Armata stoi w hangarze

Trudno znaleźć podobny przypadek gdzie indziej. Drużyna wygrywa trzy spotkania z rzędu bez straty gola, zostawiając na ławce rezerwowych swego najlepszego snajpera. Tak właśnie dzieje się w Sosnowcu.

Bez reklamacji

Szymon Lewicki zdobył w tym sezonie 11 bramek. Do niedawna przewodził klasyfikacji strzelców, a trener Dariusz Dudek założył się nawet o butelkę dobrego alkoholu, że to właśnie jego podopieczny na mecie rozgrywek sięgnie po berło i koronę. Tyle tylko że w ostatnim czasie szkoleniowiec Zagłębia robi wszystko, by… zawartego zakładu nie wygrać. W dwóch z trzech ostatnich potyczek „Lewy” w ogóle nie pojawił się na placu gry. Raz tylko wszedł na murawę w 78. minucie.

Fakty z całą mocą przemawiają jednak za trenerem Dudkiem. Najpierw było domowe 1:0 z Odrą Opole, a potem 2:0 z Rakowem Częstochowa (również na Stadionie i Ludowym) i taki sam wynik w wyjazdowym starciu z Chojniczanką Chojnice. Reklamacji składać nie wypada.

Niech kibic spróbuje

Mimo świetnych wyników fani Zagłębia żywo dyskutują na temat obecnej pozycji Lewickiego w zespole. Nie brakuje takich, którzy twierdzą, że tego formatu napastnika nie należy trzymać w rezerwie. Narośnie w nim frustracja i nie będzie gotów pomóc, kiedy przyjdzie taka potrzeba – tak argumentują.

– Niech każdy kibic spróbuje w domu sam ułożyć meczową osiemnastkę – proponuje prezes Marcin Jaroszewski. – Niech wybierze wyjściową jedenastkę, siedmiu rezerwowych i niech wskaże tych, którzy muszą usiąść na trybunach. Przekona się, że to wszystko tylko wydaje się proste.

Inteligentny i ambitny

Lewickiemu zaszkodziło przyjście do drużyny… lewego obrońcy, 19-letniego Tymoteusza Puchacza. Młodzian gra regularnie, przez co na boczny tor odstawiony został Żarko Udoviczić. To bardzo istotne, bowiem serbski defensor nie posiada paszportu żadnego z krajów UE. Dopóki był jedynym takim graczem w kadrze Zagłębia, problem nie istniał. Kłopoty pojawiły się po zaangażowaniu Angolczyka Alexandra Christovao, który wciąż czeka na uzyskanie holenderskiego obywatelstwa. Długo z tego powodu pozostawał postacią drugoplanową. Dziś gra co mecz „pierwsze skrzypce” i znakomicie współpracuje z Vamarą Sanogo. Dlatego właśnie ten ostatni zastąpił „Lewego” w ataku.

– Wszyscy znamy niezaprzeczalne walory Szymona – mówi dyrektor Stanek. – I nie zapominamy, że w dużej mierze dzięki niemu mamy dzisiaj tyle punktów, ile mamy. Jestem pewien, że przed metą rywalizacji wydatnie nam jeszcze pomoże. To inteligentny i bardzo ambitny człowiek. Rozumie, że najważniejsze jest dobro zespołu i cieszy się razem ze wszystkimi z kolejnych zwycięstw…