Artur Wichniarek: Mówię to, co widzę

 

Jak skomentuje pan wtorkową wygraną biało-czerwonych ze Słowenią?
Artur WICHNIAREK: – Zwycięstwo na pewno nie przyszło nam łatwo, bo były elementy dobrej gry, były indywidualne akcje Roberta Lewandowskiego, które po raz kolejny pozwoliły nam wyjść na prowadzenie i w konsekwencji strzelić trzecią, zwycięską bramkę. Cieszy to, że mamy 25 punktów, cieszy to, że jesteśmy w stanie wygrywać mecze, ale nie cieszy to, że przez długie momenty spotkań nie potrafimy narzucić swojego stylu. Po tych eliminacjach, nie wiem, co ta reprezentacja chce grać.

Dla mnie reprezentacja, którą chciałbym oglądać, to te 65 minut spotkania z Izraelem, kiedy widzieliśmy elementy nowoczesnej piłki nożnej – wysoki pressing, szybkie wyjście z kontratakiem, gra bez piłki, szybka gra piłką, czy chęć jej odzyskania po stracie. Tak grają najlepsze reprezentacje. Jeżeli ci chłopcy pokazali w spotkaniu z Izraelem, że są w stanie rozgrywać takie mecze, to chcielibyśmy, żeby właśnie w takim spotkaniu, jak to ze Słowenią, które ułożyło się nam idealnie, bo przecież już po czterech minutach prowadziliśmy, grali to, co wcześniej.

Tymczasem potem, grając u siebie, przy wypełnionych trybunach, oddajemy inicjatywę i dajemy sobie strzelić gola, a nasz rywal jest zespołem, który gra dojrzalszą piłkę od nas, starając się kontrolować boiskowe wydarzenia. Tego nie chcemy oglądać. W drugiej połowie znowu za łatwo tracimy bramkę. Takich momentów przestoju, takiej szarpanej gry, jest za dużo.

Z czego to wynika?
Artur WICHNIAREK: – Nie wiem do końca… Oczywiście, Jurek Brzęczek mówi, że Artur Wichniarek umie tylko krytykować. Ale chcę powiedzieć, że Artur Wichniarek nie krytykuje, tylko mówi, co widzi. Mam takie spostrzeżenia, taką wizję futbolu i to widziałem przez te ponad sześćdziesiąt minut spotkania w Izraelu. Czyli tam reprezentacja Jurka Brzęczka, ci sami zawodnicy, którzy grali ze Słowenią, pokazali, że potrafią tak grać. Teraz w gestii trenera jest to, żeby wyegzekwować od zawodników, aby w każdym meczu grali w ten sposób.

Może stan murawy w Warszawie miał wpływ na grę polskiego zespołu?
Artur WICHNIAREK: – Dajmy spokój takim dywagacjom. To akurat nie miało wpływu na to, jak graliśmy. Akurat te elementy, o których mówiłem, to można wykonać nawet na Orliku.

Przed nami turniej Euro. Czego możemy się spodziewać?
Artur WICHNIAREK: – Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że te mistrzostwa Europy są taką parodią Euro, bo może się okazać, że grupa, do której trafimy, będzie słabsza od tej, którą mieliśmy w eliminacjach. I grzechem będzie z niej nie wyjść. Mogą się tam znaleźć przypadkowe zespoły poprzez eliminacje Ligi Narodów i różne inne zawiłości tych eliminacji. My musimy jednak myśleć o zupełnie innych rzeczach. O jakich? O tym, jak zagrać z reprezentacją Włoch, z reprezentacją Hiszpanii, czy innymi drużynami, które będą grały lepiej niż Austria, która przyjechała do Warszawy i musieliśmy się bronić, czy Słowenia, która wygrała z nami w Lublanie. Tutaj musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak to chcemy rozwiązać.

Te siedem miesięcy do mistrzowskiego turnieju to dużo?
Artur WICHNIAREK: – To nie jest długi czas, ale chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na pozytywy. Młodzież napiera. Szymański miał wspaniałą jesień. Dostał od selekcjonera szansę i ją wykorzystał. Mamy Bielika, który też trzeba ocenić pozytywnie. Choć akurat w meczu ze Słowenią do siatki trafił Góralski, to dla mnie pierwszym wyborem na tę pozycję w środku pola jest i będzie Bielik.

Ryzyko, które przy tym sposobie agresywnej gry wnosi Góralski, jest bardzo duże. Może być tak, że od 5 minuty będzie się grało z defensywnym pomocnikiem z żółtą kartką na koncie. Przy lepszych drużynach przeciwnicy mogą to wykorzystać. Znamy cwaniactwo boiskowe Włochów, którzy podłożą się pod kolejny faul i okaże się, że od 30 minuty gramy w dziesiątkę.

Co jeszcze zaliczy pan do pozytywów?
Artur WICHNIAREK: – Mamy solidną defensywę. We wspaniałej formie jest Szczęsny, za chwilę po kontuzji wróci Fabiański. Ta formacja z Glikiem w składzie traci mało bramek. Pod tym względem należeliśmy w tych eliminacjach do najlepszych. Z drugiej strony trzeba zauważyć to, że zdobyliśmy 18 bramek. Najmniej z tych zespołów, które wygrały swoje grupy, a na przykład Anglia nastrzelała ich aż 37.

A z tych minusów – co jeszcze by pan wymienił?
Artur WICHNIAREK: – Na przykład gra kombinacyjna w ofensywie. Chodzi o automatyzmy, które powinniśmy widzieć, a ich nie ma. Wchodzą młodzi zawodnicy, ale jak popatrzymy na trzon tej kadry, to nadal w większości są to piłkarze, którzy nie grają ze sobą rok, za kadencji trenera Brzęczka, ale znacznie dłużej. Czyli powinniśmy wymagać takiego automatyzmu w grze. Czegoś, co powinno być charakterystyczne dla gry naszego zespołu.

Za kilka dni losowanie finałów Euro. Koszyk, w którym się znajdziemy, będzie miał znaczenie czy zupełnie nie?
Artur WICHNIAREK: – Chyba z tej grupy na mistrzowskim turnieju wyjdziemy, tylko co potem? Potem zaczną się schody, bo trafimy pewnie na jakiś mocny zespół, ale zobaczymy. Ja nie mówię, że ten projekt się nie uda, ale trzeba też spojrzeć na to obiektywnie.

To znaczy?
Artur WICHNIAREK: – Ja nie krytykuję, żeby kogoś krytykować, bo kogoś nie lubię. Ja tych ludzi szanuję i uwielbiam. Doceniam te ich osiągnięcia, bo są one większe niż moje w trakcie kariery. Mam jednak prawo, żeby mieć swoje zdanie. Inni też to widzą, ale nie mówią tego głośno. Ja tymczasem tę prawdę mówię, bo mnie nie zależy, żeby mnie wszyscy lubili. To nie jest mój cel, a jeżeli ktoś się czuje obrażony, że ktoś trzeźwym okiem patrzy na to, co się tutaj dzieje, to moim zdaniem jest nie na tym miejscu, gdzie być powinien. Śmieszne były komentarze, że Jurek Brzęczek zmiażdżył swoją opinią Artura Wichniarka… Ja jestem dumny, że selekcjoner w ogóle wypowiada się na mój temat, bo w reprezentacji rzadko trener na mój temat coś mówił, a teraz, jak widać, udało mi się to osiągnąć.

Na koniec jeszcze pytanie o Łukasza Piszczka, który pożegnał się z reprezentacją Polski, a z którym był pan razem w klubie Hertha Berlin.
Artur WICHNIAREK: – To jego pożegnanie wyszło wspaniale, bo 66. mecz w reprezentacji, do tego zwycięstwo, cały stadion, szpaler, zagrał więcej niż miał. Podejrzewam, że spokojnie wytrwałby do 89 minuty. Nie mielibyśmy wtedy problemy z roszadą. Łukasz przecież to nie jest emeryt, to nie jest chłopak z brzuszkiem, tylko zawodnik w pełni sezonu. Może trzeba było poczekać z tą jego zmianą, ale to już za nami. A co do niego, to wspaniały piłkarz, wspaniały człowiek. Gratuluję jemu, jego żonie, rodzinie, rodzicom, bo wszystkich ich znam. Mogą być dumni z tego, co ten skromny chłopak z małych Goczałkowic zrobił w wielkim świecie.

 

Na zdjęciu: Artur Wichniarek uważa, że w reprezentacji Polski tkwią wielkie rezerwy.