Artem Putiwcew : Nienawiść wzięła górę

W Charkowie mówiło się po rosyjsku, ludzie pracowali w Rosji, mieli tam znajomych, ale teraz wszystko się zmieniło. Nie zapomnimy tego, co robią – mówi Artem Putiwcew, zawodnik Bruk-Betu Termaliki Nieciecza.


Od ponad miesiąca trwa wojna w Ukrainie, rozpoczęta przez rosyjskiego agresora. Wojska Putina mordują tysiące ludzi, same ponosząc przy tym ciężkie straty osobowe i sprzętowe.

Martwi się o rodziców

Szczególnie ciężko jest na obszarach, na których od pierwszego dnia trwają zażarte walki. Tak jest w Charkowie, skąd pochodzi 33-letni Artem Putiwcew. Wychowanek młodzieżowego UFK Charków grał w miejscowym Metaliście. Zaliczył występy w młodzieżówce Ukrainy i debiut w pierwszej reprezentacji. Od 6 lat występuje w Bruk-Becie, dla którego zagrał blisko 200 razy.

Z ogromnym niepokojem patrzy na to, co dzieje się w jego kraju, tym bardziej że ma tam rodzinę, przyjaciół i znajomych. – Kiedy zaczęła się wojna, moi rodzice byli w Charkowie. Przebywali tam przez 12-13 dni, bo opuszczenie atakowanego miasta było niemożliwe. Potem udało im się przedostać na zachód Ukrainy, ale do mnie nie mogą dołączyć.

Tata nie ma jeszcze 60 lat i musi pozostać w kraju, bo do 30 marca może być zmobilizowany. Wszyscy mamy nadzieję, że sytuacja się uspokoi, że coś się zmieni. Jeśli nie, to będę się starał ściągnąć rodziców do Polski – tłumaczy zawodnik i od razu dodaje: – Wielu moich znajomych zostało na miejscu. Ktoś poszedł do armii, ktoś jest w obronie terytorialnej. Z bardzo mi bliskich nikt nie zginął, ale poległo wielu, których znałem, kojarzyłem. Poszli bronić kraju i zginęli.

Bez przebaczenia

1,5-milionowy Charków przez lata kojarzony był z prorosyjską Partią Regionów. Wywodził się z niej niesławny prezydent Wiktor Janukowycz, który w 2014 roku – po Euromajdanie – uciekł do Rosji, a potem został skazany przez sąd w Kijowie za zdradę stanu.

– Wcześniej do granicy było kilkadziesiąt kilometrów. Moi rodacy pracowali w Rosji, mieli tam rodziny, kolegów, znajomych, było wiele codziennych kontaktów. W Charkowie mówiło się po rosyjsku, ale po tym, co stało się 24 lutego, wszystko obróciło się o 180 stopni. Nikt już nie wraca do tego, co było. Do Ruskich czuje się teraz nienawiść i tak będzie przez dekady. Tego, co zrobili i robią, długo nie zapomnimy – podkreśla ukraiński piłkarz.

Grał w Mariupolu

Artem Putiwcew grał też w klubie z miasta, które teraz jest szczególnie doświadczane. – Przez cztery lata grałem w FK Illicziweć Mariupol. Kilka dni temu rozmawiałem z pochodzącym stamtąd Ihorem Tyszczenką, który grał też na polskich boiskach (był zawodnikiem Arki i Śląska – przyp. red.). Mówił mi, że udało mu się wyjechać z oblężonego miasta. Nie wiem jak, bo nie chciał i nie mógł przez telefon o tym opowiadać, ale najważniejsze, że wraz z rodziną opuścił niszczony i bombardowany Mariupol.

Martwiłem się bardzo o niego, graliśmy razem w Illicziweciu i jest moim bliskim kolegą. Brakuje mi słów, żeby opisać, co się tam dzieje. To piękne portowe miasto zostało zrównane z ziemią… Czekamy na spotkanie prezydenta Zełenskiego z tym ich prezydentem. Może to coś da, może ludzie przestaną ginąć… – zawiesza głos nasz rozmówca.

Właściciel mieszkania, w którym Artem żyje od kilku lat, wynajął inny lokal rodzinie z Ukrainy i za darmo pozwolił mieszkać przez 6 miesięcy. – To wielka pomoc. Wielu Polaków pomaga jak może, nie chcąc przy tym pieniędzy. Robią to szczerze, od siebie, od serca. Tym wszystkim osobom chciałbym serdecznie podziękować – podkreśla.

Wierzy w utrzymanie

Doświadczony zawodnik, który w kwietniu będzie miał 100 występów w ekstraklasie, liczy, że beniaminkowi uda się uniknąć degradacji. – Straty nie są duże. Mamy dobry zespół, co pokazujemy wiosną. Walczymy i zapewniam, że tak będzie do ostatniego meczu. Musimy wierzyć w siebie, w swoje umiejętności. Jak byliśmy na zimowym obozie i graliśmy kontrolnie z zagranicznymi przeciwnikami, to nie chcieli wierzyć, że jesteśmy na ostatnim miejscu. Sporo potrafimy, ale jeśli jeszcze bardziej uwierzymy w swoje umiejętności, to będzie dobrze – zaznacza Artem Putiwcew.


Na zdjęciu: Artem Putiwcew z utęsknieniem czeka, aż w jego kraju zapanuje pokój…

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus