GKS Tychy. Apatyczni i niedokładni

Trener Artur Derbin przeanalizował przyczyny porażki GKS-u Tychy z Koroną Kielce.


Po czterech meczach, w których GKS Tychy zdobywał punkty – trzy razy wygrywając, a raz remisując – przyszła porażka. Podopieczni Artura Derbina przegrali na swoim boisku z Koroną Kielce 0:1, a szkoleniowiec analizował przyczyny porażki.

– Damian Nowak w przeddzień spotkania z Koroną się rozchorował, a Dawid Kasprzyk w meczu z Arką nabawił się urazu, który wykluczył go z gry – mówi trener tyszan.

– Uznałem, że skoro w ostatnich meczach drużyna jako całość wyglądała dobrze, to lepiej będzie zostawić dziesięciu ludzi na swoich pozycjach i wymienić jedno ogniwo w wyjściowej jedenastce niż mieszać w ustawieniu przesuwając na szpicę Sebastiana Stebleckiego czy Łukasz Grzeszczyka, bo takie warianty w tej awaryjnej sytuacji też braliśmy pod uwagę. Porozmawiałem z Łukaszem Monetą o jego roli w tym meczu i wiedząc, że Korona gra otwartą piłkę liczyłem, że długie piłki za linię obrony kielczan, przy szybkości „Moneja” mogą być naszą groźną bronią. I na początku taką akcję przeprowadziliśmy, ale szybko okazało się, że pierwsza sobota października to nie był nasz dzień. Byliśmy apatyczni i niedokładni, a w naszej grze nie trybiło. W dodatku szybko stracony gol też był dowodem na to, że to nie jest nasz dzień. Zwracaliśmy uwagę na to, że Korona jest groźna w pierwszych fragmentach gry i nie ustrzegliśmy się błędu. Po stracie piłki nastąpiło długie dośrodkowanie w nasze pole karne, gdzie piłkę głową musnął Nemanja Nedić. W 9 przypadkach na 10 wrzutek, takie muśnięcie wystarcza, żeby zmylić napastnika, ale akurat w tej sytuacji piłka trafiła w przeciwnika. Emile Thiakane nie wykonał żadnego ruchu. To było niekontrolowane odbicie piłki, która wpadła do naszej bramki.

Noc w autokarze

Po stracie gola tyszanie nie byli w stanie zerwać się do ataku. Ich akcjom brakowało płynności i dynamiki.

– Ta porażka bardzo boli, bo swoją grą i wynikami sprawiliśmy przecież, że na trybuny w sobotę przyszło sporo kibiców i chcieliśmy zaprezentować się jak najlepiej – dodaje trener tyszan.

– Nie mam zamiaru szukać usprawiedliwienia, ale analizując brak mocy, bo na tym polu przede wszystkim byliśmy gorsi od Korony, mogę powiedzieć, że nie zregenerowaliśmy się po meczu w Gdyni i całonocnej podróży. Noc w autokarze, po takim wysiłku jaki włożyliśmy w walkę o zwycięstwo z Arką, na pewno się odbiła na dyspozycji. Po takiej dawce adrenaliny nie da się spać w trakcie podróży i jak się okazało czwartkowo-piątkowe przygotowania nie wystarczyły do odbudowania. Korona, choć grała w środę miała w swoim składzie na mecz z nami czterech nowych-kluczowych zawodników, ale po przegranym 0:3 spotkaniu jest to uzasadnione. U nas natomiast po wygranych dwóch meczach byłbym nie fair wobec zawodników, gdybym mieszał w składzie. Ta grupa, która wywalczyła dwa zwycięstwa z rzędu zasłużyła na to, żeby grać dalej. Dlatego też nie postawiłem na Szymona Lewickiego, który ostatnio nie trenował z nami i nie był częścią tego zespołu. Porozmawiałem jednak z „Lewym”, który wrócił do drużyny i wie czego od niego oczekuję. Liczę więc, że na treningach potwierdzi swoją chęć gry w zespole i będzie jego ważnym ogniwem.

Powrót Lewickiego

Szymon Lewicki wszedł na boisko po przerwie, ale ani on, ani pozostali zmiennicy nie znaleźli się w centrum uwagi kibiców, którzy najwięcej pretensji mieli do… sędziego. Mateusz Złotnicki ukarał bowiem w 66 minucie czerwoną kartką Łukasza Sołowieja, a w 90 minucie nie wskazał na „wapno” choć piłka w polu karnym Korony, po odbiciu od stopy kieleckiego obrońcy trafiła go w rękę.


Czytaj jeszcze: Wdzięczność po senegalsku

– Nie mam zwyczaju oceniać pracy sędziego – twierdzi szkoleniowiec GKS-u.

– Wiem jednak, że podobne sytuacje interpretowane są w różny sposób. Na przykład w meczu ŁKS-u z Resovią piłka odbita od nogi obrońcy trafiła go w rękę i sędzia podyktował rzut karny.

Przełożony mecz z Radomiakiem

Ja jednak zamiast na sędziego chciałem zwrócić uwagę na naszą grę, bo choć nam nie szło i mimo przeciwności losu, walczyliśmy do końca. Nie mam pretensji do nikogo, bo wszyscy chcieli, ale tym razem po prostu nie wyszło i musimy się skoncentrować na pracy, żeby w najbliższym meczu 16 października z Chrobrym, bo zaplanowane na najbliższą sobotę spotkanie z Radomiakiem zostało przełożone na 29 października, zagrać znowu na takim poziomie na jaki stać naszą drużynę – kończy Artur Derbin.


Na zdjęciu: Nemanja Nedić (z lewej, nr 6) mógł zachować się lepiej w sytuacji, po której tyszanie stracili gola w meczu z Koroną.

Fot. Dorota Dusik