Babskim okiem. Arsenal, Milan… Cracovia

– Ja, na przykład, nie miałabym nic przeciw temu, żeby moja wnuczka nosiła wdzięczne imię… Cracovia. Bardzo ładnie. Nie wiem wprawdzie, czy ktoś w ogóle próbował nadać takie imię swej latorośli, ale bardzo być może, że tak. Bo przecież nie każdy chce, aby ginęła ona w natłoku Zoś, Maryś czy Kryś. Inna sprawa, czy zgodzi się na to urząd stanu cywilnego. Jednak w końcu imię nie jest egzotyczne i łatwo można udowodnić jego związek z kręgiem kulturowym, szczególnie bliskim któremuś z rodziców. Na przykład ojcu, co to od małego był zagorzałym kibicem tego zasłużonego, krakowskiego klubu. Jednak dlaczegóż to na takie rozważania mi się zebrało?

Ano dlatego, że właśnie przeczytałam doniesienia korespondenta Polskiej Agencji Prasowej ze Skandynawii Zbigniewa Kuczyńskiego, który napisał o tym, że 39-letni Szwed David Lind zamierza wytoczyć sprawę o dyskryminację, bo odmówiono mu prawa do zmiany imienia na… Tottenham. A kilka innych osób dostało zgodę na używanie imienia Arsenal! No i teraz pan Lind procesował się będzie ze swoim urzędem skarbowym, bo w Szwecji zajmuje się on także ewidencją ludności i przyjmuje podania o zmiany imion i nazwisk. Pana Linda poinformowano jednak, że Tottenham nie ma nic wspólnego ani ze szwedzką kulturą, ani językiem, więc nie może być imieniem. A imię Arsenal nadane być miało jeszcze przed rokiem 2017, w którym to zmieniono przepisy na bardziej restrykcyjne. Jednak Lind nie ma zamiaru się poddawać.

Babskim okiem. Stworzeni dla siebie

Oskarżył więc urzędników o to, że ci kibicują odwiecznemu rywalowi Tottenhamu i poleciał z tym do prasy. Na łamach dziennika „Expressen” stwierdził, że czuje się dyskryminowany, że ograniczana jest jego wolność osobista i łamane są prawa człowieka. Wynajął adwokatów i chce podać urząd do sądu. Imię Tottenham chce mieć wpisane do paszportu. I już! A jak nic nie wskóra, to zmieni obywatelstwo na… norweskie. A to jest przejawem prawdziwej desperacji, bo przecież wiadomo, że Szwedzi i Norwegowie specjalnie się nie kochają. Nadawanie zaś dzieciom imion piłkarskich klubów jest w tej rodzinie już prawie tradycją. Córka i zięć owego pana – także zagorzali kibice – dali swemu synowi na imię Milan. Bo oni kochają ten właśnie klub.

No i pan Lind powołał się też zaraz na przykład bardziej liberalnej Norwegii, gdzie mieszka niejaki Ulf Tottenham Larsen, a z kolei jedna z tamtejszych rodzin, kibicująca Liverpoolowi, dała dziewczynce na imię Ynwa, co jest skrótem klubowego hymnu „You’ll never walk alone”. A ksiądz – który dziecko chrzcił – był tym imieniem wręcz zachwycony. Przyznał, że on też kibicuje temu klubowi i prawie całą mszę poświęcił futbolowi i jego wielkiej, i jakże ważnej roli w życiu.

 

Na zdjęciu: Arsenal to klub wyraźnie uprzywilejowany. Jego imię nosi przecież kilku szwedzkich obywateli. I pewnie nie tylko szwedzkich.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem