Babskim okiem. Kto bogatemu zabroni?

Ale niech będzie… Sportowy światek obiegła właśnie wiadomość, że Victoria i David Beckhamowie postanowili w swej posiadłości w Cotswolds wybudować – za 30 tysięcy funtów – trawiasty kort, bo chcą, aby ich syn Romeo miał komfortowe warunki do gry w tenisa. W końcu kto bogatemu zabroni? A te 30 tysięcy to dla Beckhamów żadne pieniądze. No i warto zainwestować w to, aby chłopak został kiedyś „Davidem Beckhamem światowego tenisa” – jak to na łamach dziennika „Daily Mail” stwierdziła pani Victoria, mama przyszłej gwiazdy tenisowych kortów.

Pomysł rodził się czas jakiś. 16-latek brał lekcje u najlepszych, bo i u Andy’ego Murraya i Karoliny Woźniackiej czy też Bułgara Grigorija Dimitrowa. A ten ostatni autorytatywnie oświadczył, że chłopak ma talent i potencjał. To był oczywiście miód na serca rodziców przyszłego mistrza, bo oboje tenis kochają i spotkać ich można na widowni prawie wszystkich wielkich turniejów, a na Wimbledonie to już obowiązkowo.

Nie da się ukryć, że dzięki rodzicom, ich koneksjom – i ich pieniądzom – droga Romeo do wielkiej kariery może być lekka, łatwa i przyjemna. No, może przesadziłam, bo pracować chłopak będzie oczywiście musiał ostro, ale wsparcie będzie miał przeogromne. Pożyjemy, zobaczymy. Może rzeczywiście, kiedyś, będzie nawet słynniejszy niż ojciec?

Ale to jestem naprawdę w stanie zrozumieć. I w końcu kort przy posiadłościach – nawet nie tak bogatych jak ta Beckhamów – to żadna znów wielka atrakcja. I nie zrobili tego, aby zyskać poklask czy kogoś zadziwić. Co innego taka sexylaska, jak Maud Le Car, profesjonalna surferka. Otóż ta pani postanowiła zadziwić świat i pływać na desce w… szpilkach!!!

I prawie cały świat oniemiał, bo przecież już samo chodzenie na szpilkach to duża sztuka. A cóż dopiero surfowanie!? Ci, których z wrażenia nie zatkało, wymownie stukają się w czoło.

Cokolwiek by jednak o tym sądzić, to rzeczywiście pani tej udało się skupić na sobie uwagę światowych mediów. No i o czym by tu jeszcze poplotkować? Otóż znów dał o sobie znać słynny Eddie „Orzeł”.

58-letni dziś Eddi Edwards, który zdobył wielką popularność w czasie igrzysk olimpijskich w Calgary w roku 1988 i zasłynął jako… najgorszy skoczek w historii tego sportu, znów do Calgary przybył, bo chce wspierać kandydaturę tego miasta. Trudno się dziwić, bo „Orzeł” zawdzięcza mu przecież bardzo wiele.