Babskim okiem. Igrzyska w… bańce

Czego przede wszystkim należy teraz życzyć sportowcom? Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia.


Już niedługo, bo 4 lutego, rozpoczynają się przecież XXIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, a coronavirus nie ustępuje i atakuje z całą mocą. Ale ponieważ trzeci poniedziałek stycznia, czyli – jak twierdzą znawcy przedmiotu – najbardziej depresyjny dzień w roku, mamy na szczęście za sobą, to teraz musi być już tylko lepiej. Zatem nawet, jeśli te igrzyska mają być przeprowadzone w ścisłym reżimie sanitarnym – w tak zwanej bańce, co znaczy, że wszyscy muszą być zaszczepieni, a ich kontakty z osobami postronnymi będą bardzo ograniczone, i że będą musieli zachować odpowiedni dystans i oczywiście nosić maseczki – to i tak wielkim sukcesem jest to, że w ogóle dojdą do skutku.

A w końcu przecież pokazy mistrzów, które odbyły się tradycyjnie na zakończenie mistrzostw Europy w łyżwiarstwie figurowym w Tallinie – przeprowadzone tak właśnie – mimo, iż wyglądały może nieco „kosmicznie” za sprawą tegoż maseczkowego dodatku, niczego ze swej atrakcyjności na pewno nie straciły. No i tu muszę dodać, że dla nas były one wyjątkowo miłe i interesujące, bo wzięła w nich udział reprezentantka Polski, Jekatierina Kurakowa, która w stolicy Estonii wywalczyła świetną, piątą lokatę. Wcześniej żadnej Polce nie udało się zajść tak wysoko, a największym naszym osiągnięciem były siódme miejsca Anny Rechnio i Zuzanny Szwed.

No i dzięki temu tysiące łyżwiarskich fanów znad Wisły, siedzących przed telewizorami, miało chwile radości i satysfakcji. Bo Kurakowa pojechała naprawdę świetnie i osiągnęła życiowy rezultat, po raz pierwszy w karierze pokonując barierę 200 punktów. Ale wracając do owej bańki… Przecież innego wyjścia nie ma. A jeśli ktoś nie chce się do tych rygorów stosować, to zostanie zdyskwalifikowany i wyląduje na kwarantannie, za którą z własnej kieszeni zapłaci. A koszt pobytu w takim wyznaczonym przez organizatorów hotelu jest spory, bo to podobno może być nawet – w przeliczeniu na złotówki – i kilkanaście tysięcy PLN.

Te wszystkie covidowe obostrzenia wielu jednak wręcz przerażają. Doszło nawet do tego, że najprawdopodobniej Biały Dom nie wyśle, jak to zawsze dotąd bywało, do Pekinu swego dyplomatycznego przedstawiciela… A z tego wynika, że strach jest jednak wielki. No i wszystko wskazuje na to, że w stolicy Chin w ogóle brakować będzie kibiców. Na trybunach ma zasiąść jakaś ich garstka. Specjalnie wyselekcjonowanych i przetestowanych. A czym jest sport bez fanów? Pewnie z głośników słychać będzie nawet głośny doping, ale… nie zastąpi to przecież wsparcia tych prawdziwych.

Na szczęście mamy telewizję i oczywiście wszystko to obejrzymy sobie wygodnie, siedząc w fotelu. Prawie jakbyśmy byli na stadionie. Ale prawie robi jednak różnicę. Zatem czy to będzie naprawdę to? No cóż? Takie czasy. I oby szybko minęły i żebyśmy nie musieli oglądać zamaskowanych mistrzów.


Na zdjęciu: Zamaskowani mistrzowie.
Fot. PressFocus