Babskim Okiem. Wokół Wielkiej Pętli

Muszę przyznać, że bardzo lubię oglądać w telewizji kolarskie wyścigi, a moim ulubionym jest właśnie Tour de France.


Najstarszy i najsłynniejszy wyścig kolarski świata. Le Grand Boucle – czyli Wielka Pętla, jak mawiają Francuzi – której 109. już edycja trwa. Organizowany jest corocznie od roku 1903 z przerwami jedynie w latach I i II wojny światowej.

Muszę jeszcze koniecznie dodać, że dzięki kolarstwu wiele się też nauczyłam… Jest bowiem tym sportem, który wychodzi – a właściwie powiedzieć by może należało, że wyjeżdża – do ludzi. Ale na żywo kibicować można kolarzom tylko przez moment. Przemkną obok nas i… tyle ich widzieli. To dopiero telewizja dała nam możliwość zobaczenia tego wszystkiego, co się na trasie i wokół niej dzieje. Możemy to sobie wszystko dokładnie pooglądać, czasem i parokrotnie. Bo co ciekawsze momenty aż się o to proszą, a od czego są powtórki? No i zobaczyć można nie tylko samą sportową walkę, ale i piękne okoliczności przyrody, i poznać najróżniejsze ciekawostki z okolic, przez które peleton jedzie. Kibice kolarscy mogą się dzięki temu różnych rzeczy dowiedzieć.

Bo peleton mija i królewskie posiadłości, i ruiny zamków, i inne zabytkowe budowle. Albo ZOO, albo malownicze jeziora czy urokliwe nadmorskie zakątki… Kolarstwo może więc reklamować turystykę. Aż dziw, że biura turystyczne jeszcze o tym nie pomyślały? Chociaż może się mylę? Kolarstwo bardzo się do tego nadaje, bo zawody w innych dyscyplinach odbywają się głównie na stadionach czy w halach. Mamy więc sportowe emocje, turystyczne atrakcje i na dodatek różne inne przeżycia. Uważać bowiem trzeba, bo wścibskie oko kamery wypatrzeć może wszystko. No, prawie wszystko. Już wręcz anegdotyczna jest sprawa… rozwodu, do którego doszło kilka lat temu, gdy pewien pan małżonek, oglądając w TV transmisję z wyścigu, zobaczył na plaży swoją ślubną z jakimś facetem, w sytuacji dość intymnej.

Dzięki telewizyjnym kamerom możemy towarzyszyć zawodnikom przez cały wyścig. Być tuż obok nich, w każdym momencie. Jednak są tacy, którzy chociaż przez moment chcą znaleźć się jak najbliżej swych idoli. Wokół trasy wyścigu są więc nieprzebrane tłumy. A niektórzy, jadąc poboczem, chociaż przez minutkę potrafią dotrzymać kolarzom tempa. Jest się potem czym chwalić! Wśród tych, gromadzących się wzdłuż trasy kibiców są i ci, którzy zapragnęli rozreklamować samych siebie. Tak, jak ten „pomysłowy Dobromir”, który obok szosy, na wysokości kilku metrów nad ziemią, umieścił na linach swój rower i przez chwilę pedałował… nad peletonem. A jeszcze inny wlazł z rowerem aż na kościelną wieżę, bo koniecznie chciał się zaprezentować szerokiej publiczności.

Jak widać, ciekawie jest nie tylko na trasie, ale na jej poboczach też…


Na zdjęciu: Wzdłuż trasy wyścigu gromadzą się nieprzebrane tłumy.
Fot. PressFocus.pl