Anglia. Odwiedziny Michniewicza

Matty Cash, na oczach selekcjonera reprezentacji Polski, zagrał przeciwko Mateuszowi Klichowi i zaliczył asystę.


Starcie Aston Villi z Leeds United reklamowaliśmy, jako pojedynek dwóch reprezentantów Polski, czyli Matty’ego Casha i Mateusza Klicha. Ten, kto w środę późnym wieczorem poświęcił czas, by obejrzeć mecz, nie mógł narzekać. To było świetne, pełne bramek i emocji starcie dwóch zespołów, które przecież w Premier League nie należą do grona potentatów. Ale już w pierwszej połowie padło pięć goli. Zaczęli przyjezdni, ale w 30. minucie spotkania nastąpił polski akcent. Matty Cash został wygoniony podaniem i pressingiem rywala do narożnika boiska i w tej sytuacji podjął jedyną słuszną decyzję. Mocno wstrzelił piłkę w pole karne, która trafiła do Philippe Coutinho. Brazylijczyk był zupełnie w szesnastce niepilnowany. Mógł swobodnie przyjąć piłkę, a następnie oddał strzał w kierunku dalszego słupka i doprowadził do wyrównania.

Do końca pierwszej odsłony pozostawał wówczas kwadrans,a Coutinho zdołał zaliczyć dwie asysty. Za każdym razem idealnie obsłużył Aarona Ramseya i Aston Villa prowadziła 3:1. W końcówce pierwszej odsłony Leeds złapało jednak kontakt, a po przerwie wyrównało i spotkanie zakończyło się podziałem punktów. To nie był jednak koniec historii tego spotkania związanej z Matty’m Cashem. Po meczu reprezentant Polski spotkał się z Czesławem Michniewiczem, selekcjonerem naszej drużyny narodowej, który zawitał do Birmingham. Od kilku dni trener jest w podróży i odwiedza reprezentantów Polski. Był u Roberta Lewandowskiego, a następnie we Włoszech, gdzie spotkał się z kilkoma swoimi podopiecznymi. Odwiedziny u Casha miały jednak charakter szczególny, którego kontekst wywodzi się z… Twittera. Tuż po zatrudnieniu na stanowisku selekcjonera Michniewicz był gościem Kanału Sportowego. Wówczas Matty Cash napisał w mediach społecznościowych właśnie, że czeka na trenera i na tę okoliczność… upiecze sernik. Jak napisał, tak zrobił i na stadionie „The Villans” przywitał trenera sernikiem właśnie! Kto nie wierzy, niech zajrzy na twitterowy profil „Łączy nas piłka”. Albo na konto Matty’ego Casha.

– Szef powiedział, że smakowało wyśmienicie – napisał, po polsku, obrońca Aston Villi.

Zajęty starciem Casha z Klichem selekcjoner nie widział na żywo występu dwóch kolejnych Polaków w środowy wieczór w Premier League. Przemysław Płacheta wyszedł w pierwszym składzie Norwich na starcie z Crystal Palace, ale niczym szczególnym się nie wyróżnił. W przeciwieństwie do Jana Bednarka. W 18. minucie starcia jego Southamptonu z Tottenhamem zespół z Londynu przeprowadził akcję prawym skrzydłem. Bednarek starał się powstrzymać Heun-min Sona, ale interweniował tak niefortunnie, że skierował piłkę do własnej bramki. To drugi w tym roku „samobój” Polaka. Wcześniej niefart przytrafił mu się w meczu Pucharu Anglii ze Swansea. Co jednak ciekawe oba te spotkania jego zespół – na wyjazdach – wygrał po 3:2, bo w środę sprawił niemałą sensację pokonując Tottenham. Wprawdzie media angielskie podkreśliły po spotkaniu, że Polak zagrał słabo, to jednak mógł się on cieszyć ze zdobycia trzech punktów na trudnym terenie. A na pocieszenie dodajmy, że Bednarek, po pierwszym z tegorocznych samobójczych bramek, w kolejnym meczu trafił już do właściwej siatki. Niech teraz będzie podobnie, tym bardziej, że „Święci” w najbliższą sobotę zagrają na Old Trafford.


Na zdjęciu: Matty Cash, oglądany przez Czesława Michniewicza, zaliczył asystę. A następnie poczęstował selekcjonera sernikiem.
Fot. Pressfocus