Krótka piłka mundialowa: Anglia padła w sobotę. Czy Chorwaci oszukają fizjologię?

Mecz o 3. miejsce Belgia wygrała oczywiście dlatego, że przewyższała Anglię piłkarską jakością, ale nawet gołym okiem widać było, iż jest też nieco świeższa. Nie tylko Zbigniew Boniek powtarza – a jest konsekwentny w lansowaniu tej tezy od lat – że po zwycięstwie o wiele łatwiej jest się zregenerować, bo głowa pracuje inaczej, mięśnie szybciej wracają do stanu używalności, a cały organizm wypoczywa szybciej i skuteczniej. W meczu o trzecie miejsce grają jednak dwaj przegrani, zatem – przy porównywalnej motywacji – ten z nich, który ma 24 godziny więcej na odzyskanie sił, jest w uprzywilejowanej sytuacji. Może zatem najwyższa pora, aby FIFA zastanowiła się, czy w ogóle warto dodatkowo męczyć piłkarzy rywalizacją o trzecie miejsce, zaś kibiców na siłę uszczęśliwiać rywalizacją o brązowe medale? W wielkoszlemowych turniejach tenisowych, a nawet w piłkarskich mistrzostwach Europy – nikt przecież nie rozgrywa małego finału. Nagrody dla obu graczy odpadających w przedostatniej rundzie są identyczne i nikt z tego tytułu nie czuje się pokrzywdzony.

Prawda jest bowiem taka, że sobotnia rywalizacja Anglii z Belgią, która miała być przystawką przed dzisiejszym wielkim finałem, w którym Francuzi zmierzą się z Chorwatami, nie zaostrzyła apetytów kibiców na danie główne. Brytyjczycy mieli niespełna 70 godzin na regenerację i nie zdołali oszukać fizjologii. Mimo że trener Gareth Southgate dokonał zmian w składzie, nie znalazł na tyle optymalnego ustawienia, żeby nie doszło do wałkowania buły przez jego zespół. Anglicy przez całą pierwszą połowę pozorowali walkę, i męczyli nie tylko siebie, ale i kibiców. Stać ich było na 25 minutowy zryw dopiero po przerwie, gdy zadyszki nabawili się Belgowie, ale w dobrych sytuacjach zabrakło precyzji, co w dużym stopniu także mogło wynikać z braku sił. Tyle że gdyby nie przemęczenie Romelu Lukaku – w dwóch świetnych sytuacjach nie był w stanie opanować piłki, którą w normalnej dyspozycji byłby w stanie zatrzymać najmniejszym palcem gorszej nogi – Synowie Albionu zostaliby pozbawieni złudzeń jeszcze w pierwszej części. Ostatecznie słaniającemu się w drugiej połowie na nogach Lukaku nie udała się pogoń za liderem klasyfikacji strzelców mundialu, natomiast prowadzący Harry Kane nie był w stanie nawet się z tego cieszyć…

Dla turnieju – i postronnych kibiców, których dotąd gra Chorwacji nie porwała – dobrze zatem się stało, że to Vatreni awansowali do finału. Ekipa Zlatko Dalicia rozegrała przecież dotąd już trzy dogrywki, ale od 60 minuty półfinału z Anglią prezentowała się tak, jakby trener przygotowania motorycznego tego zespołu jednak potrafił oszukać fizjologię. Albo przynajmniej optymalnie trafił z formą fizyczną, dzięki czemu 32-letni Mario Mandżukić, a nawet 33-letni Luka Modrić w relatywnie dobrym zdrowiu dotrwali do siódmego meczu na rosyjskim turnieju. W starciu z Francją zapewne nie tylko dwaj wymieni liderzy drużyny z Bałkanów jeszcze więcej dadzą z wątroby i serducha, więc jest szansa, że decydujący o rozdziale złotych medali mecz będzie rozgrywany na dobrym, godnym rangi tego spotkania, poziomie. Tym bardziej, że na regenerację Ivan Rakitić i spółka mieli 25 godzin więcej od Anglików. A w przypadku Chorwatów to aż 25 godzin – to fakt, a nie opinia, mimo że niżej podpisany w przypadku Vatrenich nie jest do końca obiektywny; został bowiem fanem opowieści, którą pisali na rosyjskich boiskach.