Babskim okiem. Dzień Hymnu

Mazurek Dąbrowskiego został oficjalnie ustanowiony naszym hymnem narodowym 26 lutego 1927 r. Od tego też czasu, każdego roku, tego właśnie dnia, obchodzimy Dzień Hymnu.


Może nie wszyscy o tym wiedzą, bo jakoś za głośno o tym nie jest. A szkoda, bo przecież wiedzieć warto… W końcu jest to jeden z naszych narodowych symboli. Na stadionach, boiskach, w halach sportowych czy na lodowiskach… Na wszystkich sportowych obiektach Mazurka Dąbrowskiego słuchamy często. Tam chyba właśnie najczęściej. I zawsze wywołuje wzruszenie i bardziej jednoczy nas, wszystkich Polaków. Nasz hymn usłyszano już chyba na wszystkich boiskach i stadionach na wszystkich kontynentach, bo przecież sportowe zawody odbywają się wszędzie i oglądają je miliony.

Grano hymn przed meczami naszych reprezentacji… Grano gdy nasi stawali na podium… Wygrywali, bili rekordy, pozostawiali rywali w tyle, więc byli dzięki temu znakomitymi propagatorami naszych narodowych, biało-czerwonych barw. Najlepszymi ambasadorami naszego kraju. Byli, są i będą. I chwała im za to… Hymn najczęściej kojarzy się nam z sukcesem, wielkim i ważnym wydarzeniem… Grają go najlepszym. Nasi mistrzowie stali się więc znakomitymi popularyzatorami Mazurka Dąbrowskiego i naszych tradycji. Więc naprawdę niech ten dzień będzie świąteczny.

Śpiewajmy nasz hymn. Wcześniej oczywiście nauczywszy się wszystkich jego zwrotek. Bo – uderzmy się w piersi – nie wszystkie znamy. No i jeszcze wiedzieć by wypadało, że nasz hymn powstał latem 1797 roku, a wykonany został po raz pierwszy w lipcu, tegoż roku… A ostatnio, dokładnie w Dniu Hymnu, ta specjalna nagroda – jaką jest przecież odegranie hymnu zwycięzcy – przypadła naszemu znakomitemu skoczkowi, Piotrowi Żyle, który znów został mistrzem świata na normalnej skoczni. I na dodatek obronił ten mistrzowski tytuł. Ta trudna sztuka udała się przed nim tylko Adamowi Małyszowi. A Pan Adam po raz pierwszy oglądał mistrzostwa jako prezes.

Zapytany zaś przed zawodami o to, czy i tym razem będą medale dla naszych reprezentantów, odparł, że „być muszą”. Sprawdziło się. W końcu taki fachowiec, jak on, mylić się nie mógł. A Piotrek dokonał w Planicy rzeczy prawie niemożliwej. Może nie niemożliwej, ale piekielnie trudnej. Po pierwszej serii był dopiero trzynasty, ale w drugiej oddał skok, który dał mu zwycięstwo. Znany dziennikarz sportowy, Andrzej Person, porównał ten wyczyn do skoku w dal Boba Beamona. Tamten nazwano kiedyś skokiem w XXI wiek. Ten też był znakomity… Widać ta „13” okazała się jednak szczęśliwa. Ale, przede wszystkim, to Piotrek Żyła pokazał klasę! I oby tak dalej!


Na zdjęciu: Najpierw gratulacje od kolegów, a potem podium, medale, hymn…

Fot. Kacper Kirklewski/PressFocus