Angulo wierzy, że będzie lepiej

 

W sobotę zabrzanie przegrali pierwsze spotkanie w tym sezonie na swoim stadionie. Stracili również pierwsze bramki.

Bolesna porażka

Nie musiało tak być, bo w przegranym 1:3 meczu z Lechem „górnikom” nie brakowało sytuacji. Nie było ich wiele, ale takie okazje, jak strzał głową z kilku metrów w wykonaniu Przemysława Wiśniewskiego zaraz na początku spotkania, czy sytuacja sam na sam Igora Angulo w końcówce I połowy przy stanie 1:1, powinny zakończyć się golami.

Tak się jednak nie stało. W pierwszym przypadku piłka po strzale wysokiego obrońcy przeszła nad poprzeczką, a za drugim razem lepszy okazał się bramkarz „Kolejorza”, Mickey van der Hart. Poznaniacy natomiast byli skuteczni do bólu. Mieli też trochę szczęścia, jak przy pierwszym trafieniu Kamila Jóźwiaka, kiedy piłka odbiła się od Wiśniewskiego, zmieniła tor lotu i – zaskakując Martina Chudego – wpadła do siatki.

– To była bolesna porażka. Mieliśmy swoje okazje, ale niestety nie udało się ich zamienić na gole. Z kolei rywal wykorzystał trzy swoje kontrataki i zdobył trzy bramki. Teraz już trzeba myśleć o tym, żeby jak najlepiej przygotować się do kolejnego spotkania – podkreśla kapitan Górnika.

Wzrost oczekiwań

Po dziesięciu kolejkach król strzelców poprzedniego sezonu ma na swoim koncie 3 trafienia. To bilans, który nie zadowala ani jego, ani kibiców górniczej jedenastki. – Zanim Lech zdobył bramki, mieliśmy swoje sytuacje. Nie wykorzystaliśmy ich i przyszło nam zapłacić wysoką cenę. W ekstraklasie każdy mecz jest trudny, a jak się nie strzela goli, to są problemy. Stać nas jednak na to, by w kolejnych meczach było pod tym względem lepiej – zaznacza Angulo.

Wielu pod adresem Hiszpana, także w klubie, kieruje spore pretensje. Oczekiwania względem 35-letniego snajpera znacznie wzrosły, szczególnie po tym, jak w poprzednim sezonie strzelił w lidze 24 bramki, a sezon wcześniej 23.

Gorszy okres

Doświadczony napastnik miał już jednak w Górniku gorsze okresy. Kiedy zabrzanom nie szło w I lidze – w sezonie 2016/17 – to nie szło również Baskowi, który – jak każdy napastnik – żyje z podań kolegów. Między inauguracją rudny wiosennej a majowym meczem z Chojniczanką, Angulo dziewięciu meczach zdobył ledwie jedną bramkę.

Worek rozwiązał się właśnie w starciu z jedenastką z Chojnic, w których napastnik Górnika strzelił… 4 gole. Potem trafiał jak na zawołanie, by na koniec rozgrywek cieszyć się nie tylko z awansu, ale też z korony króla strzelców I ligi. Angulo liczy, że podobnie będzie teraz, choć akurat w starciach z Cracovią, a więc najbliższym rywalem „górników”, w dwóch ostatnich sezonach do siatki nie trafił.

 

Na zdjęciu: Igor Angulo (z prawej) liczy, że wkrótce zła karta się odwróci…

 

***

Bochniewicz dobrej myśli

W meczu z „Kolejorzem” urazu nabawił się Paweł Bochniewicz. – Torebka stawowa jest rozbita. Coś więcej będzie wiadomo po badaniu rezonansem – poinformował nas wczoraj filar defensywy Górnika.

Bochniewicz nabawił się urazu pod koniec meczu z Lechem. Kontuzja okazała się na tyle bolesna, że obrońca nie był w stanie kontynuować gry i końcowe minuty zabrzanie musieli sobie radzić w dziesiątkę, bo limit zmian został już wykorzystany. W tym czasie – po strzale Christiana Gytkjaera – stracili trzeciego gola.

Piłkarz jest jednak dobrej myśli ma nadzieję, że po reprezentacyjnej przerwie wróci na boisko. W najbliższą niedzielę z Cracovią na wyjeździe i tak by nie zagrał, bo na swoim koncie ma 4 żółte kartki, więc musi pauzować.