Jurajscy rycerze zaszaleli w Zawierciu

Jurajscy rycerze, bo taki przydomek mają siatkarze z Zawiercia, dzielnie walczyli i zostali autorami największej niespodzianki. Na inaugurację wygrali z faworyzowaną Asseco Resovią po tie-breaku 3:2. A to zaledwie zwiastun tego, co będzie się działo w długim sezonie ligowym!

Siatkarze z Rzeszowa rozpoczęli niezwykle udanie i szybko objęli prowadzenie 2:5 i 5:8. Gospodarze, mocno wspierani przez swoich kibiców, głównie za sprawa Marcina Walińskiego doprowadzili do remisu 8:8. Od tego momentu trwała przez kilka minut trwała wyrównana gra, aż wreszcie podopieczni Marka Lebedewa objęli prowadzenie 16:14, a chwilę potem Marcin Malinowski popisał się udanym atakiem oraz dwoma szczelnymi blokami i zrobiło 19:15. Nieudanie atakował Damian Schulz i trener Andrzej Kowal zdecydował się na zmianę atakującego. Na parkiecie pojawił się Jakub  Jarosz i gra przyjezdnych zyskała na jakości. Zespół z Rzeszowa doprowadził do remisu 22:22, ale w ostatnich piłkach pokpili sprawę, bo Jarosz i Nicola Szreszeń po atakach posłali piłkę w aut, zaś Smith z zagrywki. Gospodarze mile zaskoczyli, bo nie przestraszyli się renomowanego rywala i nie popełniali błędów własnych.

Goście wyciągnęli właściwe wnioski i znów nie mieli problemów z objęciem wysokiego prowadzenia (8:4, 16:11) i znów wydawało się, że będą dominowali na boisku. A tymczasem „Jurajscy rycerze” zaczęli mozolnie zaczęli odrabiać straty i w końcowych fragmentach znów było emocjonująco. Jednak na wysokości zadania stanął amerykański środkowy David Smith, który zdobył trzy ostatnie punkty.

Ta przegrana wpłynęła jeszcze bardziej mobilizująco na gospodarzy, którzy w trzeciej odsłonie grali na wysokim poziomie i od początku prowadzili. Przy stanie 20:13 nikt nie miał wątpliwości jak zakończy się ta partia. Trener Kowal dokonywał roszad w składzie. Wprawdzie rzeszowianie rzucili się do odrabiania strat i nieco je zniwelowali. Jednak gospodarze za sprawą świetnie dysponowanego Walińskiego oraz Malinowskiego dopięli swego. Gospodarze imponowali niezwykle dojrzałą i na wysokim poziomie grą.

Ekipa z Rzeszowa ma wielu doświadczonych zawodników i zdawaliśmy sobie sprawę, że tak łatwo nie zrezygnują ze zwycięstwa. Na boisku pojawił się Rafał Buszek, zaś miejsce w kwadracie dla rezerwowych zajął Francuz Thibault Rossard, który grał najrówniej. Jednak motorem wszystkich akcji ofensywnych był Jakub Jarosz. To z jego atakami gospodarze mieli największy kłopot. Goście osiągnęli „bezpieczną” przewagę i doprowadzili do tie-breaka. A w nim się działy niewiarygodne historie. Goście prowadzili 10:5, a przegrali 13:15! Gospodarze, przy dużym współudziale serwisu Kamila Semeniuka, zdobyli aż 8 „oczek” z rzędu i wyszli na prowadzenie 14:12. Takiego kapitału nie mogli zaprzepaścić. Siatkarze z Zawiercia udowodnili, że w tym sezonie pragną być postrachem faworytów i zdobywać cenne punkty.

 

Aluron Virtu Warta Zawiercie – Asseco Resovia 3:2 (25:23, 23:25, 25:19, 21:25, 15:13)   

ZAWIERCIE: Masny, Waliński, Gawryszewski, Malinowski, Semeniuk, Swodczyk, Koga (libero) oraz Żuk, Bociek, Dosnajh, Rejno. Trener Mark LEBEDEW.

RZESZÓW: Redwitz, Rossard, Możdżonek, Schulz, Mika, Smith, Masłowski (libero) oraz Perry (libero), Jarosz, Szerszeń, Dryja, Shoji, Buszek, Perłowski, Achrem. Trener Andrzej KOWAL.

Sędziowali: Magdalena Niewiarowska (Ludwinowo Zegrz.) i Marcin Herbik (Warszawa). Widzów 1500.

Przebieg meczu

I:10:9, 15:14, 20:16, 25:23.

II: 6:10, 10:15, 16:20, 23:25.

III: 10:7, 15:12, 20:13, 25:19.

IV: 8:10, 10:15, 16:20, 21:25.

V: 3:5, 5:10, 15:13.

Bohater – Kamil SEMENIUK.