Artur Szymczyk: Historyczny sezon

Rozmowa z prezesem Skry Częstochowa, Arturem Szymczykiem.


Z jakim uczuciem zamknął pan sezon 2021/22?

Artur SZYMCZYK: – To był dla nas bez wątpienia historyczny sezon. Ostatni raz nasz klub, choć wtedy pod nazwą Ogniwo, na zapleczu ekstraklasy występował w 1952 roku. Po 70 latach jesteśmy więc znowu w tym wyjątkowym gronie. W dodatku jesteśmy w nim po sezonie pełnym obaw czy damy radę. Trudności, szczególnie infrastrukturalnych, ale też i finansowych, było znacznie więcej niż pomysłów na ich pokonanie.

Wszystko się jednak dobrze skończyło i choć jako beniaminek graliśmy wszystkie mecze na wyjeździe to utrzymanie zapewniliśmy już sobie na dwa mecze przed końcem rozgrywek. W dodatku wygraliśmy Pro Junior System udowadniając, że warto stawiać na polskich młodych piłkarzy. Sztab szkoleniowy spisał się na piątkę z plusem, a może nawet na szóstkę, bo niczego nie mogę chłopakom zarzucić. Naprawdę podsumowując miniony sezon jesteśmy szczęśliwi i to nas mobilizuje do tego, żeby dalej robić to co robiliśmy przez tyle lat, bo to daje efekty.

Czy Skra zaprezentowała dwa oblicza – pierwsze nastawione na punktowanie oraz drugie widowiskowe choć nie dające punktów?

Artur SZYMCZYK: – Ja pójdę w inną stronę oceniając to co się wydarzyło w rundzie wiosennej. Moim zdaniem ten brak punktów, czyli seria remisów i minimalnych porażek po dobrej grze, był efektem zmęczenia i to nie tylko fizycznego. Mentalnie piłkarze w tej wyjazdowej monotonii, bo przecież nie tylko graliśmy, ale i trenowaliśmy na obcych boiskach. Zawodnicy przyjeżdżając do klubu na normalny dzień zajęć nie wiedzieli gdzie ich zawieziemy. I to to jest nasza największa bolączka.

Artur Szymczyk
Artur Szymczyk

Praktycznie nie mamy swojej bazy szkoleniowej więc moim zdaniem to była główna przyczyna naszej słabszej wiosny pod względem punktowym. Świadomość, że I liga to bardzo wysoki pułap, bo jesteśmy przecież w gronie 36 najlepszych drużyn w Polsce, połączona z codzienną niepewnością i warunkami treningowymi na poziomie okręgówki miała się prawo odbić na rezultatach, ale jesteśmy na dobrej drodze, żeby to zmienić i wszystko idzie w dobrą stronę. Wierzę, że jesień będzie naszą ostatnią rundą poza Częstochową.

Czy to zmęczenie spowodowało, że po remisie ze Stomilem w 32 kolejce zawodnicy nie świętowali utrzymania, czy też z powodu wydatków na zabrakło pieniędzy na szampany?

Artur SZYMCZYK: (śmiech). – Jesteśmy skromną drużyną i choć bez wątpienia utrzymanie jest sukcesem to stwierdziliśmy, że świętować będziemy po ostatniej kolejce i szampan oraz inne napoje znalazły się na stołach, przy których z zawodnikami i trenerami świętowaliśmy sukces, a jednocześnie żegnaliśmy się z zawodnikami, którym kończyły się wypożyczenia. Wbrew pozorom było ich jednak mniej niż po wygranych barażach o awans do I ligi rok temu.

Na pewno rewolucja nas jednak czeka, bo dzięki grze u nas wypożyczeni zawodnicy zrobili postęp, a nasz zawodnik z rundy jesiennej Oskar Krzyżak zakończył sezon jako wicemistrz Polski. Pozostaniemy jednak przy tym samym kierunku – szukamy młodych Polaków, bo to się opłaca dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo zwycięstwo w Pro Junior System, w którym liczyliśmy na miejsce w pierwszej trójce, dało nam milion sześćset tysięcy złotych plus wpływ z bonusów więc jeszcze kawałek z kwoty trzech milionów złotych też do nas dotrze.

W sumie jest to około 40 procent naszego budżetu więc pozwoli nam w miarę spokojnie patrzeć na wydatki potrzebne na grę w następnym sezonie. Pracujemy też nad pozyskaniem sponsorów i dodatkowych środków zewnętrznych, żeby dopiąć budżet.

Pojawili się chętni na pozyskanie Jakuba Dziółki?

Artur SZYMCZYK: – Na szczęście tak skonstruowaliśmy kontrakt, że po utrzymaniu przedłużył się z automatu. Jest jednak odstępne, ale jego wysokości nie będę zdradzał. Pojawiły się też inne propozycje, bo trudno było nie zauważyć gry na przykład Adama Mesjasza, który najbardziej świeci w tym kolektywie, ale brawa za ten sezon należy się całej drużynie.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus