Andrzej Grygierczyk: Czego uczą bracia Czesi?

Czesi fascynują, ale i przyciągają, nie tylko dlatego, że piwo mają tam jakby bardziej… piwne. Polscy przedsiębiorcy – jak się powiada – już na skalę masową przenoszą tam swoje biznesy, bo łatwiej, w oparciu o zdrowy rozsądek i stabilne przepisy, je prowadzić.

To oczywiście tylko jeden z wycinków tamtejszej rzeczywistości. Na nasz użytek pomówmy o sporcie. I pod tym względem Czesi w wielu przypadkach nas biją. Przez lata wprawdzie robili to wespół ze Słowakami, ale to raczej szczegół. Mentalnie bowiem te narody są sobie bliskie; głównie można mówić o podobieństwach, a nie różnicach. I chociaż obecnie tworzą dwa oddzielne państwa, to znawcy przedmiotu podkreślają wzajemną sympatię i skłonność do współpracy obu tych narodów. Ot, pragmatyzm, którego tak dotkliwie brakuje w państwie polskim – jakkolwiek to rozumieć i interpretować.

Sportowych osiągnięć zazdrościliśmy Czechom (i Czechosłowakom) już dawno. W piłce, o czym w wywiadzie dla nas wspomina legendarny Antonin Panenka, od 1962 roku, kiedy to zdobyli wicemistrzostwo świata. Nigdy polska piłka nie wspięła się tak wysoko, choć piękne karty nasze kadry zapisały w 1974 i 1982 roku. No ale Czesi mają „przebitki” w postaci mistrzostwa Europy w 1976 i trzeciego miejsca w ME w 1980.

A inne dyscypliny? O hokeju nie ma co mówić, to poziom sportowy (i organizacyjny) zupełnie dla nas nieosiągalny. W tenisie też nas biją na głowę, chociażby liczbą gwiazd, nawet na większą miarę niż Wojciech Fibak czy Agnieszka Radwańska. Trudno też mówić o naszych większych przewagach w innych dyscyplinach, może z wyjątkiem siatkówki.

Warto i trzeba stawiać sobie pytania, dlaczego tak się dzieje, również w tym kontekście, że Czechów jest 10 milionów z okładem, a nas prawie cztery razy więcej. Warto więc, i trzeba, stawiać sobie pytania o poziom sportowej edukacji w tamtejszych szkołach, o organizację życia sportowego, o jakoś szkolenia w poszczególnych dyscyplinach… itd. A sumie – dlaczego robią to o wiele lepiej niż my.

Tu mały przyczynek, natury, hm, filozoficznej. Otóż małe narody jakby mają świadomość, że w tym brutalnym świecie łatwiej przetrwać – i mieć się w miarę dobrze – dzięki dobrej organizacji życia, kulturze, sprytowi, umiejętności dyplomatycznego poruszania się, w tym sensownego zbratania się z możnymi. To wszystko sprzyja budowaniu własnej siły, nie tylko gospodarczej, ale i wizerunkowej.

Jutro mecz piłkarskich reprezentacji Polski i Czech, towarzyski wprawdzie, ale pewnie coś znów pokaże, coś przypomni, być może coś (znowu?) uświadomi. I jakkolwiek się skończy, nie zmieni to poglądu, że powinniśmy się od naszych południowych braci uczyć nieustająco.