Babskim okiem: Orła cień

Strasznie mi tej zimy żal – westchnęła moja ulubiona sąsiadka. – Chyba zwariowała pomyślałam i nawet w czoło popukać się wymownie chciałam, ale na szczęście nie zdążyłam. Bo ona, rozwijając temat stwierdziła, że jej wcale nie o śnieg czy mróz szło, ale o… narciarskie skoki, które – jak wiadomo – największą miłością Polaków przecież są.

A nikogo nie trzeba przekonywać, że to skoków tak bardzo nam będzie teraz brakować. I to jak! Przecież tak fajnie i miło było patrzeć jak to nasz Kamil Stoch kładł na łopatki wszystkich rywali. I wtedy morze biało-czerwonych flag widać było i twarze szczęśliwych kibiców znad Wisły, którzy wiernie za naszymi Orłami po świecie jeździli, żeby na własne oczy te triumfy oglądać.

A te miliony przed telewizorami, które na to skakanie czekały. Jakież to piękne dni były… Na szczęście jednak jeszcze Planica przed nami, ale potem miesiące skokowej posuchy będą. Więc tęsknić będziemy – nie ma co ukrywać – okrutnie.No i wspominać, jak to miło było grzać się w promieniach sukcesów.

Bo też Kamil lał w tym sezonie rywali, jak chciał. Dosłownie na łopatki ich kładł. I to totalnie. Co zresztą uczciwie przyznała norweska prasa. Po prestiżowym cyklu Raw Air zgodnie też okrzyknęła Polaka „totalnym zwycięzcą całego sezonu”, a dominację gospodarzy w ostatnich zawodach skwitowała krótko, pisząc, że była to „nagroda pocieszenia” lub – jak kto woli – „plaster na ranę” .

Bo rzeczywiście wcześniejsze porażki Norwegów w tym turnieju jakże bolesne były. Dzięki zaś wieściom z Krainy Fiordów, jakie dostarczył nasz ulubiony korespondent Polskiej Agencji Prasowej ze Skandynawii Zbigniew Kuczyński, zacytować możemy co celniejsze sformułowania tamtejszych mediów, wychwalających naszą „Rakietę z Zębu”.

Komentatorzy telewizji NRK, transmitującej cały morderczy i wyczerpujący turniej Raw Air stwierdzili bez ogródek, że „to Polak pokazał bez żadnych wątpliwości, że jest obecnie najlepszym skoczkiem narciarskim świata i zwycięzcą totalnym tego sezonu”.

Dziennik „Dagbladet” napisał natomiast, że „polska gwiazda narciarskich skoków nie dała się wytrącić ze swego zwycięskiego transu”. A „Aftonbladet” wyraźnie podkreślił, że chociaż „groźny człowiek z wąsami” – czyli Robert Johansson – przez dobę rozgrzewał norweskich sympatyków skoków i wygrał w świetnym stylu ostatni konkurs, to i tak nie dał rady polskiemu gwiazdorowi”.

No nic dodać, nic ująć. No może tylko to, że polski Orzeł latał w tym sezonie najwyżej i najdalej, a cała reszta pozostawała wyraźnie w jego cieniu.