Babskim okiem. Zakatarzeni

A… psik! Ale mi się kichnęło! Coś za bardzo kicham. Widać jestem zakatarzona. Właściwie napisać by należało „zakatarzona”, bo nie jest to zwykły katar, który trwa zwykle siedem dni, lub – jak kto woli – tydzień.


Ten trzymał mnie będzie prawie do świąt, czyli tak długo, jak w Katarze trwać będą piłkarskie mistrzostwa. No i stąd to „zakatarzenie”. Cały świat ogarnęła dziś bowiem prawdziwa futbolowa gorączka. To naprawdę epidemia. Mamy więc „zakatarzony” glob… Bo piłka nożna to przecież bez wątpienia najpopularniejszy ze sportów. No i chcę koniecznie dodać, że czas na ten mundial wybrano znakomity. Bo to dni spod znaku zodiakalnego Strzelca.

A co w piłce liczy się najbardziej? Co uwielbiają kibice i co przynosi najwięcej satysfakcji zawodnikom? Oczywiście celne strzały na bramkę. Właśnie one są solą tego sportu. Więc wszystko pasuje jak ulał. Na dodatek – jak wiadomo – Strzelca cechuje temperament oraz zamiłowanie do przygód i… zabawa. Nic dodać, nic ująć. Bo to wszystko daje nam piłka. Niektórzy przygotowywali się do tych mistrzostw nie tylko na stadionach.

W Meksyku, w parafii Świętego Gabriela, Jezus ubrany został nawet w taki sam strój, jaki noszą na boisku reprezentanci tego kraju… A dzięki telewizji dowiedziałam się też, czego to dokonać może miłość do futbolu, jeśli ten sport kocha się aż tak bardzo. No i znów padło na Meksyk. Jeden z tamtejszych fanów piłki postanowił nawet nauczyć się języka polskiego, jak tylko usłyszał, że piłkarze z jego kraju są w grupie z reprezentacją znad Wisły. Dziś pan ten całkiem nieźle włada polszczyzną. A przecież zawiłości tego trudnego jednak języka zaczął poznawać dopiero w kwietniu.

Więc rzeczywiście – chcieć, to móc. I on nie tylko mówi po polsku, ale wiele też o Polsce wie. Dlatego poprosił o opiekę nad mundialem Matkę Boską Częstochowską. Bo – jak powiedział – wtedy piłkarze grać będą jeszcze lepiej. Ku wielkiej radości widzów oczywiście… Prawda jest też taka, że piłka zmieniła nawet rytm życia wielu z nas. I idzie o całkiem przyziemne sprawy. No bo jak pani domu ogląda mecze, to nie chce się jej nawet do kuchni zaglądać. Właściwie nie ma na to czasu. No i okazać się też może, że droga do tej kuchni znacznie się… wydłużyła. Bo często, aby do niej wejść, obejść trzeba „strefę kibica”. Przemknąć za plecami wgapionych godzinami w ekran telewizyjny facetów, wściekłych kiedy zasłoniło się im chociaż centymetr ekranu. Bo strefa między okiem kibica a ekranem musi być BEZWZGLĘDNIE pusta… Żeby nic nie zakłóciło odbioru i – broń Boże – nic ważnego nie umknęło.

Mistrzostwa to wielkie piłkarskie święto. Obchodzimy je raz na cztery lata i wówczas chcemy się tą piłką w znakomitym wydaniu nasycić. Chcielibyśmy obejrzeć wtedy jak najwięcej goli, podziwiać wielkie gwiazdy futbolu, pooddychać tą szczególną atmosferą. No i cieszyć się z sukcesów naszych. Żeby było co wspominać. Czasem jednak trzeba budować optymizm przed kolejnymi meczami. Bo nie zawsze i nie wszystko jest po naszej myśli. Ale… dziś i tak jest nieźle, bo wcześniej bywało znacznie gorzej. A jak mawiał nieodżałowany trener Kazimierz Górski, każdy mecz można przecież wygrać, przegrać albo zremisować… No i piłka jest okrągła, a bramki są dwie…


Na zdjęciu: Polska! Biało-czerwoni! Zawsze jesteśmy z wami!

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus