Arka Gdynia. Piękna sześćdziesiątka Tarasiewicza

Szkoleniowiec Arki Gdynia z przytupem wrócił na trenerską karuzelę, a w tym tygodniu jego zawodnicy zadbali o godne uczczenie jego jubileuszu.


W środę Ryszard Tarasiewicz obchodził 60. urodziny. O to, by sześćdziesiątka byłego świetnego piłkarza, reprezentanta Polski, przebiegła godnie, zadbał jego zespół. Arka wygrała z ŁKS-em, a o tym, jak ważny był to mecz dla układu walczącej o bezpośredni awans czołówki I-ligowej tabeli, niech świadczy fakt, że za zantagonizowaną drużynę, w dodatku w przededniu derbów Łodzi, kciuki trzymali niektórzy kibice Widzewa. Wtorkowa porażka RTS-u z Koroną przy jednoczesnym zwycięstwie gdynian sprawiła, że na pozycji wicelidera doszło do zmiany.

Widzew dogoniony

– Gratuluję moim zawodnikom i dziękuję za życzenia. To był dla mnie i zespołu ciężki dzień. Chciałem dla swoich bliskich, znajomych, osób dobrze mi życzących, udokumentować go dobrym spotkaniem, a przede wszystkim zwycięstwem. Dzięki zespołowi to się stało. Zagraliśmy bardzo dobrą, dojrzałą piłkę na dużej intensywności, z odpowiednią determinacją. Nieraz duża stawka meczu powoduje na boisku chaos, ale ja tego nie odczuwałem. Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo w dobrym, a wręcz przez większość czasu bardzo dobrym stylu. Jest dużo powodów do radości – przyznaje Tarasiewicz, który z przytupem wrócił na trenerską ławkę, choć jeszcze jesienią – gdy Arka miała serię trzech porażek – nie brakowało głosów mocno kwestionujących sens zatrudnienia go w Trójmieście.

O tym, że ściągnięcie doświadczonego szkoleniowca – który po rozstaniu z GKS-em Tychy pozostawał bez zatrudnienia 1,5 roku – było słuszne, można było pomyśleć już w końcówce rundy jesiennej, kiedy gdynianie najpierw wyeliminowali z Pucharu Polski ekstraklasowe Zagłębie Lubin, by na zakończenie rundy rozbić Stomil 6:0. W to, że runda wiosenna toczyć się będzie w taki sposób, trudno jednak byłoby uwierzyć.

Dała radę tylko GieKSa

W tak wyrównanych rozgrywkach jak te I-ligowe, tegoroczne osiągi Arki muszą robić wrażenie. Pokonać ją dał radę jedynie walczący o mistrzowski tytuł Raków na swojej drodze do finału PP. W lidze gdynianie wygrali 9 razy, zremisowali jedynie z GKS-em Katowice, w dodatku tracąc bramkę na 2:2 z rzutu karnego w doliczonym czasie gry. Strzelili aż 27 goli, podczas gdy do wczoraj żaden inny I-ligowiec nie mógł się pochwalić wiosną choćby 20 trafieniami. Na wyjeździe odnieśli komplet 5 zwycięstw. Wiosnę zaczynali z pozycji nr 9, mając 10-punktową stratę do Widzewa, którego już na inaugurację rundy rozbili w Łodzi 5:2. W tym tygodniu dopięli swego – straty nie tylko zostały zniwelowane, ale zyskali nawet 1 punkt zaliczki przed ostatnią prostą sezonu i nie muszą już oglądać się na rywali, mając losy awansu w swoich nogach. Zagrają jeszcze z Resovią, Podbeskidziem, Miedzią i Sandecją. Kalendarz niełatwy, ale cóż z tego.

– Ważne, byśmy wygrywali wszystko do końca sezonu. Presja towarzyszy nam od dawna podobna. Zaczynając rundę wiosenną wiedzieliśmy, że musimy seryjnie zwyciężać, by osiągnąć sukces. Wiele od siebie wymagamy, wiele też wymaga od nas trener. To wszystko się ze sobą łączy. Gra dla tego klubu jest czystą przyjemnością, bo tu widać wiarę we wszystkich ludziach, kibicach – mówi Hubert Adamczyk, który dwoma skutecznie wyegzekwowanymi rzutami karnymi przyczynił się w środę do zwycięskiej „sześćdziesiątki” swojego trenera.

Najstarszy w lidze?

Tarasiewicz wraz ze swoim asystentem Tomaszem Wolakiem robią w Gdyni to, czego nie dokonali przed 4 laty w Tychach. Wtedy też po pierwszym – zimowym – okresie przygotowawczym ze swoim nowym zespołem zaliczył świetną wiosnę. Wygrał 11 z 15 meczów, poniósł tylko 2 porażki, do awansu nieco zabrakło, przy czym nie było wtedy baraży. Teraz formuła rozgrywek jest dla niego korzystniejsza, a i pracuje po prostu z lepszą drużyną. Dlatego nie zaglądając nikomu w metrykę może okazać się, że już od lipca mianować będziemy Tarasiewicza najstarszym trenerem w ekstraklasie. Ale jarym – czego dowodzi ta wiosna.
(WChał)


Na zdjęciu: 9 zwycięstw i ledwie 1 remis – to tegoroczny bilans Arki pod wodzą środowego jubilata Ryszarda Tarasiewicza, za którego sprawą Widzew zepchnięty został na ostatniej prostej walki o awans do strefy barażowej.
Fot. Adrian Mielczarski/Pressfocus