Babiarz: Pół zapałki jak sztylet

W najbliższą niedzielę obchodził będzie 30. urodziny. Nie tak jednak wyobrażał sobie wejście w czwartą dekadę życia. Spędzi ten dzień na leżąco. Ze świadomością, że wiosną w zaciekłej batalii o uratowanie miejsca w ekstraklasie nie będzie mógł beniaminkowi pomóc…

Czułeś intuicyjnie, że usłyszysz złe wieści?
Bartłomiej BABIARZ: – Ani przez moment. Byłem bardzo optymistycznie nastawiony, nie spodziewałem się aż takich kłopotów. W ogóle mnie noga nie bolała i nie było na niej śladu opuchlizny. Odczuwałem tylko lekki dyskomfort przy chodzeniu. Nie przyszło mi do głowy, że w tym sezonie już nie zagram.

Kontuzji doznałeś w ubiegłym tygodniu, podczas sparingu z serbskim FK Żarkowo. Początkowo wydawało się, że to efekt przeprostu kolana…
Bartłomiej BABIARZ: – Zderzyłem się z rywalem, próbowałem ustać na nogach i wtedy wpadł na mnie drugi przeciwnik. Noga mi się zablokowała, musiałem zejść z murawy. Fizjoterapeuci odblokowali mi staw kolanowy za linią boczną, ale nie mogłem kontynuować gry. Następnego dnia wróciłem do Polski i zaczęły się badania. Trzeba było jak najszybciej postawić diagnozę.

Mogłeś odetchnąć z ulgą, bo rezonans pokazał, że więzadła są całe. Podejrzewano, że nieznacznie uszkodzona jest tylko rzepka i w najgorszym razie czeka cię kilka tygodni przerwy…
Bartłomiej BABIARZ: – Wszystko stało się jasne dopiero po otwarciu kolana. Operacja miał trwać niecałą godzinę, ale znacznie się przedłużała. Żona czekała na korytarzu i kiedy minął planowany czas zabiegu, wiedziała już, że nie jest dobrze. Od niej dowiedziałem się, że leżałem na stole prawie dwie i pół godziny.

Co powiedział doktor Krzysztof Ficek? Na co dzień zmaga się z poważniejszymi urazami…
Bartłomiej BABIARZ: – To prawda, ale podobno akurat ta moja kontuzja to naprawdę rzadki przypadek. Również tak doświadczony lekarz do tej pory nie spotykał się z nią często. Okazało się, że mam oderwaną chrząstkę na kłykci kości udowej. Jak to powiedział doktor – została zgilotynowana. Nawet kiedy już usłyszałem, co mi dolega, miałem nadzieję, że da się to usunąć, jakoś wyczyścić i za miesiąc lub dwa będę mógł trenować. Chodziło o naprawdę niewielki fragment, taki mniej więcej jak pół zapałki…

Jak spędzisz najbliższe dni?
Bartłomiej BABIARZ: – Jestem już w domu. Nie miałem narkozy, tylko znieczulenie miejscowe. Na nodze mam specjalny stabilizator. Przez tydzień będę praktycznie unieruchomiony, nie ma mowy o zginaniu kolana. W następny piątek mam kontrolę i zobaczymy, co dalej. Myślę jednak, że taką właściwą rehabilitację zacznę nie wcześniej niż za trzy tygodnie, może miesiąc.

Wiosną będziesz z boku obserwował walkę Zagłębia o uniknięcie degradacji. Uda się?
Bartłomiej BABIARZ: – Jestem pewien, że się uda! Zimą klub dokonał naprawdę solidnych wzmocnień. W Chorwacji trenowałem z Lukaszem Gressakiem i Mateuszem Możdżeniem, którzy kandydują do gry w środku pola. Mogę zapewnić, że wniosą do drugiej linii nową jakość. Pozostałe formacje również będą mocniejsze. Nie mam wątpliwości, że kiedy wrócę do zdrowia, Zagłębie nadal będzie zespołem ekstraklasowym.

 

Na zdjęciu: Bartłomiej Babiarz wyprawy na Bałkany nie będzie wspominał dobrze. Rundę rewanżową ma z głowy…