Ananasy z gliwickiej szafy

Z transferami, a zwłaszcza tymi w polskiej piłce jest czasem, jak z bombonierką. Nigdy nie wiesz na jaką czekoladkę trafisz. Niektóre mogą być słodkie i smaczne, niektóre kwaśne lub przeterminowane. Piast Gliwice na przestrzeni ostatnich kilku lat przekonali się o tym na własnej skórze, a raczej na własnym budżecie. Zwłaszcza obcokrajowcy dostarczyli barwnych historii…

Potrzeba lekarza?

Rabiola w polskiej ekstraklasie nie błyszczał. Portugalczyk zagrał w 16 meczach, nie strzelił ani jednego gola. Do napastnika przylgnęła łatka piłkarza, który dochodzi do sytuacji, lecz ma problemy ze skutecznością. W kilku meczach marnował wyśmienite okazje. Gdy kibice Piasta zaczęli w niego wątpić, niespodziewanie oliwy do ognia dolał… ówczesny prezes. – Obserwuję Rabiolę, od kiedy przyszedł do nas grać. Chłopak ma okazje, lecz za każdym razem, gdy uderza piłkę nogą czy głową, przelatuje ona tuż nad poprzeczką lub obok słupka. Zdarza mu się to notorycznie. Według mnie nie jest to przypadek, więc chcę mu pomóc. Dlatego zamierzam wysłać go na badanie wzroku! Nie żartuję – mówi swego czasu [Jarosław Kołodziejczyk], który gdy sprawa nabrała rozgłosu próbował wycofać się z wypowiedzi, ale „mleko się rozlało”. Gdy Rabiola wrócił do ojczyzny pokazał, że potrafi strzelać…

Kasa i klapki

Innym ciekawym przykładem był Collins John. Posiadający holenderski napastnik swego czasu błyszczał w Anglii i choć gdy przyjechał do Gliwic lata świetności miał za sobą, wydawało się, że może pomóc śląskiej drużynie. W ekstraklasie spędził jedną rundę, zagrał w 2 meczach, w dokładniej 17 minut. John zasłynął jednak przede wszystkim z tego co zrobił po odejściu, gdy opuścił Piast Gliwice. Napastnik przelał do klubu pieniądze, ok. 24 tysięcy złotych! Była to po części kwota jaką zarobił przy Okrzei. Honorowy gest zaskoczył wszystkich. – Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że zawodnik oddaje pieniądze. Nigdy wcześniej nie słyszałem o takim przypadku. Ciekawe, jak teraz czują się osoby, które mówiły, że na transferze Collinsa Johna Piast stracił? – pytał retorycznie Dariusz Dudek, były drugi szkoleniowiec gliwickiego zespołu, a obecnie trener Zagłębia Sosnowiec. Z Collinsem jest związana także pewna anegdota. Jakiś czas temu kilku piłkarzy Piasta poleciało wspólnie na wakacje do Tajlandii. Pewnego dnia przechadzali się deptakiem aż tu nagle zauważyli rosłego, czarnoskórego człowieka w… klapkach z napisem Piast Gliwice! Jak się szybko okazało, był to John, który wziął sobie na pamiątkę owe klapki.

Walka z samym sobą

W ostatnich latach mieli do czynienia z tzw. „trudnymi przypadkami”. Jakże inaczej nazwać próbę powrotu do poważnego futbolu w wykonaniu Dawida Janczyka. Piast Gliwice pomocną dłoń do tego niegdyś wielce utalentowanego napastnika wyciągnął Zdzisław Kręcina. Piłkarzem opiekowali się indywidualnie trenerzy a także psycholog. Z „piłkarskiego trupa” Janczyk zaczynał w końcu przypominać piłkarza. Krok po kroku był bliżej gry w pierwszym składzie.
Wydawało się, że poradził sobie z alkoholowymi problemami i skupił się w stu procentach na piłce. 29 października 2014 roku Janczyk niemal w pojedynkę poprowadził Piasta do wygranej w Pucharze Polski z GKS-em Bełchatów. Były napastnik m.in. Legii czy CSKA strzelił 2 gole, a jego zespół wygrał 5:0.

Piłkarz liczył, że teraz trener Angel Perez Garcia „da” mu miejsce w podstawowym składzie także i w lidze. Jakież było jego rozczarowanie, gdy w meczu z Górnikiem Łęczna snajper pojawił się tylko na końcówkę meczu. W klubie do dziś mówi się, że był to punkt zwrotny w jego powrocie do poważnej piłki. Wielki wysiłek nie został nagrodzony tak, jak tego oczekiwał zawodnik. Wtedy znów coś w nim pękło. Motywacja spadała z prędkością światła. Piłkarz opuścił kilka treningów, nie odbierał telefonów, przestało mu się chcieć i wróciły dawne koszmary… Ogromna szkoda.

Kompletne anonimy

Przez stadion przy ul. Okrzei przewinęła się cała masa zagranicznych piłkarzy o których obecnie pewnie zapomniała już większość kibiców Piasta. Tunezyjczyk Mohamed Amine Hadj Said został ściągnięty przez inną barwną postać, czyli ówczesnego dyrektora sportowego, Aloisio Mohameda Hameda Al-lala. Trener Angel Perez Garcia przedstawiając tego menedżera przyznał, że zna on… „każdego piłkarza na świecie!”. Amine, jako przykładny Muzułmanin w trakcie całego ramadanu pił tylko wodę. Jako, że moment ten przypadł na letni obóz przygotowawczy, piłkarz wprawił w zakłopotanie trenerów, którzy obawiali się, że Tunezyjczyk w każdej chwili może zemdleć. Po pół roku klub rozwiązał z pomocnikiem umowę za porozumieniem stron. Dyrektor długo także nie zabawił.
Sporo śmiechu w szatni zapewnił Armando Nieves. Kolumbijski obrońca, który opowiadał wszystkim, że w ojczyźnie był sąsiadem piosenkarki Shakiry, pod względem sylwetki był atletą. Podczas testów medycznych przestawiał sprzęt ważący Co z tego skoro taktycznie i intelektualnie… nie był „orłem” mówiąc najdelikatniej, jak tylko można. Piłkarza interesowały przede wszystkim… ładne dziewczyny i robienie „selfie”. Nieves podczas zimowego zgrupowania w Turcji strzelił gola w jednym ze sparingów. Ku zdziwieniu kolegów stoper po bramce oszalał z radości, przebiegł całe boisko wiwatując i zaprezentował okolicznościowy podkoszulek. Gdy kolejną rundę spędził z rezerwami dał się „wkręcić” kolegom z szatni, że zdobył z Piastem Puchar Polski. Tak naprawdę był to Puchar Podokręgu…

Charakterny komandos

Niezłym „ananasem” był też Sandro Gotal. Tatuaże i bogate CV 25-letniego napastnika sugerowały, że piłkarz, który mimo austriackiego obywatelstwa, naprawdę czuł się Chorwatem, nie lubi narzekać na nudę. Świadczyć o tym miała półroczna służba w… oddziale komandosów. Nas jednak przekonywał, że bardzo się zmienił. – Trener Nenad Bjelica nazwał mnie kiedyś wariatem. Muszę przyznać, że może za młodu bywałem szalony i trochę głupi, ale zmieniłem się; uspokoiłem i ustatkowałem. Wielki wpływ na to miały narodziny mojego syna – mówił Sandro, który w Gliwicach był niezwykle podatny na kontuzje, przez co jego kontrakt został skrócony, a Gotal na do widzenia ostro zaatakował ówczesnego trenera Piasta. – Jestem rozczarowany tym, jak mnie potraktowano. Latal rozmawiał ze mną tylko dwa razy, gdy przychodziłem i odchodziłem. Powodem rozstania były moje kontuzje? To tylko dla niego wymówka, bo chciał sprowadzić do klubu swojego rodaka – rzucał oskarżeniami. Los bywa przewrotny i obaj panowie… spotkali się niedawno w białoruskim Dinamie Brześć.

Można wyróżnić także grupę piłkarzy, po których oczekiwano znacznie więcej. Michał Masłowski co prawda został tylko wypożyczony z Legii do Piasta, ale oprócz pięknego gola z rzutu wolnego w meczu z Niecieczą, przede wszystkim irytował kibiców i trenerów, kompletnie nie przypominając piłkarza za którego warszawski klub zapłacił 800 tysięcy euro! Jednym z ostatnich przypadków był Stojan Varanjesz. Bośniak umiejętności niewątpliwie miał. Zarabiał jednak bardzo dużo i mimo licznych okazji najczęściej zawodził i nie dał drużynie za wiele. Nic więc dziwnego, że działacze robili wszystko by się go pozbyć. To się w końcu udało, ale budżet swoje ucierpiał. Na szczęście Piast Gliwice dokonywał także dobrych i udanych transferów. To jednak temat na zupełnie inny tekst…