie udało się. Musimy przełknąć tę pigułkę – mówi Marcin Waliński, przyjmujący Aluronu Virtu Warty, który szczególnie żałuje starcia z GieKSą. – Była szansa na ugranie czegoś więcej, ale jej nie wykorzystaliśmy. Szkoda, bo rywale wcale nic wielkiego nie prezentowali, a mimo to ograli nas do zera – tak ocenił ostatni występ.

Warto dodać, że to dopiero pierwsza porażka Aluronu Virtu Warty z GKS-em w PlusLidze. Trzy poprzednie mecze wygrywał pewnie. – Tym razem to katowiczanie dyktowali warunki, to oni mieli mecz pod kontrolą. Jedynie w trzecim secie na chwilę szala się przeważyła na naszą stronę, gdy prowadziliśmy 22:19. Pewność siebie rywali i ich konsekwencja spowodowały jednak, że wygrali końcówkę seta. Katowiczanie imponowali walecznością, konsekwencją i kolektywną grą – tłumaczy porażkę Krzysztof Andrzejewski, libero zespołu z Zawiercia.

„Jurajscy rycerze” na rozpamiętywanie ostatnich wpadek nie mają jednak czasu. Już dzisiaj czeka ich starcie z ONICO Warszawa. Ich kibiców może cieszyć fakt, że we własnej hali, a to duży atut. W niej prezentują się bowiem zdecydowanie lepiej niż na wyjazdach. Są przede wszystkim pewni siebie i walczą ze ogromną energią. – Było mało czasu na przygotowanie. Ale nie ma co patrzeć w tył, trzeba patrzeć w przód. Przed nami ONICO, a to bardzo mocny zespół. Będziemy musieli się wznieść na wyżyny umiejętności, by z nim walczyć – twierdzi Waliński.

– Takie mecze, jak ten z GKS-em się zdarzają. Oby to było po raz ostatni. Trzeba go wymazać z głowy i stanąć do walki z warszawianami. Sport właśnie polega na tym, żeby rano wstać, spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie walczymy dalej – wtóruje mu Andrzejewski.

Warszawianie do Zawiercia przyjadą, mając pięć kolejnych zwycięstw na koncie. Po przyjściu Bartosza Kurka i Nikołaja Penczewa ze zbankrutowanej Stoczni Szczecin ONICO jednogłośnie okrzyknięto głównym kandydatem do złota. Ale i Kurka można zatrzymać, co pokazali choćby zawiercianie. Nie tak dawno, gdy Stocznia jeszcze świeciła pełnym blaskiem, we własnej hali ją ograli. Kurek, reprezentacyjny atakujący, był wtedy w cieniu Grzegorza Boćka. Teraz też od głównego bombardiera Aluronu Viru Warty będzie wiele zależało.

 

Na zdjęciu: W „Spodku” blok zawiercian szwankował. Żeby zatrzymać Bartosza Kurka musi być zdecydowanie szczelniejszy.