Pisze się epicka historia

Ruch nie pozwolił się zmarginalizować, okazał się dla wielu ludzi tak ważny. Podjęli skuteczną walkę o jego odrodzenie – mówi Andrzej Godoj.


Rozmowa z Andrzejem Godojem, członkiem grupy historycznej Ruchu Chorzów, współautorem kilkutomowej monografii klubu z Cichej

Czym dla kibica Ruchu są derby z GieKSą?

Andrzej GODOJ: – Z mojej perspektywy, kibica Ruchu pochodzącego z Rudy Śląskiej, te derby zawsze miały nieco inny charakter od tych z Górnikiem. Na placu rywalizowało się non stop z kibicami Górnika, dobrze się znaliśmy, graliśmy razem w fusbal, wymienialiśmy pewne uszczypliwości.

W pełni więc rozumiem co czują kibice z Katowic, Siemianowic, Jaworzna, Zawiercia czy Mysłowic. Dla nich rywalem najbliższym, najbardziej wymagającym, z którym mecze generują największe emocje jest właśnie GKS.

GKS wyrastał w cieniu Ruchu. W latach 80. i 90. osiągnął swoje apogeum, grał w pucharach, stanowił czołówkę ligi, a Ruch przeżywał gorsze chwile. Następowała też zmiana pokoleniowa u kibiców.

Ci związani z Ruchem, pamiętający jeszcze piłkarzy pokroju Fabera czy Hermana, powoli schodzili z trybun. Kibice GKS-u cieszący się z ówczesnych sukcesów rośli kibicowsko w siłę, nakręcali się.

Historia obu klubów jest diametralnie inna, GieKSa nigdy nie zdobyła mistrzowskiego tytułu, ale brakowało jej niewiele, cztery razy była wicemistrzem. Zawsze o krok, zawsze niedaleko, przez długie lata w absolutnej czołówce. Zatem była i jest jednym z tych rywali, na mecz z którym specjalnie się czekało.

Myśląc o rywalizacji katowicko-chorzowskiej, jakie derby ma pan w głowie?


Czytaj także:


Andrzej GODOJ: – Mam kilka pamiętnych. Nie wiem, czy wychodzi tu moja pesymistyczna natura. Jednak w pierwszej kolejności na myśl przychodzi 1993 rok i przegrany przez Ruch finał Pucharu Polski na Stadionie Śląskim.

Byłem na trybunach z ojcem i wujkiem, który tłumaczył mi, dlaczego nie zdobyliśmy pucharu, choć nie przegraliśmy meczu. GieKSa fenomenalnie strzelała wtedy karne. Lech nie mógł nic złapać, na jego bramkę szły same bomby. U nas zdarzyło się drobne nieszczęście Gilewiczowi i puchar przeszedł koło nosa.

Andrzej Godoj
Andrzej Godoj. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

Pamiętam też derby z 1996 roku, gdy bardzo długo prowadziliśmy 1:0, a w końcówce rozpaczliwie się broniliśmy. GKS miał serię chyba trzech rzutów rożnych z rzędu. Stałem na dzisiejszym sektorze nr 1 z ojcem i narastała panika, że zaraz stanie się nieszczęście…

Po tym trzecim rożnym w 90 minucie gola wcisnął nam bezpośrednio z rogu Wojciechowski. Piłka szła od strony alei Bojowników prosto w kierunku „jedynki”, znalazła się w siatce a my w drugiej lidze.

Ale były też zwycięstwa – 1:0 przy Bukowej po karnym Włodarczyka. Albo fenomenalny mecz w Chorzowie, gdy Ruch przegrywał już 0:2 i niewiele było nadziei, a przywrócił ją „Gitara” Wawrzyczek. Na koniec „Bizak” trafił na 3:2 wprawiając trybuny w euforię. Dysproporcja w potencjale była wtedy na korzyść GieKSy i wygraną uznano za niespodziewaną.


Czytaj więcej o I lidze


Sobotnie derby przy Bukowej po wielu latach odbyć się mają z kibicami obu zespołów. To jeszcze dodaje pieprzu?

Andrzej GODOJ: – Chciałbym, by był to pieprz, a nie gaz… Niech wszystko rozstrzygnie się na boisku, w uczciwej walce i… na korzyść Ruchu, który jest na papierze faworytem tego meczu. Znajduje się w lepszej formie, niosą nas wyniki. Ale GieKSa nie ma nic do stracenia, może tym meczem tylko zyskać. To trochę analogia do poprzedniego sezonu z derbową rywalizacją – 2017/18.

GKS walczył o ekstraklasę, my rozpaczliwie próbowaliśmy nie zlecieć z pierwszej ligi. Udało się dwa razy z GieKSą wygrać, mimo że potencjał piłkarski Ruchu był dużo, dużo niższy i wyniki nie rokowały nadziei. A jednak pokrzyżowaliśmy GKS-owi plany. Dlatego do derbów nigdy nie można przystąpić z pozycji murowanego faworyta, a wyłącznie z szacunkiem.

Dla piłkarzy GKS-u to bardzo ważny mecz, dla ich kibiców – jeszcze ważniejszy, co akurat może okazać się dla Ruchu korzystne. „Nadmobilizacja” potrafi spalić na samym starcie.

Gdy w 2019 roku Ruch notował trzeci spadek z rzędu i przeżywał wielkie problemy, przez głowę przeszło, że może dokonuje się coś przełomowego i docelowo może zacząć tracić kibiców na rzecz innych klubów, mających lepsze perspektywy, posiadających albo chcących budować nowe stadiony – jak m.in. GKS?

Andrzej GODOJ: – Była wtedy perspektywa głębokiej marginalizacji. W Chorzowie mieliśmy przykład AKS-u, czyli klubu, który niegdyś wielki, mając rzesze kibiców, głęboko upadł i nigdy się nie podniósł. Wiadomo, że były to inne czasy i wchodziła w to wtedy polityka.


Czytaj więcej naszych wywiadów:


Mimo to Ruch nie pozwolił się zmarginalizować. Okazał się dla bardzo wielu ludzi tak ważny, że podjęli skuteczną walkę o jego odrodzenie.

GKS przecież też ma swoje problemy, tkwi długo poza ekstraklasą, próbuje sobie na nowo wywalczyć w niej miejsce. Ruch odbudowuje się zaskakująco szybko. Pisze się epicka historia. Duży krok ku powrotowi do ekstraklasy możemy postawić w nie byle jakim meczu. Z przeciwnikiem emocjonalnie pierwszorzędnym dla każdego kibica Ruchu.

Czy obecne wydarzenia można porównać z jakimkolwiek fragmentem 103-letniej historii Ruchu?

Andrzej GODOJ: – Nie można. Wszyscy ludzie będący obecnie przy Ruchu i go tworzący – kierownictwo, pracownicy, piłkarze, kibice – biorą udział w absolutnie historycznych wydarzeniach. Fabularnie to materiał na film, oczywiście jeśli skończy się happy endem.

Na razie nie ma co popuszczać wodzów fantazji… Dopiero, gdy ta historia się napisze do końca, będzie można się nią rozkoszować i nadawać jej literacką formę.

Z czymś takim nie mieliśmy do czynienia nigdy w dziejach Ruchu. Ruch nie spadł tak nisko jak na czwarty poziom rozgrywkowy, zatem nie mógł też tak wysoko się odbić, wspiąć. Przecież rok temu – nie licząc powojennych eliminacji, podczas których wyłaniano najwyższą klasę rozgrywkową – Ruch pierwszy raz grał w barażach o awans!

Teraz jesteśmy blisko, by ich uniknąć, a jeśli coś miałoby się nie udać, to po takim sezonie byłoby to ogromne rozczarowanie.


Foto główne: Marcin Bulanda/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.