Arkadiusz Lalko: Nobel dla żony

Rozmowa z Arkadiuszem Lalko, kapitanem Odry Wodzisław Śląski.


Gdybym przed startem rozgrywek III ligi zaproponował panu 18 punktów w 12 meczach, przyjąłby pan moją ofertę w ciemno?

Arkadiusz LALKO: – Myślę, że tak.

Dlaczego?

Arkadiusz LALKO: – Bo to bardzo dobry interes, zważywszy na fakt, że w tzw. okresie przygotowawczym u nas w klubie sporo się działo. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, na czym stoimy. Odszedł od nas nasz najlepszy snajper Adrian Tabala, który w sezonie zdobyło ponad 20 bramek. To samo zrobił Niko Abuladze, na którego w trakcie sezonu narzekano, ale on był kluczowym zawodnikiem w meczach barażowych z rezerwami Rakowa Częstochowa. Strzelił w dwóch meczach trzy gole. Wprawdzie doszło do nas kilku nowych zawodników, ale zakładałem, że będziemy walczyli o utrzymanie w III lidze. Myślę, że nadal tak jest, nie popadajmy w hurraoptymizm. Osiemnaście punktów w 12. meczach to jednak dobry wynik.

Najlepszy mecz, jaki do tej pory rozegrała Odra?

Arkadiusz LALKO: – Trudno mi się zdecydować, bo mamy poważny problem. Mianowicie nie potrafimy zagrać dwóch równych połów w jednym meczu. Ze Stalą Brzeg zagraliśmy fatalnie w I połowie, w której przegrywaliśmy 0:1. W drugiej części meczu odrobiliśmy straty z nawiązką, chociaż Kamil Chyliński zwycięskiego gola zdobył dopiero w 90 minucie. W ostatnim meczu z Gwarkiem Tarnowskie Góry dla odmiany bardzo dobrze zagraliśmy w I połowie, a drugiej znacznie słabiej. Gdybyśmy potrafili utzrymać równy poziom przez cały mecz, byłoby jeszcze lepiej, zapewne dopisalibyśmy do swojego konta kilka punktów więcej.

A najsłabszy, który chciałby pan wymazać z pamięci? Słynne 0:7 z rezerwami Zagłębia Lubin?

Arkadiusz LALKO: – Nie da się ukryć, że tak. Wynik zresztą mówi sam za siebie. W I połowie straciliśmy tylko jednego gola, ale zaraz po przerwie czerwoną kartką został ukarany „Johan”, czyli Krzysiek Krzyżok. Moim zdaniem była niesłuszna, ale dyskusji z sędzią nie było. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale powinniśmy bronić wyniku 0:1 i czyhać na kontry. Ale nasi zawodnicy są ambitni, chcieli gonić wynik i otworzyliśmy się. Jak widać po wyniku, skutki były opłakane. Rywal wprawdzie nie wykorzystał rzutu karnego, ale potem lawinowo zaczął strzelać bramki. Krzyczałem do kolegów przy wyniku 0:3, by nie atakować frontalnie, ale koledzy mnie nie posłuchali. Pamiętam, gdy grałem w Odrze Opole, przegraliśmy z Miedzią Legnica 0:5. Po meczu nasz trener Dariusz Żuraw tłumaczył, by w takich sytuacjach nie tracić głowy. Bo co innego przegrać 0:3, a co innego 0:5. Ten drugi wynik to po prostu kompromitacja. Zagłębie było doskonale przygotowane fizycznie i taktycznie, ale to nie usprawiedliwia naszej tak wysokiej porażki, Widocznie raz w sezonie musimy dostać taką „bombę”, bo w poprzednich rozgrywkach przegraliśmy 0:8 z rezerwami Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Dlaczego w 2014 roku przeniósł się pan z Odry Wodzisław do Pniówka Pawłowice?

Arkadiusz LALKO: – W styczniu przenosiłem się z Opola do Odry Wodzisław. Przychodziłem razem z Dawidem Hanzelem, Markiem Sobikiem i Piotrkiem Glencem. Mieliśmy ratować dla Wodzisławia III ligę. Już wtedy nawiązał ze mną kontakt wiceprezes Pniówka Rafał Wadas, chociaż do konkretnych rozmów nie doszło. Niestety, misja zakończyła się fiaskiem, a Odra wystartowała nie w IV lidze, tylko w okręgówce. Miałem ambicje sportowe, więc przyjąłem ofertę Pniówka.

W Pawłowicach grał pan przez trzy i pół roku. W tym czasie rozegrał pan 87 meczów w III lidze, w których strzelił sześć goli. Jak pan wspomina pobyt w klubie ze Sportowej?

Arkadiusz LALKO: – Na pewno nie jestem zadowolony ze swojego bilansu, bo liczby mogły być większe. Jeżeli chodzi o liczbę rozegranych spotkań, do stówki mogłem dobić, goli też mogło być więcej. W Pniówku grywałem nie tylko na stoperze, ale również na prawej obronie i… lewej. Wtedy w Pawłowicach był duży „zaciąg” z Wodzisławia, na treningi jeździliśmy dwoma, a nawet trzema samochodami. Jedyna zadra jaka pozostała mi w sercu, to pożegnanie z Pawłowicami, nie tak to powinno wyglądać.

Zimą 2018 roku odszedł pan z Pniówka wbrew własnej woli?

Arkadiusz LALKO: – To trudny temat. W rundzie jesiennej grałem praktycznie we wszystkich meczach (Arkadiusz Lalko zagrał w 16, z czego 15 razy wychodził w podstawowej jedenastce i strzelił dwa gole – przyp. BN) i byłem zdziwiony decyzją zarządu klubu, że zimą mam odejść. Zakomunikował mi to trener Jan Woś, tłumacząc się, że to było wbrew jego woli. Podobny los spotkał Kamila Kosteckiego. Trener nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. To było zagranie nie fair, przy pożegnaniu wiceprezes Wadas nawet nie chciał ze mną rozmawiać. Podpadłem facetowi, który nazywa się Piotr Zmarzły i który „mieszał” wtedy w klubie. To przykre, że działacze Pniówka nie mieli odwagi powiedzieć mi prosto w oczy, o co chodzi, tylko wysłali z tą niewdzięczną misją trenera Wosia.




Faworytem sobotniego meczu będzie Pniówek, czy Odra?

Arkadiusz LALKO: – Jesteśmy wprawdzie wyżej w tabeli, ale faworytem nie będziemy. Pniówek nie ma tak dobrego sezonu, jak poprzedni, ale ma dłuższą ławkę rezerwowych niż my. Poza tym ich boisko jest bardzo specyficzne, wąskie, do czego moi koledzy będą musieli się przyzwyczaić. Jeżeli udałoby się na, wygrać, daj Boże, to byłaby to duża niespodzianka.

Był pan zaskoczony decyzją trenera Damiana Nowaka o rezygnacji z prowadzenia Odry?

Arkadiusz LALKO: – Byłem zaskoczony, tym bardziej, że nie było mnie przy tym fizycznie.Trener Nowak zakomunikował to chłopakom w szatni przed wyjazdowym meczem z Lechią Zielona Góra, a ja wtedy pauzowałem z powodu nadmiaru żółtych kartek. Trener powiedział, że bez względu na wynik odchodzi. Z jednej strony byłem zaskoczony jego decyzją, z drugiej go rozumiałem. Z czegoś przecież musi utrzymać rodzinę.

Gdyby nie miał pan dobrze prosperującej firmy, grałby pan nadal w Odrze?

Arkadiusz LALKO: – Nie wiem, naprawdę. Czasami sam się sobie dziwię, że to wytrzymuję, bo nasza sytuacja organizacyjno-finansowa to prawdziwy rollercoaster. Nie będę kłamał, naprawdę codziennie zastanawiam się, co ja jeszcze tutaj robię. Moja żona Basia powinna dostać nagrodę Nobla za cierpliwość, że to wszystko wytrzymuje.

Z wypłatą ilu pensji zalega panu Odra?

Arkadiusz LALKO: – Czy to ważne? Nie będę wdawał się w szczegóły, ale złapałby się pan za głowę, gdybym powiedział prawdę.


Na zdjęciu: Kapitan Odry Arkadiusz Lalko nie ukrywa, że sytuacja finansowa klubu, w przeciwieństwie do sportowej, jest dramatyczna.

Fot. odra.wodzislaw.pl/Grzegorz Matla