Babskim okiem. Mocarni młociarze

Tu nie ma na nas mocnych. Polskim młociarzom nikt nie podskoczy, bo rzut młotem stał się naprawdę polską konkurencją.


A świadczą o tym znakomite osiągnięcia naszych reprezentantów – Anity Włodarczyk, nieodżałowanej Kamili Skolimowskiej, Tadeusza Ruta, Szymona Ziółkowskiego, Wojciecha Nowickiego, no i oczywiście Pawła Fajdka. Dwaj ostatni to aktualnie panujący mistrz olimpijski i mistrz świata. Rywalizacja obu tych panów to znakomity sposób na osiąganie przez nich coraz to lepszych wyników. Każdy z nich chce być lepszy… Lepszy od tego drugiego i od… siebie. Tego z wczoraj. A przecież chcieć to móc. No i to oczywiście tylko na dobre wychodzi. Im, nam, wszystkim. I jaki to piękny dla nas widok, kiedy to tych dwóch dżentelmenów, trzymając nad głowami biało-czerwone flagi, paraduje po stadionach z medalami. Oni triumfują, a my pękamy z dumy. Pewnie też dlatego ta lekkoatletyczna konkurencja cieszy się u nas coraz większym zainteresowaniem. I to aż takim, że dla niektórych dzieciaków stała się nawet nowa zabawą podwórkową, którą jest rzut uwiązaną na sznurku, wypełnioną piaskiem, butelką… Ale rzut młotem ma oczywiście swoją historię.

I jak się okazuje, dość odległą, bo sięga starożytności – nawet okolic 2000 roku przed naszą erą. Jego prekursorami byli mieszkańcy Irlandii, Szkocji i Anglii. Podobno zaś głównym inicjatorem tej dziś lekkoatletycznej konkurencji, był jeden z mitycznych królów Irlandii, który podczas zawodów zorganizowanych w trakcie pogrzebu swojej matki, złapał koło wozu za oś, obrócił dookoła głowy i… rzucił. Inni mówią też o królu Henryku VIII, który w XIV wieku rzucał kowalskim młotem… Bo lubił. A później koło zastąpiono kamieniem przymocowanym do drewnianej rączki… No i w końcu rzut młotem trafił i na sportowe areny. Bo niby dlaczego można rzucać dyskiem czy oszczepem, a młotem nie? A od 1900 roku, od igrzysk w Paryżu, w olimpijskie szranki ruszyli panowie. Panie pojawiły się na rzutni dopiero w roku 2000, w Sydney.

A my – jak dotąd – w olimpijskim dorobku w tej konkurencji mamy 10 medali. Brąz Tadeusza Ruta z 1960, z Rzymu, i Malwiny Kopron z 2020, z Tokio, złoto Kamili Skolimowskiej i Szymona Ziółkowskiego z Sydney oraz Anity Włodarczyk z lat 2012, 2016 i 2020. A z dwójki rywalizujących ze sobą panów, to Wojciech Nowicki zdobył złoto w Tokio, dodając je do brązu z Rio, a Paweł Fajdek wywalczył w stolicy Japonii brąz. Ta ich sportowa rywalizacja powoduje, że obaj osiągają coraz lepsze wyniki. A o to przecież idzie. I trwa to już od wielu, wielu lat, a konkretnie od roku 2009, kiedy to po raz pierwszy spotkali się na zawodach, mając po lat 20. A Paweł Fajdek ma jednak jeszcze i dodatkowy doping. Ośmioletnią córkę, Lailę, która bardzo nie lubi, gdy tato nie zdobywa medalu. Żeby temu zapobiec, dała mu więc specjalną maskotkę. Na szczęście. Jak widać wywiązała się ze swego zadania znakomicie. Teraz Laila będzie na pewno zadowolona.


Na zdjęciu: Dwaj wielcy rywale – Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek.
Fot. PressFocus