Babskim okiem. Teatr jednego aktora

Już myślała, że przyjdzie jej jedynie wspominać czasy sukcesów Grzegorza Filipowskiego czy Doroty i Mariusza Siudków, a tu miła niespodzianka. Po latach znów obejrzeć mogła w gronie najlepszych także i naszych łyżwiarzy. Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew wytańczyli na mistrzostwach Europy piąte miejsce – najlepsze w historii polskich tańców na lodzie. Patrząc na to, co na tafli w Mińsku pokazali podopieczni Sylwii Nowak-Trębackiej, można mieć nadzieję, że dalej będzie jeszcze lepiej. Łyżwiarze toruńskiego Axla pokazali klasę, pojechali świetnie, nie przestraszyli się rywali, a wręcz przeciwnie, to oni napędzili strachu konkurencji. No i teraz czekamy oczywiście na potwierdzenie tego, że zadomowią się na stałe nie tylko w europejskiej, ale i światowej czołówce.

Sukcesy odnoszone przez Natalię i Maksyma nie świadczą jednak – niestety – o sile polskiego łyżwiarstwa figurowego. Aż chciałoby się powiedzieć, że jest to… teatr jednego aktora. Jedynego naszego duetu, który w ogóle na światowych lodowiskach się liczy. A reszta? Nad resztą chciałoby się właściwie zaciągnąć zasłonę milczenia. Nikt z pozostałych naszych reprezentantów nie znalazł się w Mińsku nawet w finale. Ani solistka, ani solista, ani druga para taneczna, a w konkurencji par sportowych w ogóle nas zabrakło. Więc, tak naprawdę, nie bardzo się jest z czego cieszyć. A przyszłość tego sportu w naszym kraju budzić może jedynie niepokój. To prawda, że łyżwiarstwo figurowe nie jest dyscypliną ani łatwą, ani tanią. Ale – podobno – dla chcącego nic trudnego. Niestety, kołem ratunkowym dla tego sportu ma być u nas nadal import.

Ostatnio bardzo głośno zrobiło się o najnowszej nadziei polskiego łyżwiarstwa, rewelacyjnej solistce, 17-letniej Rosjance Jekatierinie Kurakowej, która nie mogąc się przebić przez gąszcz rywalek w swym kraju, zdecydowała się reprezentować biało-czerwone barwy. Katia jest już oczywiście mistrzynią Polski, który to tytuł zdobyła bez najmniejszego problemu, ale na międzynarodowej arenie będzie mogła nas reprezentować dopiero za rok, co wynika z przepisów Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej, dotyczących zmiany barw narodowych. Mamy więc prawie pewność, że za rok, w mistrzostwach Starego Kontynentu, odniesiemy sukces i w tej konkurencji. To na pewno cieszy. Ale mówienie, że dziś wszyscy tak przecież robią i czasem to właściwie już nie wiadomo nawet kto, kogo reprezentuje, sprawy nie załatwia.

Na zdjęciu: Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew, piąta para taneczna ostatnich mistrzostw Europy. Jedyni nasi łyżwiarze liczący się na międzynarodowej arenie.