Babskim okiem. Z przytupem

Ale co tam jej babskie łzy? Przecież po zwycięstwie Dawida Kubackiego w Predazzo, ze szczęścia popłakał się nawet sam Adam Małysz. Po prostu nie można było się nie wzruszyć, kiedy kibice biało-czerwonych gromko śpiewali – w tym tak szczęśliwym dla nas miejscu, gdzie wspaniałe sukcesy odnosili też kiedyś i Adam Małysz, i Kamil Stoch – „Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski”… No bo nasi odnieśli w Italii naprawdę wspaniały sukces i wracali do kraju w glorii zwycięzców. Kubacki pierwszy, Stoch trzeci… A Kubacki był też tym, który sprawił, że mogliśmy zapisać na koncie jeszcze jeden triumf – osiemdziesiąte zwycięstwo dla Polski w tej wielkiej imprezie. Polak wygrał – jak się to mówi – z przytupem.

Przerwał serię zwycięstw wielkiego faworyta Ryoyu Kobayashiego, co jeszcze kilka dni temu wydawało się absolutnie niemożliwe. Widać siódemka jest dla Japończyka pechowa. Więc chyba dlatego nie przeszedł do historii jako pierwszy ze skoczków, który wygrał – pod rząd – siedem konkursów Pucharu Świata. Kubacki powiedział dość i Japończyk, zamiast wygrać po raz kolejny, był dopiero… siódmy. No i nagle okazało się, że Kobayashi żadnym nadczłowiekiem nie jest i też przegrać może. Świadomość tego z pewnością ułatwi teraz zadanie innym. 28-letni Kubacki pokazał naprawdę wielką klasę, odnosząc swoje pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata. Warto było czekać tak długo, bo dotychczas startował w Pucharze Świata 169 razy.

A że dobrego nigdy za wiele, czekamy na kolejny taki sukces i prosimy o bis… Mam nadzieję, że stanie się to wkrótce, bo już w ten weekend mamy konkursy Pucharu Świata w Zakopanem. Kobayashi pewnie nie odpuści, ale nasi wiedzą przecież jak zwyciężać mają. Zagraniczna prasa rozpisuje się teraz o… niemożliwym Polaku. Nad Wisłą słychać głosy, że Dawid Kubacki w końcu się odnalazł. Nie wiemy wprawdzie co piszą japońskie gazety, ale może niektóre z nich wspominają, że Kubacki zakochał się w skokach, mając ledwie 5 lat, kiedy to na ekranie telewizora zobaczył jak skacze… Kazuyoshi Funaki. I kto mógł wtedy przypuszczać, że ten chłopak pokona kiedyś innego, wielkiego, japońskiego mistrza.