ŁKS w ekstraklasie!

Arka remisując z ŁKS-em zredukowała do minimum swoje szanse występu w barażach.


Piątkowe spotkanie Arki z ŁKS-em Łódź było 42. pojedynkiem obu drużyn w rozgrywkach ligowych i pucharowych. We wcześniejszych potyczkach Arka odniosła 18 zwycięstw, 13 razy górą byli łodzianie, 10 meczów nie wyłoniło zwycięzcy. Bramki 45:33 dla gdynian.

Trener gości Kazimierz Moskal przed pierwszym gwizdkiem sędziego miał świadomość, że jego zespół czeka trudne zadanie. – Wiemy, że jeden punkt zagwarantuje nam awans do ekstraklasy, ale jeżeli nastawiasz się tylko na zdobycie jednego punktu, zazwyczaj pojawiają się na boisku kłopoty – powiedział. – Mamy świadomość tego, że liga dobiega końca. Oczywiście tę kropkę nad „i” chcemy postawić w Gdyni, ale to na pewno będzie ciężki mecz. Arka stawia wszystko na jedną szalę, chce zakwalifikować się do barażów. Spodziewam się zatem zaciętego spotkania.

Już w 7 minucie spotkania Arka mogła objąć prowadzenie. Akcję zaczepną gospodarzy zainicjował Hubert Adamczyk, w polu karnym piłkę dostał Mateusz Stępień i odegrał do Przemysława Stolca, lecz ten stojąc na 11. metrze nie uderzył czysto i futbolówka minęła słupek bramki strzeżonej przez Aleksandra Bobka. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. W 13 minucie bramkarz ŁKS-u niepewnie piąstkował piłkę, po chwili wróciła ona w pole karne gości, tam obrońcę lidera „na zamach” wziął Adamczyk i oddał soczysty strzał na bramkę rywali. Bobek odbił piłkę przed siebie, ale dobitka Stolca była bezbłędna. 

W 19 minucie stoper ŁKS-u Nacho Monsalve sfaulował szarżującego Kacpra Skórę i arbiter podyktował rzut karny dla gdynian. Bobek obronił strzał Adamczyka z „wapna”, a dobitka poszybowała nad poprzeczką. Chwilę później Adamczyk padł na murawę na środku boiska, które opuścił na noszach. Jego miejsce zajął Afgańczyk Omran Haydary. Po przerwie starania obu zespołów na korektę wyniku długo nie przynosiło efektów. I gdy wydawało się, że podopieczni trenera Ryszarda Wieczorka dowiozą skromne zwycięstwo do końcowego gwizdka arbitra, Mateusz Kowalczyk – mając na plecach obrońcę Arki Ołeksandra Azackiego – uderzeniem zza pola karnego zmusił do kapitulacji Daniela Kajzera, doprowadzając do wyrównania. To trafienie okazało się na miarę powrotu ŁKS-u do PKO BP Ekstraklasy!

Arka Gdynia – ŁKS Łódź 1:1 (1:0)

1:0 – Stolc, 13 min, 1:1 – Kowalczyk, 84 min.

ARKA: Kajzer – Marcjanik, Azacki, Stolc – Stępień, Milewski (89. Zieliński), Gol, Gojny – Adamczyk (23. Haydary), Czubak, Skóra (81. Żebrowski). Trener Ryszard WIECZOREK.

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Marciniak, Tutyszkinas (79. Ibe-Torti) – Mokrzycki, Trąbka, Kowalczyk (89. Ochronczuk) – Pirulo (89. Dąbrowski), Śliwa (61. Szeliga) – Janczukowicz (79. Jurić). Trener Kazimierz MOSKAL.

Sędziował Karol Arys (Szczecin). Widzów 7555. Żółta kartka: Pirulo.


Podpis do zdjęcia: Największym pechowcem w meczu Arka – ŁKS był piłkarz gospodarzy Hubert Adamczyk, który najpierw nie wykorzystał rzutu karnego, a po chwili opuścił boisko z powodu kontuzji.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.