Andrea Anastasi: Należy postępować mądrze

Czy to prawda, że w czwartek przeprowadził pan z podopiecznymi ostatni trening w najbliższych dniach?

Andrea ANASTASI: – Tak. Podjęliśmy decyzję, by na razie wstrzymać zajęcia. Przełożono turniej finałowy Pucharu Polski, wstrzymano rywalizację w PlusLidze… Zobaczymy, co się wydarzy w przyszłym tygodniu, jakie będą decyzje władz. Miejmy nadzieję, że sytuacja zostanie opanowana. Nie wiemy na razie, jaki będzie rozwój wypadków. Musimy się zmierzyć z tym trudnym doświadczeniem. Ważne, by wyciągnąć wnioski z włoskich doświadczeń. W tej chwili najważniejsze jest zadbanie o zdrowie i bezpieczeństwo zawodników i wszystkich osób dookoła.

Przekazał pan swoim zawodnikom jakieś konkretne rekomendacje? Mają zostać w domach?

Andrea ANASTASI: – Przekazałem im jasno moje rady. Wiem, że może niektórzy myśleli o odwiedzeniu swoich rodzin poza Warszawą. Oczywiście, mogą jechać, jeśli chcą, ale poradziłem im, by wrócili w najbliższych dniach, bo w przyszłym tygodniu może być już więcej obostrzeń dotyczących wjazdu i wyjazdu z Warszawy. Doradziłem im też powszechnie znane środki ostrożności, czyli unikanie miejsc publicznych i częste mycie rąk. Ale też zaznaczyłem, że powinni prowadzić w miarę możliwości normalne życie. W Italii sytuacja ma inną skalę. Pochodzę z Lombardii, mieszka tam cała moja rodzina, w tym mój brat. Wszyscy siedzą w domach i muszą mieć pozwolenie, by wyjść na zewnątrz. Na ulicach widać policję. To trwa już od ponad tygodnia.

Kiedy VERVA wznowi treningi?

Andrea ANASTASI: – Jeszcze nie wiem. Wrócimy do tematu w przyszłym tygodniu i zdecydujemy, co dalej i jakie jest najlepsze rozwiązanie dla nas. Na razie zadaniem moich siatkarzy jest, by w miarę możliwości zostali w domach i unikali zatłoczonych miejsc, takich jak np. galerie handlowe.

W ten weekend pański zespół miał wystąpić w turnieju finałowym PP. We wtorek zapadła decyzja, że odbędzie się bez udziału publiczności, a dwa dni później został przełożony. To dobre rozwiązanie?

Andrea ANASTASI: – Właściwe. Udział w tej imprezie teraz oznaczałby wyjazd do Katowic, obecność w hotelu, styczność z wieloma nieznanymi osobami. To wszystko wiąże się z pewnymi problemami. W obecnej sytuacji nie byłoby też łatwo pod względem psychicznym rywalizować w Katowicach. Poza tym granie bez kibiców jest naprawdę dziwne. Po co właściwie się to robi? Teraz najważniejsze jest zadbać o inne sprawy.

Nie obawia się pan, że przerwa w ekstraklasie może potrwać na tyle długo, że będzie realny problem z dokończeniem jej przed rozpoczęciem sezonu kadrowego?

Andrea ANASTASI: – Oczywiście, ale właściwie wszystkie ligi w Europie będą miały ten problem. Poza tym niektórzy mają jeszcze wciąż do rozegrania mecze w Lidze Mistrzów. Trzeba się przygotować na różne scenariusze. Mam nadzieję, że dokończymy sezon ligowy, być może w innej formule niż to było pierwotnie zaplanowane. Siedzę w domu i wciąż się zastanawiam, co możemy zrobić.

Jak pan ocenia decyzje, które zapadły w Polsce odnośnie codziennego życia i rozgrywek sportowych ze względu na pandemię?

Andrea ANASTASI: – Z tego co słyszymy, to koronawirus może być niebezpieczny zwłaszcza dla starszych osób. Trzeba się więc tym tematem zająć i zachować ostrożność.

Spotkać się można z opiniami, że duży przyrost przypadków zachorowań we Włoszech to wynik tego, iż ludzie nie zostali w domach tylko wciąż się spotykali…

Andrea ANASTASI: – To problem całego świata. Nie jesteś w stanie wstrzymać funkcjonowania całego kraju. Oczywiście, jeśli tylko się da, to dobrze, by ludzie w tym czasie pracowali zdalnie. Nie zawsze jest łatwo. W mojej ojczyźnie jest podobnie jak w Polsce. Ludzie wiele narzekają – na polityków, na decyzje władz, zasady, niemal na wszystko. Myślę, że w tym wypadku wprowadzone przepisy są na korzyść. Wiem, że moi bliscy bardzo restrykcyjnie ich się trzymają. I to jest najważniejsze.

Jak pańska rodzina w Italii radzi sobie z obecną sytuacją? Są bardzo przestraszeni?

Andrea ANASTASI: – Myślę, że teraz są już spokojniejsi. Sytuacja wydaje się pod kontrolą. W razie konieczności wychodzą, najważniejsze rzeczy w załatwiają w Mediolanie, największym mieście w regionie. W lokalnych sklepach nie ma problemu z żywnością. Pilnują, by zachowywać odległość od drugiej osoby. Zaczęło się uspokajać. Jest wiele zasad, ale trzymają się ich.

Zaskoczyły pana tempo i skala rozprzestrzeniania się koronawirusa?

Andrea ANASTASI: – Szczerze mówiąc, to nie boję się zbytnio. Wiemy, że nie jest on tak niebezpieczny jak niektórym się wydaje. Wśród ofiar śmiertelnych są głównie osoby starsze, które mają także wiele innych problemów zdrowotnych. Uważam, że nie powinniśmy panikować z powodu koronawirusa. Tak samo powinniśmy bać się powikłań grypy, bo wiele osób umiera z tego powodu, a na co dzień kompletnie się tym nie przejmujemy. Oczywiście, trzeba teraz postępować mądrze i zachować środki zapobiegawcze. Byłem dziś na zewnątrz, wróciłem, umyłem ręce i tyle.

Na zdjęciu: Andrea Anastasi jest przygotowany na różne scenariusze.