Babskim okiem. Polak potrafi

Za co kochamy naszych sportowców? Chyba przede wszystkim za to, że to dzięki nim możemy pękać z dumy, gdy oni wygrywają, a my powiedzieć możemy – nasi górą!


Kiedy stają na mistrzowskim podium, a w pokonanym polu znajdują się ich wielcy rywale. Kiedy okazuje się, że to właśnie nasz rodak jest tym najlepszym z najlepszych i pokazał wszystkim, że Polak potrafi. Doskonale pamiętamy przecież, jak to 30 lipca 1980 roku, w czasie moskiewskich igrzysk, zachował się Władysław Kozakiewicz, wygrywając konkurs skoku o tyczce. Skoczył najwyżej, a potem pokazał światu ów słynny gest… zwycięstwa. A wygrać na Łużnikach naprawdę łatwo nie było i do tego potrzebny był prawdziwy hart ducha. Ale on dał radę. I to jak! A jego słynny gest jest do dziś, znanym chyba wszystkim, symbolem nie tylko zwycięstwa, ale także umiejętności radzenia sobie z wszelakimi przeciwnościami. Teraz taki właśnie „gest Kozakiewicza” zademonstrował Robert Lewandowski. I to było naprawdę fantastyczne. Żaden tam więc Messi czy Ronaldo. I żadne miliony arabskich szejków, które doprowadzić miały piłkarzy Paris Saint-Germain na sam szczyt. To w końcu my, Polacy, mamy prawdziwy brylant, Roberta Lewandowskiego, który – może nieco w przenośni – ale pokazał rywalom ten tak dobrze znany, polski „znak firmowy”.


Przeczytaj jeszcze: Babskim okiem. Mission… possible?


Więc nawet jeśli my sami siedzimy sobie wygodnie w fotelu przed ekranem TV i tylko ściskamy kciuki za naszego idola, to jednak też – chociaż trochę – czujemy się jak zwycięzcy. A jakie to jest piękne uczucie. Żeby tego doświadczyć, przed telewizorami zasiadły więc miliony Polaków. Finał Ligi Mistrzów cieszył się ogromnym zainteresowaniem naszych fanów futbolu, a mecz z udziałem Roberta Lewandowskiego oglądało prawie 9 milionów telewidzów. To chyba rekord. Ale przecież spełniały się właśnie marzenia milionów fanów futbolu znad Wisły. Bo w końcu cóż z tego, że Lewandowski gra w Bayernie. To jest nasz człowiek, który wiele dokonał też, grając w reprezentacji biało-czerwonych, w koszulce z orłem na piersi. I jak to miło słyszeć teraz, jak sportowi komentatorzy z całego świata powtarzają to polskie nazwisko. Marzenia czasem się spełniają. Zwłaszcza kiedy tak żmudnie i solidnie – latami – się na to pracuje. Robert Lewandowski też coś o tym wie. Marzył o tym od dziecka. I właśnie napisał na Twitterze coś bardzo ważnego. Coś, co powinno być chyba życiowym mottem nas wszystkich, jeśli tylko do czegoś dążymy i naprawdę chcemy to osiągnąć. „Nigdy nie przestawaj marzyć. Nigdy się nie poddawaj i pracuj ciężko, aby osiągnąć swój cel”.

– Zapamiętajmy ten wpis, jeśli sami też chcemy coś osiągnąć. Polskie przysłowie mówi przecież wyraźnie, że bez pracy nie ma kołaczy.


Na zdjęciu: To, czego dokonał Robert Lewandowski, jest największym sukcesem Polaka w historii światowej piłki nożnej.

Fot. PressFocus