Andy Murray: To może być mój ostatni turniej

Triumfator trzech imprez wielkoszlemowych poinformował, że zakończy karierę w tym roku, a chciałby to zrobić po lipcowym Wimbledonie. – Zamierzam tu zagrać. Mogę to robić na pewnym poziomie, choć nie jest to poziom, który mnie cieszy. Ból jest zbyt duży. Granie w ten sposób nie jest czymś, co chciałbym kontynuować – zaznaczył Andy Murray.

Gdy 31-letni zawodnik, który od dłuższego czasu zmaga się z kłopotami z biodrem, przedstawiał dziennikarzom swoją sytuację, to nie mógł powstrzymać łez.

W pierwszej rundzie Australian Open wylosował rozstawionego z numerem 22. Hiszpana Roberto Bautistę Aguta. Szkot 5 razy dotarł w przeszłości do finału tego turnieju, ale nigdy go nie wygrał. Poprzednią edycję opuścił właśnie z powodu problemów zdrowotnych. Na początku ubiegłego roku przeszedł operację prawego biodra. Do rywalizacji wrócił w czerwcu.

Były lider rankingu ATP wystąpił potem tylko w czterech imprezach, a sezon zakończył już we wrześniu, chcąc skupić się na przygotowaniach do kolejnego. Obecny rozpoczął startem w Brisbane, gdzie odpadł w drugiej rundzie.

– Mogę grać z ograniczeniami, ale to nie pozwala mi czerpać radości z rywalizacji czy treningu. Zrobiłem wszystko co mogłem, by poprawić sytuację z biodrem, ale nie pomogło to zbyt wiele – podkreślił.

Murray jest obecnie 230. na światowej liście i korzysta z tzw. zamrożonego rankingu. Ma on nadzieję, że będzie w stanie rywalizować jeszcze przez kilka miesięcy, ale zdaje sobie sprawę, że może być mu trudno to zrealizować.

– Chciałbym zakończyć karierę po Wimbledonie, ale nie jestem pewny, czy będę w stanie to zrobić. Sądzę, że jest możliwe, iż to Australian Open będzie moim ostatnim turniejem – przyznał. Jak dodał, rozważa poddanie się kolejnej operacji biodra, która jednak w większym stopniu miałaby służyć poprawie jakości jego życia niż być szansą na powrót do gry na najwyższym poziomie.

Murray ma w dorobku trzy tytuły wielkoszlemowe – w 2013 i 2016 roku triumfował w Wimbledonie, a 7 lat temu zwyciężył w US Open.

 

Na zdjęciu: Podczas konferencji prasowej emocje dały znać o sobie i Andy Murray uronił trochę łez.