Babskim okiem. Jaśniejsza strona życia

Sport jest jedną z tych dziedzin życia, które dają nam radość. Jak jest to ważne, nikomu chyba tłumaczyć nie trzeba.


Z wielką radością przyjęliśmy więc do wiadomości, że nasz Robert Lewandowski rozegrał 100. mecz w Lidze Mistrzów, a następnie odzyskał pozycję lidera klasyfikacji europejskich strzelców i to w fantastycznym wręcz stylu! We wszystkich bowiem rozgrywkach, biorąc pod uwagę jego udział w meczach drużyn klubowych i narodowych, „Lewy” zdobył w tym roku aż 60 goli. Naprawdę jest się czym pochwalić, bo to świetny rezultat. Przecież takie tuzy jak Cristiano Ronaldo czy Lionel Messi mają „ledwie” powyżej 40 bramek. No i pięknie! Biorąc zaś pod uwagę popularność futbolu w naszym kraju, Lewandowski jest bezsprzecznie numerem 1 na liście tych, którzy teraz takich – tak bardzo przecież potrzebnych – pozytywnych wrażeń nam dostarczają. Tacy jak on podtrzymują Polaków na duchu i chwała im za to! Nasz rodak w sporcie, który bezsprzecznie króluje na świecie, a już na pewno w Europie, przynosi też wiele sławy i splendoru swemu rodzimemu krajowi, za co jesteśmy mu bezgranicznie wdzięczni i z czego jesteśmy bardzo dumni.

A niewiele też brakowało, aby jeszcze większą frajdę, i jeszcze większą niespodziankę sprawił nam Hubert Hurkacz. W jego przypadku zabrakło chyba… odrobiny doświadczenia. Hubert Hurkacz przegrał bowiem w Paryżu z Novakiem Djokoviciem, zwycięzcą turnieju, ale schodził z kortu przy gromkich brawach, a także… samego zwycięzcy. Bo jego klasę Serb w pełni docenił, składając mu gratulacje po meczu, a po cichu dziękując pewnie Bogu za to, że Polaka pokonał. Bo Hurkacz był przecież ledwie dwie piłki od zwycięstwa, a wszystko rozstrzygnęło się w dramatycznym tie-breaku, na koniec trzeciego seta. Niestety, Hubert w decydującym momencie – pewnie przez wspomniany brak doświadczenia – popełnił błędy i Djoković mógł się cieszyć ze zwycięstwa nad trudnym rywalem. A ten skromny 24-latek z Wrocławia nigdy wcześniej aż tak wysoko nie zaszedł.

W rankingu ATP jest teraz 9. tenisistą globu, do 8. miejsca brakuje mu ledwie 54 punktów, ale dzięki świetnym występom w tym roku uzyskał awans do turnieju finałowego, który od niedzieli będzie rozgrywany w Turynie. Hurkacz to nasza tenisowa przyszłość. Legendarny Wojciech Fibak także jest przekonany, że „Hubi” nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, bo – jak stwierdził w jednym z wywiadów – pod względem wszechstronności i talentu nie ma prawie żadnych słabości; gra znakomicie w obronie i ataku, wszystko potrafi, świetnie się porusza. Zatem Fibak widzi go bardzo wysoko, bo wierzy w jego umiejętności. My zresztą też wierzymy, że dzięki sukcesom Hurkacza – chociaż na chwilę – uda się nam zapomnieć o tych wszystkich, zewsząd się na nas walących, problemach…


Na zdjęciu: Hubert Hurkacz w tym roku osiągnął już bardzo wiele, ale może jeszcze więcej.

Fot. PressFocus