Babskim okiem. Aż po grób

– Coś na ten temat mogę powiedzieć, bo mój stary zagorzałym kibicem od zarania dziejów przecież jest. I właściwie trudno się dziwić, bo jest to gra prosta, a ile emocji ze sobą niesie. W żadnym wypadku jednak nie chcę w tym miejscu nad poziomem naszej piłki się rozwodzić. Co to, to nie. W ogóle o piłce chciałabym jedynie słów parę powiedzieć, bo właśnie dowiedziałam się, że sztokholmski klub AIK postanowił zaproponować swoim najzagorzalszym fanom kupno imiennych wejściówek ważnych… do końca życia. Ma to być taka zakontraktowana miłość aż po grób. To rzeczywiście coś nowego. Cena takiego „biletu” to 189 100 koron, co w przeliczeniu daje jakieś 17 i pół tysiąca euro. No, nieźle.

Nasz ulubiony i niezawodny korespondent Polskiej Agencji Prasowej ze Skandynawii Zbigniew Kuczyński, w swej korespondencji o tym informującej zaraz wyjaśnił, że nic tu nie jest przypadkowe, a cena jest taka, ponieważ zainspirowana została datą powstania klubu, co miało miejsce w roku 1891 i było to pierwsze stowarzyszenie sportowe w stolicy Szwecji. Oczywiście, jeśli ktoś za taką cenę wejściówkę kupi, od razu przewidziano dla niego miejsce w loży z cateringiem. Nikt się jednak nie spodziewa, żeby tłum do kas walił drzwiami i oknami. Nie wszyscy chcą też zaraz wiązać się takim „węzłem małżeńskim” na całe życie, a i inwestycja w ten dożywotni bilet też żadną intratną lokatą bankową, solidnie oprocentowaną, nie jest.

No chyba, że tym „procentem” miałyby być sukcesy odnoszone przez futbolistów AIK. Koszt zaś owej inwestycji miałby się zacząć zwracać – jak to obliczono, biorąc pod uwagę aktualne ceny biletów – po 38 latach! Ale przecież miłości do piłki wycenić nie sposób. To po prostu wartość bezcenna. No więc zobaczymy, czy ten pomysł znajdzie uznanie w oczach co bogatszych szwedzkich piłkarskich fanów? W końcu milionerów w gronie zarażonych futbolową gorączką nie brakuje. I to na całym świecie. A piłkę kochać rzeczywiście można, bo to – jak mawiał niezapomniany trener Kazimierz Górski – prosta gra i nie potrzeba do niej filozofii. W końcu idzie tu o to, żeby jedynie strzelić jedną bramkę więcej niż przeciwnik.

No i jest to samo życie, bo czasem się wygrywa, czasem przegrywa, a czasem remisuje. I dopóki piłka w grze – wszystko jest możliwe… Więc może i te karnety, sankcjonujące ową miłość do futbolu aż po grób, przyjmą się? Ale tak sobie myślę, że niekoniecznie trzeba mieć aż tyle forsy, aby naprawdę kochać ten jeden, jedyny klub i wiernie mu kibicować.

Uwaga, Czytelnicy!

Z powodu trudności organizacyjnych jednego z dystrybutorów prasy dziennik „Sport” nie we wszystkich dotychczasowych punktach sprzedaży będzie dostępny. Za kłopoty – mamy nadzieję, że przejściowe – naszych Czytelników przepraszamy.

Gdzie można kupić „Sport”?

„Sport” w niezmienionym nakładzie będzie dostępny w dobrze rozwiniętej sieci sprzedaży Kolportera i Garmondu, w salonikach prasowych, między innymi na dworcach i stacjach benzynowych, w dużych centrach handlowych i sklepach.