Antoni Piechniczek: Sousie pomyliły się mecze

Rozmowa z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski, Antonim Piechniczkiem.


Jak z perspektywy 10 meczów ocenia pan eliminacje do mistrzostw świata w wykonaniu Polski?

Antoni PIECHNICZEK: – Najpierw trzeba poruszyć temat trenera. Uważam, że gdy go u nas zatrudniono, został przyjęty bardzo serdecznie, ciepło, z optymizmem, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. On odwzajemniał to sympatią do piłkarzy, o których zawsze wyrażał się bardzo dobrze. Pozytywnie mówił o kibicach i o obiektach. Życie jednak to zweryfikowało, bo jak każdy trener popełnił kilka błędów. Pierwszą dużą pomyłką było odstawienie Kamila Glika w inauguracyjnym meczu z Węgrami. Tą decyzją Paulo Sousa udowodnił, że jest nieprzewidywalny i szukający za wszelką cenę oryginalności i rozwiązań, które czasem zdają się nielogiczne. Jeśli w swoim sztabie miałby trenera polskiego, to ten powiedziałby mu, że popełnia błąd nie stawiając na Glika. Pomijając to, czy jest szybki, czy nie, ale on ma olbrzymie doświadczenie i potrafi kierować obroną. Postawił na dwóch ciekawych zawodników, bo Jan Bednarek z Michałem Helikiem mają świetne warunki fizyczne i wydawało się, że to może zagrać – ale niestety. Od tego remisu wszystko się zaczęło.

I jak pan postrzega to, co było dalej?

Antoni PIECHNICZEK: – Na Wembley przegraliśmy pechowo, bo wydawało się, że dowieziemy remis. Wysoko ograliśmy potem Albanię, choć oczywiście grała ona dobre spotkanie. Bardzo dobry i ważny mecz wygraliśmy w Tiranie i to też trzeba podkreślić. Wydawało się, że zostały dwa spokojne spotkania, które dadzą nam odpowiednio mocne drugie miejsce i ja nie wiem, dlaczego trener eksperymentował. Logika nakazywała, że ten skład, który zagrał z Węgrami, powinien grać z Andorą, a ten skład, który wyszedł na Andorę, powinien był wystąpić przeciwko Węgrom. Sousie pomyliły się mecze i postawił się teraz przed arcytrudną sytuacją.

Brak rozstawienia będzie miał aż tak duże znaczenie?

Antoni PIECHNICZEK: – Będzie bardzo, bardzo trudno wygrać baraże i znaleźć się w trójce, która awansuje. Należy liczyć, że będziemy mieli trochę szczęścia w losowaniu i że nie będzie to przekraczało naszych możliwości. Nie będzie łatwo szczególnie, że pierwszy mecz będziemy grali na wyjeździe. Czy wyobraża pan sobie spotkanie z Rosją? Tam przecież każda ściana będzie jej pomagać. Z Włochami? To mądrzy taktycznie cwaniacy.

Jedni mówią, że Robert Lewandowski sam poprosił o wolne z Węgrami. Inni, że to decyzja Sousy – choć prawda zawsze leży po środku. A czy pan znajduje jakiś argument przemawiający za tym, żeby faktycznie posadzić „Lewego” na ławce w takim meczu?

Antoni PIECHNICZEK: – Może będę oryginalny, bo widzę to tak, że Lewandowski grał z Andorą po to, żeby poprawić swój dorobek strzelecki. Zdobycie dwóch bramek z Węgrami byłoby zadaniem trudniejszym, więc… wybrał mecz łatwiejszy. Ale co z tego, skoro nie miało to żadnego wpływu na bycie rozstawionym? W środowym „Sporcie” pan Maciej Grygierczyk zadał pytanie, czy Lewandowski wie, ile zostało przed nim mistrzostw świata? Zostały tylko te nadchodzące, bo jeśli się nie zakwalifikuje, to nie ma żadnej pewności, że za 4 lata nadal będzie grał w tej reprezentacji i że będzie mógł zagrać na kolejnym mundialu.

Skoro brak Lewandowskiego tak bardzo wpłynął na grę Polski, to czy można powiedzieć, że ta drużyna jest po prostu słaba? Oczywiście to piłkarz ze ścisłego światowego topu, ale jednak to wciąż tylko jeden zawodnik.

Antoni PIECHNICZEK: – Tu nie chodzi o jednego zawodnika i o to, że jest słaba. Gdy stwierdzono, że trzech podstawowych piłkarzy – tj. Lewandowski, Glik i Zieliński – nie zagra, to pozostali potraktowali ten mecz „z marszu”. Że na pewno damy sobie radę z Węgrami, że trener wie, co robi. Nastąpiło rozluźnienie. Chciałbym podkreślić taki drobiazg – to zgrupowanie rozpoczęło się na wyjeździe. Ja ustawiłbym to w taki sposób, że ci, którzy mają grać z Węgrami, nie lecą nawet do Andory, tylko zostają w kraju, gdzie odpoczną, potrenują, przygotują się na mecz. A nie, że oni byli w Andorze, wrócili do Polski i potem Lewandowski znalazł się poza kadrą. Ja bym mu zadał pytanie – jak oceniasz nasz występ pod kątem taktycznym, co zostało zrealizowane, a co nie? On zrobi 8-sekundową przerwę, jak za Brzęczka, albo wcale się nie wypowie – i co wtedy? Zwolnią trenera?

Sousa pracuje z kadrą już prawie rok, ma za sobą mistrzostwa Europy. Gdyby Polska już jutro miała zagrać na mundialu, to czy byłaby na niego gotowa i czy pana zdaniem byłaby zespołem lepszym niż niż na Euro?

Antoni PIECHNICZEK: – Ta drużyna to jedna wielka niewiadoma. Stać ją na dużo, bo wielokrotnie to pokazywała. Przełomowy był mecz w Tiranie, wygrany 1:0, bo on udowodnił, że ten reprezentacja potrafi podjąć walkę na trudnym terenie, z trudnym rywalem i tę walkę wygrać. Ten zespół należy oceniać przez pryzmat dwóch spotkań z Anglikami. Czy na Wembley, czy w Warszawie przez wiele fragmentów Polska spisywała się bardzo dobrze. Jeśli tak grałaby na mistrzostwach świata – a myślę, że by tak było, bo jest bogatsza o doświadczenia z mistrzostw Europy – to byłaby odpowiednio przygotowana.


Na zdjęciu: Antoni Piechniczek uważa, że Paulo Sousa nie trafił z wyborem wyjściowych jedenastek na mecze z Andorą i Węgrami.
Fot. Rafał Oleksiewicz/Press Focus