Antoni Piechniczek: Musimy pójść na wymianę ciosów

Rozmowa z Antonim Piechniczkiem, byłym selekcjonerem reprezentacji Polski.


Nadzieja, niepokój, radość? Jakie odczucia przed dzisiejszym wieczorem?
Antoni PIECHNICZEK:
– Podejrzewam, że wcale nie będzie to łatwiejszy mecz niż z Hiszpanią – tyle że z przeciwnikiem preferującym zupełnie inny styl. Potrafiącym podjąć grę bardziej fizyczną, ostrą, ciało w ciało. Nigdy nie grało nam się łatwo ze Szwecją. Na to trzeba być wyczulonym.

Pan też jako selekcjoner nie wygrał ze Szwecją. Czemu ta drużyna na przestrzeni dziejów tak mocno daje nam się we znaki?
Antoni PIECHNICZEK:
– Zbyt często z nimi nie grałem. Raz był remis 2:2, w Polsce nie mierzyliśmy się ani razu… A odpowiadając na pytanie: Szwedzi to doskonałe przygotowanie motoryczne. Zawsze są wybiegani, poza tym mają w składzie zawodników obdarzonych dobrymi warunkami fizycznymi, nieunikającymi walki wręcz. Cechuje ich dobra organizacja, pragmatyzm. Coś w tym narodzie takiego jest. Szwedzi nie produkują przecież mercedesów, ale najbezpieczniejsze auta świata, czyli volvo. To o czymś świadczy. Mają w genach odpowiedzialność. Pamiętam ważny mecz w eliminacjach Euro 2000, który graliśmy z nimi na Stadionie Śląskim. Po naiwnej stracie w środku pola padła bramka przesądzająca o porażce. To przykład, że w tak istotnych momentach potrafią przechylić szalę na swoją korzyść z zimną krwią.

Szwedzi mogą być już pewni awansu z grupy. Wpłynie to na mecz?
Antoni PIECHNICZEK:
– Dziś są w o tyle lepszej sytuacji, że mają już 4 punkty i w perspektywie – kolejne spotkanie. Mogą podstawowym zawodnikom dać odpocząć, ale podejrzewam, że i tak będą bardzo ostrożni, by nie przegrać. Motywacja, wola zwycięstwa, powinna jednak przemawiać za nami. Ich remis zadowoli, a nam niczego nie da.

Po remisie z Hiszpanią możemy chyba czuć optymizm. Styl, w jakim tego dokonaliśmy, zrobił na panu wrażenie?
Antoni PIECHNICZEK:
– Można się tylko uśmiechać. To już nie jest ta sama Hiszpania, co na kilku poprzednich turniejach. Cieszmy się, że tak trafiliśmy. Trzeba oceniać pewne rzeczy obiektywnie. Czy nastrzelaliśmy więcej bramek?

Na razie mamy dwie.
Antoni PIECHNICZEK:
– Z iloma kończyliśmy poprzedni mundial? Z dwiema. Ile nastrzelaliśmy na Euro u nas w kraju? Też dwie. Gdy zdobędziemy pięć, gdy Lewandowski będzie w czołówce strzelców, to będzie inna rozmowa. Niektórzy piłkarze już mają po 3 gole, a my się cieszymy z pojedynczego trafienia. Ono spowodowało, że ze spokojem rozmawiamy o tym, co dalej, ale z komplementami poczekajmy do końca. I z zarzutami; bo też przecież się pojawiały. Niektórzy już Sousę zwalniali, co było bzdurą. Dlatego po jednym remisie nie podbijajmy bębenka. Już czytam, jak piszą, że ze Szwedami będzie bitwa. Jasna Góra, Potop, cuda wianki… Trochę rozsądku, kur zapiał! Boga proszę, by rozgrzeszono tę reprezentację; by jutro wygrała, byśmy mogli wyjść z grupy.

Przed Euro powiedział pan, że jeśli nie wyjdzie z grupy, to nie będzie o czym z tą drużyną gadać.
Antoni PIECHNICZEK:
– Duży niesmak został po meczu ze Słowacją i był uzasadniony. Że też Krychowiakowi nikt nie zwrócił uwagi: „Stary, ty masz taki styl, że może on ci uchodzi w lidze rosyjskiej, ale grając tak na Euro, w każdym meczu jesteś narażony na czerwoną kartkę!”. Dziwię się, że nie dokonano wcześniej zmiany. W trakcie gry można się zapomnieć. Można ratować drużynę, by nie straciła bramki, tyle że ten faul na drugą żółtą był autentycznie niepotrzebny, z gatunku fauli złośliwych. Sam grałem w piłkę i gdyby mi tak 2-3 razy ktoś wkręcił korki w stopę, jak zrobił to Krychowiak, to nie patrząc na konsekwencje dałbym mu w gębę, poprosił o bilet i wrócił do domu. Często jest tak, że lekarz interweniuje przy urazach nosa czy łuku brwiowego, bo walą z łokcia po twarzy. Gdybym był sędzią, przywołałbym na dzień dobry kapitanów i powiedział: „Słuchajcie, nie jest tak,że każdy ma prawo do dwóch fauli. Prawo ma drużyna, ale pierwszy taki faul to żółta, a drugi to czerwona. Ustalam pewne reguły gry. Poza tym, kto to widział, by sędzia ustawiał zawodników przed rzutem wolnym? Albo przypominał bramkarzowi, co ma robić przed rzutem karnym? Jako trener krzyknąłbym do sędziego, żeby dał temu chłopakowi się skoncentrować na obronie strzału, a nie tym, żeby stać na linii. Co to za głupoty! Denerwuje mnie też kolejna kwestia: że Niemcy nie wyjeżdżają z Monachium, czy Hiszpania z Sewilli, by dojść do fazy pucharowej. No co to za mistrzostwa Europy?



A wracając do Polaków – Krychowiak powinien wrócić do wyjściowego składu?
Antoni PIECHNICZEK:
– Odpowiedź byłaby prostsza, gdyby kontuzji nie odniósł Moder. Może wtedy trener zdecydowałby się nie zmieniać składu, a posadziłby Krychowiaka na ławce i wprowadził na boisko w zależności od przebiegu gry. Taka powinna być metoda, a nie potępienie. Wszyscy chcieliby oglądać Krychowiaka z czasów Sevilli, finału Ligi Europy, ale lata lecą. Trener podejmując decyzję ma najlepszą skalę porównawczą. Jest przy zespole 24 godziny na dobę, widzi nie tylko zachowania na treningach, ale też między nimi.

To co? Rzucamy się na Szwedów, czy musi być trochę spokoju?
Antoni PIECHNICZEK:
– Kalkulacja jest jedna: trzeba wygrać mecz, bo tylko to nas urządza. I od pierwszej do ostatniej minuty chciałbym, by było to widoczne na boisko. Bokser w ringu może podejść do walki albo kunktatorsko, albo na wymianę ciosów. My musimy iść na wymianę ciosów i w tym dostrzec szansę pokonania Szwedów. Bo jeśli będziemy liczyć na jedną bramkę, na jeden rzut rożny, to możemy się przeliczyć.


Na zdjęciu: Antoni Piechniczek przyznaje, że gdyby nie problemy zdrowotne Jakuba Modera, pewnie byłoby mniej dyskusji, czy Grzegorz Krychowiak powinien wrócić do wyjściowego składu.
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus