Argentyna pod ścianą

Zespół Lionela Scaloniego powinien dziś wygrać z Meksykiem, jeżeli nie chce bez ogromnego strachu przystępować do ostatniego meczu fazy grupowej.


Niczego jeszcze reprezentacja Argentyny, w kontekście całego mundialu, nie przegrała, choć po sensacyjnej porażce z Arabią Saudyjską optymizm nad La Platą wyraźnie opadł. Sympatycy „Albicelestes” byli bowiem pewni, że turniej w Katarze piłkarze Lionela Scaloniego rozpoczną od zwycięstwa, pewnie efektownego, nad rywalem ze strefy azjatyckiej. Stało się jednak zupełnie coś innego i teraz to „biało-błękitni” są pod ścianą.

Muszą wygrać z Meksykiem, bo w przeciwnym wypadku ich szanse na wyjście z grupy staną się niewielkie, wręcz iluzoryczne. I trzeba będzie drżeć, jak przed czterema laty w Rosji. Wówczas Argentyna w premierowym spotkaniu zremisowała z Islandią, a następnie została rozbita przez Chorwację. By dopiero w końcówce trzeciego meczu z Nigerią zapewnić sobie promocję do 1/8 finału.

Wtedy jednak zespół już przed turniejem nękały spore problemy. Mówiono o nieporozumieniach w drużynie. Teraz miało być zupełnie inaczej. W argentyńskich mediach podkreślano, że w ekipie panuje znakomita atmosfera. Że jest to skład idealnie zbilansowany. Że Lionel Messi nie będzie osamotniony z przodu. Owszem, nie był, do momentu, w którym Arabia Saudyjska nie strzeliła wyrównującej bramki. Następnie powtórzyło się to, co na poprzednich mundialach. Piłka do Messiego ze spojrzeniem politowania i niewypowiedzianymi słowami „Leo, zrób coś, bo przegramy!”. Messi, mimo iż zdobył gola w pierwszym spotkaniu, na pewno nie mógł być zadowolony ze swojego występu, jak również z występu całego zespołu.

Z postawy zespołu nie był również zadowolony Scaloni. Selekcjonerowi nie udzielił się jednak wisielczy nastrój, który zapanował w Argentynie po meczu. Trener próbował podejść do tematu od strony szkoleniowej. Ale i też mentalnej. – Po meczu z Arabią Saudyjską byliśmy smutni, ale tak jak zawsze sobie mówimy. „Głowa do góry i idziemy do przodu”. Wcześniej byliśmy określani jako faworyci, ale takie rzeczy mogą się zdarzyć w mistrzostwach świata. Musimy pracować nad tym, co nam nie wyszło.

Myślę, że pierwsza połowa należała do nas, ale jedna bramka może wszystko zmienić – podkreślił Scaloni i trudno się z nim nie zgodzić. Tak naprawdę Argentyna mogła prowadzić do przerwy przynajmniej 2:0, bo jeden ze spalonych, po którym sędzia gola Argentyńczykom nie uznał, był wręcz minimalny. Moment nieuwagi faworyta w drugiej połowy, który Saudyjczycy wykorzystali, spowodował, że w szeregi Argentyny wkradły się stare demony. Zespół, który dominował przed przerwą, został w „trymiga” pozbawiony największych atutów.

To efekt presji, która ciąży na argentyńskich piłkarzach podczas wielkich turniejów. I ciążyć będzie również dzisiaj, podczas meczu z Meksykiem. „Albicelestes” spośród 35 rozegranych meczów z „El Tri” w historii przegrali zaledwie 5. 16 razy wygrywali, a 14 spotkań kończyło się remisami. Co ciekawe po raz ostatni Meksyk pokonał Argentynę na Copa America w 2004 roku. Od tamtej pory oba zespoły mierzyły się 10 razy. Argentyńczycy wygrali 8 spotkań, a 2 mecze kończyły się remisami. Dwa razy w omawianym okresie obie ekipy mierzyły się podczas mistrzostw świata, a trzeba przyznać, że spotkanie z 2006 roku na mundialu w Niemczech, mimo iż wygrane przez faworyta, miało szalenie ciekawy przebieg. Argentyna gola na wagę zwycięstwa strzeliła dopiero w dogrywce.

Teraz dogrywki na pewno nie będzie, a zatem Lionel Messi i spółka mają trochę mniej czasu na to, by zmazać plamę, jaką dali w meczu z Arabią Saudyjską. Z całą pewnością wyjdą na plac gry z mocnym postanowieniem poprawy. – Porażka z Arabią Saudyjską, to dla nas bardzo potężny cios. Nie spodziewaliśmy się, że zaczniemy turniej w ten sposób. Ale jak już się to stało, to teraz trzeba zrobić wszystko, by to odkręcić. Musimy wygrać dwa pozostałe mecze grupowe i pokazać, że jesteśmy drużyną – powiedział Lionel Mesi.

GRUPA C

Sobota, 26 listopada, godz. 20.00, Lusail Iconic Stadium, Lusaj
ARGENTYNA – MEKSYK



Na zdjęciu: Lionel Messi wierzy, że wpadka z meczu przeciwko Arabii Saudyjskiej już się nie powtózy.

Fot. PressFocus