Babskim okiem. Wielobój

To znaczy zakupy, sprzątanie, gotowanie. Normalka. I przy tej okazji moje dotychczasowe rekordy w tym względzie bić pewnie będę. W podnoszeniu ciężarów na przykład, bo – jak wiadomo – ciężkie siaty ze sklepu przytargać do domu trzeba. A jak sprzątam, to zawsze mam przed oczami… curlingowców. W końcu nikt przecież nie potrafi tak szlifować szczotką lodu jak właśnie oni. Prawdziwe mistrzostwo. Ich doświadczenia bardzo mi się do froterowania parkietów przydają. Do stania zaś przy kuchni mocne mięśnie nóg mieć trzeba, więc dobrze by było jakieś przebieżki poćwiczyć, które po świętach też bardzo mogą się przydać, żeby zbędne kilogramy zrzucić. I śmiać się nie ma z czego, bo w pracach domowych kondycja naprawdę się przydaje. Stale to mojemu staremu, który przed telewizorem wysiaduje, powtarzam.

On woli jednak swoim futbolistom kibicować, co – niestety – na jego tężyznę fizyczną wpływ ma opłakany. Ale szkoda moich nerwów, żeby mu to po raz setny tłumaczyć. Jednak tym razem i ja nieco przedświąteczne prace domowe zaniedbałam i na telewizyjnym ekranie pooglądałam sobie europejskie gwiazdy mojej ukochanej gimnastyki, które swój wielobój prezentowały. Okazja ku temu była naprawdę szczególna, bo do Szczecina największe tuzy tego sportu przyjechały, aby zmierzyć swe siły w najważniejszej imprezie Starego Kontynentu. Na trybunach tłumy. Widać sport ten u nas wielką popularnością się cieszy. A naprawdę było co podziwiać. Więc w pełni solidaryzuję się z fanami tego sportu, którzy w Netto Arenie zgotowali owacje na stojąco Holendrowi Epke Zonderlandowi, za jego naprawdę mistrzowski układ ćwiczeń na drążku czy gorąco oklaskiwali 19-letnią Francuzkę Melanie De Jesus Dos Santos, która stała się prawdziwą gwiazdą tej imprezy.

Babskim okiem. Bolt do… Guinnessa

Szkoda tylko, że ci miłośnicy wspaniałych ewolucji na przyrządach gościom jedynie kibicować mogli. Nikt bowiem z biało-czerwonych do finałów się nie załapał. Prawdę mówiąc – tak po cichu – to jednak na jakiś, chociaż jeden, finał liczyliśmy. Niestety. Nasi więc – razem z publicznością – też mogli podziwiać z trybun najlepszych w Europie. Pewnie im się to przyda. Ale czy szybko uda się im dorównać? Od najlepszych dzieli nas bowiem – jak się niestety okazało, delikatnie mówiąc – sporo. Więc skoro ten gimnastyczny wielobój nam nie wyszedł, wróciłam do kuchni, do swego wieloboju świątecznego. A naszym gimnastykom lepszych startów w przyszłości życzę. Wszystkim zaś, świątecznie, wszystkiego naj, naj, naj!

 

Na zdjęciu: W czasie gimnastycznych mistrzostw Starego Kontynentu w Szczecinie, europejska czołówka zademonstrowała wiele wspaniałych ewolucji. Niestety, nasi reprezentanci finały tej imprezy obejrzeli sobie… z trybun.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ