Austria. Spacer „Czerwonego Byka”


Red Bull Salzburg obronił puchar gromiąc drugoligowego rywala 5:0. Dzień wcześniej został nowym liderem ligi, chociaż ta wznowi rozgrywki dopiero w tym tygodniu.


Pierwszym meczem rozegranym w Austrii po przymusowej przerwie był finał pucharu, w którym broniący trofeum Red Bull Salzburg zmierzył się z drugoligową Austrią Lustenau. Dla drużyny z Lustenau był to drugi udział w finale. W 2011 roku uległa w Wiedniu drużynie Ried 0:2, teraz taki wynik na Woerthersee Stadion w Klagenfurcie był już w 21 minucie. Gole padły w odstępie dwóch minut i miał w nich udział bramkarz Florian Eres. Najpierw z rzutu wolnego z boku boiska zaskoczył go Węgier Dominik Szoboszlai, a następnie dośrodkowaną piłkę odbił tak niefortunnie, że trafiła w nogę Chorwata Dominika Stumbergera i wtoczyła się do bramki.

Dał o sobie znać brak doświadczenia, na co zwracali uwagę w przerwie komentatorzy austriackiej telewizji ORF1. 21-letni Eres w styczniu trafił do Lustenau i był to dopiero drugi jego występ w zawodowej karierze. Oba w pucharze, w lidze nie dane mu było zagrać. Po przerwie pokonali go kolejny obcokrajowcy: Szwajcar Noah Okafor (53), Ghańczyk Majeed Ashimeru (65), a czary goryczy dopełniła piąta bramka Malijczyka Sekou Koity (79), zdobyta… ręką.


Zobacz jeszcze: Trudno opanować emocję


– Graliśmy jak potrafiliśmy najlepiej, ale nic nie mogliśmy zrobić. Salzburg był faworytem i byłoby sensacją, gdyby udało nam się go pokonać – stwierdził po meczu kapitan Austrii, Brazylijczyk Ronivaldo, który z 7 golami był najskuteczniejszym zawodnikiem tej edycji pucharu. Mógł dorobek powiększyć, ale trafił w poprzeczkę.

Salzburg zdobył puchar po raz siódmy, początek zrobił w 2012 roku. We wszystkich triumfach miał udział jego kapitan, 34-letni Andreas Ulmer. Mecz był jednostronnym widowiskiem i jeśli zostanie zapamiętany, to tylko z powodu okoliczności związanych z koronawirusem. Odbył się bez widzów, jednak inne ograniczenia wynikające z pandemii są przestrzegane na ławkach i przed spotkaniem. Jednak gdy zabrzmi pierwszy gwizdek, trudno o przestrzeganie ich na boisku. Trener Salzburga Jesse Marsch kwitował gole trącając się ze współpracownikami łokciem, piłkarze byli bardziej kontaktowi. Kopnięty w głowę Zlatko Junuzović z Salzburga mocno krwawił i konieczny był opatrunek. Po meczu udzielił wywiadu i był tak szczęśliwy z wygranej, że uśmiechnięty bagatelizował sprawę.

Na pucharze nie skończyły się w ubiegłym tygodniu pozytywne zdarzenia dla Salzburga. Dzień przed finałem został nowym liderem ligi, chociaż ta dopiero w tym tygodniu wznowi rozgrywki. Wystarczył do tego prosty zabieg organizacyjny przy zielonym stoliku. Dwa tygodnie temu wolno było trenować tylko w małych grupach z zachowaniem odpowiednich odstępów. Tymczasem do piłkarskich władz ligi trafiły materiały wideo, na których zarejestrowano, że cały zespół LASK trenuje razem. Sprawę „rozkręcił” trzeci w tabeli Rapid. Prezes tego klubu Martin Brueckner najpierw dostarczył materiały o nieprzestrzeganiu protokołu zdrowotnego, a następnie w mediach wyrażał oburzenie, domagając się wzorowej sankcji dla LASK.


Zobacz jeszcze: Oddalone światełko w tunelu


– Piłka nożna to fair play, uczciwość jest dla nas niezbędna – grzmiał prezes. – Zwłaszcza w obecnej sytuacji musimy trzymać się umów. Jeśli fakty zostaną udowodnione, nie możemy ich zaakceptować. Nie możesz zawrzeć umowy i zignorować ją bez wiedzy wszystkich. To prawie doping, nie masz prawa kupić sobie przewagi! Jesteśmy razem w tym kryzysie, chcemy zmierzyć się ze sobą w uczciwej walce. Oczekuję sprawiedliwego potraktowania sprawy przez Federację Austriacką. Musi być surowa kara, jest to absolutnie konieczne.

I surowa kara była. LASK odebrano aż 12 punktów, ale w rzeczywistości jego strata jest o połowę mniejsza, gdyż przed play offem wszystkie zdobyte punkty w fazie zasadniczej (22 kolejki) podzielono przez dwa. Ponadto klub musi zapłacić karę 75 tysięcy euro. To wystarczyło, żeby przestał być liderem. Został nim broniący tytułu Salzburg, który ma 24 punkty, LASK 21, a „kapujący” Rapid 20 i powiększył swoje szanse na start w Lidze Mistrzów. W lidze austriackiej w eliminacjach Champions League startują mistrz i wicemistrz. Tak się składa, ze już w pierwszej kolejce grupy mistrzowskiej zaplanowanej na 3 czerwca Salzburg podejmuje swojego „dobroczyńcę” Rapid. LASK zagra z najsłabszym zespołem grupy Hartbergiem, a w trzecim meczu Sturm zagra z Wolfsbergerem. Dzień wcześniej rozpocznie się rywalizacja 6 drużyn w grupie spadkowej, ligę opuści ostatni zespół tabeli. Teraz jet nim St. Poelten, ale po podziale punktów do najlepszej w grupie spadkowej Austrii Wiedeń traci tylko 4 „oczka”.


Zobacz jeszcze: Grają z udziałem publiczności, ale niewiele to zmienia