Babskim okiem. Chapeau bas
No i jest ku temu okazja szczególna. Kamil Stoch znów bowiem pokazał klasę. Więc czapki z głów przed mistrzem, bo to mu się bezsprzecznie należy. Pewnie już wszyscy wiedzą, że skoczek z Zębu – na uroczystej gali zorganizowanej w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego, na której podsumowano nasze osiągnięcia w czasie ostatnich igrzysk – postanowił 120 tysięcy złotych, które otrzymał za swój złoty medal zdobyty w Pjongczangu, oddać do podziału członkom sztabu współpracującego ze skoczkami.
– Taki dzień to świetna okazja, aby docenić również tych, których na co dzień nie widać. Dziękuję Wam za wszystko. Moim obowiązkiem jako zawodnika jest powiedzieć kilka słów o tych, których tu z nami nie ma. Cały sztab szkoleniowy to osoby, którym wiele zawdzięczamy. Spędzają z nami wiele czasu, dzielą radości i porażki. Z całego serca im za to dziękuję. Chciałbym podzielić się w nimi tą nagrodą. Albo… w całości pójdzie do nich – stwierdził, bo Kamil Stoch człowiekiem małostkowym nie jest.
Brawo! To, co zrobił nasz najlepszy skoczek, budzi mój szacunek. 120 tysięcy złotych to całkiem zgrabna sumka i pewnie wielu trudno by się było z nią rozstać. Powiedzieć wprawdzie można, że Kamil Stoch nieźle w tym sezonie zarobił, ale nie mam zamiaru niczego tu wyliczać. Na każdego franka, euro czy złotówkę zapracował solidnie, uczciwie i w pełni na to zasłużył.
Za dobrą pracę należy się dobra płaca. A on przecież był w tym sezonie najlepszym z najlepszych. A teraz okazał się nie tylko wielkim skoczkiem, ale również człowiekiem z klasą. Oddał publicznie swą nagrodę ludziom, o których istnieniu miliony kibiców, podziwiających sukcesy naszych skoczków, często nawet nie wiedzą. Ale dał im nie tylko pieniądze, lecz i satysfakcję. Pokłonił się im głęboko i z szacunkiem. Pokazał, że potrafi naprawdę docenić to, co robią i stwierdzić, że bez nich pewnie takich wspaniałych osiągnięć by nie było. Może pokazał też innym, że warto patrzeć dalej niż tylko na koniec własnego nosa. Podkreślił rolę i znaczenie ludzi drugiego planu. Z szacunkiem mówił o tym, co robią. Chapeau bas, panie Kamilu. Tym razem przed panem. Bo to, co pan zrobił, było znacznie więcej warte niż te 120 tysięcy.