Babskim okiem. Przyjaciółka Chaplina

O Idze Świątek, dziś najsłynniejszej tenisistce świata, wiemy wszystko. No, prawie wszystko… Wścibscy dziennikarze wyczerpali już chyba cały zestaw pytań.


Przecież opowiadać musiała nawet o tym jak robi… makijaż. Dziś więc nie będzie o niej, ale o jej też wielkiej i słynnej poprzedniczce – Jadwidze Jędrzejowskiej. Bo któż z nas pamięta, że była finalistką Wimbledonu, Roland Garros czy US Open? Że była najwybitniejszą polską tenisistką do czasów Agnieszki Radwańskiej? Czy że jako pierwsza w PRL otrzymała tytuł „Zasłużonej Mistrzyni Sportu”? Albo, że w roku 1938 Polski Związek Tenisowy przyznał jej tytuł mistrzyni Polski, chociaż turniej w ogóle się nie odbył? A nie rozegrano go tylko dlatego, że ona nie mogła w nim wystąpić… I że przez dłuższy czas mieszkała w Katowicach, na Brynowie. To przysłowiowy rzut beretem od naszej redakcji…

Ale tu chciałabym napisać o jej wyjeździe do Ameryki i zabawnym spotkaniu z Charlie Chaplinem, słynnym aktorem kina niemego, a właściwie napisać by należało – jego wielką gwiazdą. Jędrzejowską, kiedy przypłynęła do Ameryki, witała w porcie – jak donosił ówczesny „Przegląd Sportowy” w korespondencji z amerykańskiego tournee tenisistki w roku 1937 – cała polska kolonia.

A ona wyglądała jak gwiazda filmowa, pięknie ubrana, z naręczem kwiatów… Chociaż ci, którzy ją znali, opowiadali o tym, że nigdy, nawet wówczas, kiedy była u szczytu sławy, nie było w niej ani krzty pychy. Do mistrzostw Ameryki tenisowa gwiazda przystąpiła oczywiście w roli faworytki, ale szczęście jej nie dopisało. W finale przegrała. Na dodatek złapała kontuzję. Obserwowała więc różne turnieje z trybun.

No i siedząc tak na widowni w Los Angeles, wdała się w wymianę zdań z siedzącym obok niej widzem, który – mówiąc krótko – o tenisie miał pojęcie słabe albo żadne. Zaś jego uwagi dotyczące tego, co się na korcie działo, były – delikatnie rzecz ujmując – jak kulą w płot. Krewka Polka nie miała zamiaru tego słuchać, więc wyraziła swoje oburzenie. No i wywiązała się kłótnia. Dość zresztą ostra. Ale takie rzeczy się zdarzają i przechodzi się nad nimi do porządku dziennego. Pewnie tak byłoby i tym razem, gdyby się nie okazało, iż pan ów to… Charlie Chaplin. Na dodatek filmowy idol pani Jadwigi. Skończyło się więc na porozumieniu stron i wielu późniejszych pogawędkach, nie tylko na tenisowe tematy.

W gronie swych znajomych Jędrzejowska miała oczywiście wielu innych, znanych i sławnych. Był wśród nich król Szwecji Gustav V, z którym grywała w parze. I kiedy podczas wojny zarabiała na życie, pracując w jadłodajni, on chciał ją zabrać do swego kraju. Ale ona z tej propozycji nie skorzystała. Może też dlatego, że zaangażowana była w działalność konspiracyjną… A gdy gospodę zamknięto, pracowała w fabryce obuwia. Kiedy zaś Niemcy zaproponowali jej, by grała na terenie III Rzeszy, krótko i stanowczo stwierdziła, że zakończyła sportową karierę…


Na zdjęciu: Tenisiści walczą o takie właśnie puchary, sławę, pieniądze i – co chyba najważniejsze – miłość i uwielbienie kibiców.

Fot. PressFocus