Babskim okiem. Jak poderwać Nataszę?

– Właśnie z wielkim zainteresowaniem przeczytała informację o tym, że Argentyńska Federacja Piłkarska wydała specjalny poradnik dla udających się na mundial do Rosji, w którym znalazł się rozdział mówiący o tym jak… poderwać Rosjankę.

Jak to? A miały być wyłącznie wizyty na stadionach, kibicowanie na meczach, no – ewentualnie – zwiedzanie Kremla. Ups… I co teraz z tym fantem zrobić? Panie małżonki i przyjaciółki kibiców mogą się poczuć nieco zaniepokojone. To prawda, że już w chwilę po tym, jak fragmenty owego poradnika trafiły do mediów, kontrowersyjny rozdział usunięto, ale… Może postanowiono uzupełnić go o porady – w tym względzie – dla kibicek? Cha! Cha! Cha!

Wprawdzie jak równouprawnienie, to równouprawnienie, ale żarty jednak na stronę. Przecież nie od dziś wiadomo, że futbol jest najukochańszym sportem wszystkich stuprocentowych mężczyzn, i to na całym świecie, panie zaś stanowią bardzo niewielki odsetek kibicowskich rzesz. To takie męskie hobby, a piłka kopana jest prawdziwą i największą miłością menów. No i panie mają teraz niezły orzech do zgryzienia. Czy jednak, tak na wszelki wypadek, z szanownym małżonkiem na te mistrzostwa nie pojechać? Bo to przecież nigdy nic nie wiadomo i lepiej na wszystko oko mieć. Coś mi się wydaje, że owa wpadka bardzo więc przyczynić się może do spopularyzowania futbolu wśród płci pięknej.

A może to był taki fortel, który – bardzo prawdopodobne – udać się może. No a autor tej osławionej już części poradnika bardzo pięknie i mądrze radził. Pisał, że panowie mają być czysto i schludnie ubrani, no i oczywiście szarmanccy. Każda kobieta taką właśnie radę mężczyźnie by dała, bo sama by chciała, aby tak było. Bardzo więc możliwe, że jednak jakaś przedstawicielka płci pięknej za tym wszystkim stała, a ów rozdział był bardzo przemyślaną i perfidną prowokacją. Zwłaszcza, że autorzy owego poradnika strasznie mocno idą w zaparte i zaklinają się, że to tylko jedna z osób opracowujących ów feralny fragment gafę popełniła, a teraz oni wszyscy oczami świecą.

Ja, na szczęście, żadnych dylematów z tym związanych mieć nie muszę. Mój stary – tradycyjnie – przed telewizorem zasiądzie, aby Orłów naszych do boju zagrzewać. A tam to ja już go sobie przypilnuję.