Angulo żałuje pechowej w skutkach ręki

Kiedy w piątek rozmawialiśmy z Angulo w siedzibie Górnika przed ligowym klasykiem z Legią, to na pytanie o to, jaki będzie mecz z drużyną z Warszawy piłkarz odpowiedział. – Oczekuję wyrównanej gry z obu stron do ostatniego gwiazdka sędziego. Tak to pewnie będzie wyglądało – tłumaczył nam zawodnik. 35-letni napastnik w 100 procentach przewidział przebieg niedzielnego starcia, tyle, że nie było szczęśliwego happy-endu dla jego zespołu…

Instynktowne zagranie

„Górnicy” prowadzili w Zabrzu do 76 minuty. Wtedy to jednak Angulo zagrał przed swoją bramką ręką. To było zagranie w stylu siatkarskim. Decyzja sędziego Mariusza Złotka mogła być tylko jedna, rzut karny dla rywala. Trafienie z jedenastki Carlitosa odmieniło losy spotkania, które ostatecznie skończyło się wygraną mistrzów Polski po kolejnym trafieniu króla strzelców poprzedniego sezonu w ostatnich minutach.

Pytany o zagranie ręką w swoim polu karnym najlepszy strzelec Górnika i całej ligi mówił. – Dotknąłem piłki ręką, to było ewidentne. Piłka przechodziła nade mną, a ja w głupi sposób dotknąłem ją. Tak że jedenastka była, był to mój błąd i tyle mogę powiedzieć – tłumaczył „Sportowi” Angulo.

Dlaczego zagrał w ten sposób? Czy to kwestia instynktu, dopytujemy się doświadczonego zawodnika? – Tak można powiedzieć. Kiedy piłka przechodziła nad moją głową, to widziałem, że stoi za mną Carlitos, więc takie, a nie inne zagranie z mojej strony, co nie powinno mieć miejsca – mówi nam zawodnik.

Schodząc z boiska i rozmawiając z dziennikarzami, Angulo był mocno podłamany takim, a nie innym przebiegiem spotkania i nie ma się co dziwić, bo przecież „górnicy” atakowali, mieli inicjatywę i prowadzili do przerwy.

– To niewiarygodne, żeby wytłumaczyć to co się stało. To my jesteśmy przecież z dołu tabeli, a prowadziliśmy grę. Oprócz strzelonego gola mieliśmy jeszcze wiele innych sytuacji, czy to w pierwszej połowie czy po przerwie, na to, żeby zdobyć kolejne bramki. Rywal przeciwnie, nic sobie nie stworzyli, żadnej dobrej sytuacji, a w końcówce zdołali nam strzelić dwa gole. Teraz no cóż? Już trzeba się skupiać na nadchodzącym spotkaniu. Trzeba zapomnieć o tym co było, co się stało, a skupić się na meczu we Wrocławiu – podkreśla kapitan Górnika.

Surowa (o)cena

Angulo w niedzielnym meczu, oprócz strzelonej bramki w 28 minucie, miał jeszcze kilka innych świetnych okazji do trafienia do siatki. Tuż przed trafieniem przegrał pojedynek sam na sam z dobrze broniącym Radosławem Cierzniakiem. W końcówce I połowy, po kolejnym świetnym dośrodkowaniu najlepszego w zespole zabrzan w starciu z mistrzami Polski Waleriana Gwilii, uderzył głową celnie, tuż przy słupku, ale bramkarz legionistów popisał się kapitalną interwencją, wybijając piłkę. Za tą interwencję dziękowało mu kilku zawodników Legii.

– Faktycznie miałem trzy, cztery dobre okazje. Wykorzystałem niestety tylko jedną, no i przyszło nam za to zapłacić surową cenę – stwierdza napastnik Górnika.

Ze swojego 18 gola w tym sezonie, co zrozumiałe, Angulo nie był zadowolony. – Zawsze mówię i powtarzam, że najważniejsze jest dobro i cel zespołu. Tym była wygrana z Legią, mój gol w tym nie pomógł, więc zadowolenia nie może być – mówi doświadczony piłkarz.

Jest optymizm

Angulo jest jednak optymistą jeśli chodzi o nadchodzące ligowe spotkania, które zdecydują o tym czy 14-krotny mistrz Polski na kolejny sezon pozostanie w ekstraklasie. – Jeśli w nadchodzących grach będziemy grali tak, jak było to z Legią, to mam przekonanie, że wygramy wiele z nich. Na pewno trzeba powiedzieć, że jest różnica, kiedy jesteś w górze tabeli, a w dole. W zeszłym sezonie, kiedy byliśmy w czołówce, to takie spotkania jak to z Legią rozstrzygaliśmy na swoją korzyść. Teraz z kolei mamy wiele okazji, a nie potrafimy tego wykorzystać. Jedna bramka z Legią okazała się zbyt małą zdobyczą, żeby zdobyć punkty – komentuje smutno hiszpański napastnik Górnika.

 

Na zdjęciu: Igor Angulo ma czego żałować w meczu z Legią…