Anglia. Czas zemsty

Echa epickiego meczu półfinałowego Ligi Mistrzów, który skończył się wygraną Manchesteru City 4:3, ale awansem do kolejnej fazy rywalizacji Tottenhamu, ciągle nie milkną. Dyskutują wszyscy. Byli piłkarze, eksperci i sędziowie. Myślą przewodnią jest funkcjonowanie systemu VAR, w stosunku do którego pojawiły się spore wątpliwości. Jedni idą w zaparte i twierdzą, że sędzia Cuneyt Cakir podjął słuszną decyzję, uznając trzeciego gola dla „Kogutów”. Inni są zdania, że arbiter nie miał do dyspozycji odpowiedniej ilości powtórek spornej sytuacji, w której piłka dotknęła łokcia Fernando Llorente. Nad wszystkim należy przejść jednak do porządku dziennego, bo życie w angielskich realiach piłkarskich próżni nie znosi. Już dziś „Obywatele” stają przed szansą udowodnienia „Kogutom”, że są lepsi. Niespełna trzy doby po zakończeniu środowego meczu oba zespoły po raz kolejny staną naprzeciw siebie na murawie Etihad Stadium.

Trzeba wywierać presję

Dla obu zespołów to kolejne starcie wagi ciężkiej. Walczący o mistrzostwo Anglii zespół Pepa Guardioli nie może pozwolić sobie na stratę punktów, bo nie zanosi się na to, że Liverpool pokpi sprawę w Cardiff. Wprawdzie drużyna ze stolicy Walii bije się o utrzymanie w Premier League, ale to „The Reds” są zdecydowanym faworytem tego starcia. Zespół Juergena Kloppa, w ćwierćfinałowym meczu LM w Porto, pokazał wysoką dyspozycję. Licząc wszystkie rozgrywki, wygrał ósme spotkanie z rzędu. – Piłeczka, w walce o mistrzostwo Anglii, jest po stronie Manchesteru City. Musimy wygrać wszystkie mecze do końca i wywierać na nich presję. Licząc, że przytrafi im się jakiś błąd – powiedział James Milner, pomocnik Liverpoolu.

Tottenham, z kolei, za zaangażowanie w rozgrywki międzynarodowe, zapłacił już dość słoną cenę. Pod koniec lutego drużyna Mauricio Pochettino w miarę stabilnie czuła się na trzecim miejscu w tabeli i nad grupką pościgową – składającą się z Arsenalu, Manchesteru United i Chelsea – miała bezpieczną przewagę. Później jednak „Spurs” nie wygrali żadnego z pięciu kolejnych spotkań i choć za dwa ostatnie spotkania zainkasowali komplet punktów, to czują na plecach oddech wyżej wymienionych zespołów. Stawka jest przecież wysoka, bo chodzi o Top 4, czyli miejsce w rozgrywkach Champions League.

Nie „grać o spadek…”

Zdecydowanie mniej, a w zasadzie jedyną niewiadomą odnośnie do dolnej części tabeli jest to, kto dołączy do zdegradowanych już Huddersfield i Fulham. W „grze o spadek”, jak mawiał Franciszek Smuda, jest wspomniane Cardiff, Brighton&Hove Albion, Newcastle, a także Southampton. Dwie ostatnie wymienione drużyny zmierzą się dziś na St. James’s i wydaje się, że jest to mecz spokój do końca sezonu i byt na kolejne rozgrywki. „Sroki” mają 38 punktów. O dwa „oczka” więcej od zespołu Jana Bednarka. W ostatnich pięciu sezonach nie było przypadku, aby z Premier League spadła drużyna, która osiągnęła taki poziom punktowy, jak Newcastle. Wychodzi zatem na to, że jeżeli „Święci” wygrają na wyjeździe, to na pewno utrzymają się w lidze, co dla grającego regularnie reprezentanta Polski byłoby kapitalną wiadomością.

Pewni ligowego bytu są Artur Boruc, z zespołem Bournemouth, i Łukasz Fabiański, golkiper West Hamu, który w piątek skończył 34 lata. Z tej okazji na twitterowym profilu „Młotów” pojawiła się kompilacja najlepszych interwencji naszego golkipera tylko z tego sezonu. Zorientowani w realiach londyńskiego klubu twierdzą, że Polak jest pewniakiem do tytułu piłkarza sezonu w zespole „The Hammers”.

Program 35. kolejki

Sobota: Man City – Tottenham, Bournemouth – Fulham, Huddersfield – Watford, West Ham – Leicester, Wolverhampton – Brighton&Hove, Newcastle – Southampton, niedziela: Everton – Man Utd, Arsenal – Crystal Palace, Cardiff – Liverpool, poniedziałek: Chelsea – Burnley.

 

Na zdjęciu: Tak było w środę. Załamani wówczas piłkarze Manchesteru City szybko dostają okazję do rewanżu na Tottenhamie.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ