Bąk: Sousa nie znał tej drużyny!

Rozmowa z Jackiem Bąkiem, 96-krotnym reprezentantem Polski


W 2021 roku kadra zagrała aż 15 spotkań. Odczuł pan przesyt meczami międzypaństwowymi?

Jacek BĄK: Wiadomo, że nie. Jestem kibicem reprezentacji i chciałbym tych meczów jak najwięcej – ale w dobrym wykonaniu. Kiedyś grało się mniej spotkań, ale świat się kręci i idzie do przodu.

Rok zaczął się od zatrudnienia Paulo Sousy, więc cała jego kadencja mieści się dokładnie w 2021 roku. Czy po tych 12 miesiącach uważa pan, że obsadzenie go w roli selekcjonera kosztem Jerzego Brzęczka było dobrym wyborem?

Jacek BĄK: Uważam, że ten wybór był średni. Nie jest to powalający trener, którego mecze ogląda się z otwartą buzią. Czekamy na baraż z Rosją i on będzie teraz kluczowy. Aczkolwiek dotychczasowe spotkania nie wyglądały zbyt dobrze. Traciliśmy bardzo dużo bramek i to było rażące. Sousa nie znał reprezentacji i ktoś mu z boku podpowiadał. Widać, że dopiero ją badał.

Czyli można być optymistą, że jego wiedza jest teraz większa i powinno być lepiej.

Jacek BĄK: Na pewno tak. Mecz z Rosją będzie podsumowaniem jego dotychczasowej kadencji. Wygramy i zmierzymy się kimś z pary Szwecja – Czechy, ale właśnie to spotkanie w Moskwie będzie najważniejsze. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i pojedziemy na mistrzostwa świata. Dopiero okaże się, czy zatrudnienie go to był dobry, czy zły ruch. Teraz jeszcze słychać, że Sousą interesuje się Flamengo. Nie wiem, ile w tym prawdy.

Sousa powiedział, że takie zainteresowanie nie jest niczym nowym, bo ono istnieje już on ponad roku, ale on się tym nie interesuje i skupia tylko na barażach oraz chęci gry na mundialu.

Jacek BĄK: A co miał powiedzieć? Że myśli o zagranicznym klubie? Bez sensu, wiadomo, że musi odbijać piłkę. Dupa Maryny – za przeproszeniem. Ma wygrać, a jeśli nie, to dostanie kopa w tyłek i poleci stąd. Krótko i na temat.

Jak sam pan zauważył, kadra za Sousy traci dużo goli. Obaj z Brzęczkiem mają niemalże identyczne bilanse bramkowe – Portugalczyk 37:20, Polak 36:20. Ale Brzęczek rozegrał 9 spotkań więcej. Można więc stwierdzić, że kadra Sousy jest bardziej ofensywna, a kadra jego poprzednika była bardziej defensywna i asekurancka. Który styl bardziej pana przekonywał?

Jacek BĄK: Każdy lubi futbol otwarty, kiedy więcej się dzieje. Gdy strzelamy gole, to się cieszymy, ale za to gry tracimy – to wtedy jest płacz. Taka jest piłka nożna, więc… trudno powiedzieć. Sousa przeszedł na pewno na inny styl gry, który nie do końca nam pasuje. Wszystko ma swoje plusy i minusy, bo to po prostu dwaj inni trenerzy i dwa zupełnie różne spojrzenia na futbol.


Jacek Bąk
Fot. Tomasz Folta/Pressfocus

Od Euro minęło pół roku i kilka kolejnych meczów, więc już zupełnie na chłodno można zapytać, co powinno się zrobić lepiej, aby ten wynik na mistrzostwach był inny?

Jacek BĄK: Na pewno trzeba było inaczej podejść do meczu ze Słowacją. On zaważył. Źle kryliśmy w obronie i źle broniliśmy podczas stałych fragmentów gry. Milan Szkriniar zdobył bramkę będąc bez krycia, ktoś tam się „obciął”, dodatkowo Grzegorz Krychowiak zobaczył czerwoną kartkę… Nie można było tego przegrać. Gdybyśmy ze Słowacją zagrali tak zaangażowani jak z Hiszpanią, to byśmy ją zjedli. Obudziliśmy się za późno, a potem jeszcze kompletnie nam nie wyszedł ten ostatni mecz ze Szwecją.

Rok 2021 to także komplet eliminacji do mistrzostw świata. Cel został spełniony, miejsce za Anglikami zajęte. Jak pan ocenia te kwalifikacje?

Jacek BĄK: Wiadomo, że Anglików nie mogliśmy przeskoczyć, więc bierzemy to drugie miejsce i walczymy dalej. Nie ma co się oszukiwać, bo to nie były jakieś porywające mecze. Nie można przegrywać spotkań u siebie, jak to miało miejsce na koniec z Węgrami. To była ta słynna afera z Robertem Lewandowskim, a czegoś takiego nie powinno w ogóle być. Zawodnik przyjeżdża na kadrę, żeby grać, a nie wybierać sobie mecze, które mu odpowiadają. Nie udało się wywalczyć rozstawienia, spotkanie z Węgrami zaważyło, a to duży minus dla Sousy. Po pierwsze, gralibyśmy mecz barażowy u siebie, co byłoby dla nas przewagą, a po drugie – straciliśmy dużo pod względem finansowym. W dzisiejszych czasach to także jest bardzo ważny aspekt futbolu.

Który mecz roku wspomina pan najlepiej?

Jacek BĄK: Z Hiszpanami. Utkwił mi w głowie najbardziej, bo graliśmy z wielkim zaangażowaniem. Wiadomo, że było w nim trochę szczęścia, ale właśnie o takie podejście do meczu chodzi w futbolu – o walkę o każdy centymetr boiska. Jeśli Polska będzie grała podobne spotkania, to będziemy wysoko. Najpierw każdy zawodnik musi dać sto procent zaangażowania, a potem dorzucić do tego to, co ma najlepszego pod względem piłkarskim. Wtedy mecze wyglądałyby dużo, dużo lepiej.

Polska przegrała w 2021 roku cztery mecze – z Anglią, Słowacją, Szwecją i Węgrami. Która porażka zabolała najbardziej?

Jacek BĄK: Najbardziej rozczarowała mnie Słowacja. Wiadomo, to była inauguracja wielkiego turnieju, ale w drugiej kolejności jest mecz z Węgrami. Trener, k…., powybierał sobie nie wiadomo co. Lewandowski tu będzie grał, tu nie. Takie pier…, za przeproszeniem. W każdym razie te właśnie porażki były kluczowe w tym roku.

Czego w tym roku panu brakowało i co pana zdaniem reprezentacja powinna poprawić w roku 2022?

Jacek BĄK: Chciałbym, żeby nastąpiła poprawa gry w obronie. Żeby poprawiła się koncentracja i żebyśmy nie tracili tylu bramek po stałych fragmentach gry. Mamy wysoki zespół. Jest Kamil Glik, Jakub Moder, Paweł Dawidowicz i tak dalej, więc nie możemy tracić tylu goli w ten sposób, bo to jest niedopuszczalne. Wiadomo, że najłatwiej o tym mówić, ciężej wykonać. Jednak wszyscy muszą być za to odpowiedzialni, być bardziej agresywni w polu karnym, a nie tylko stać i patrzeć na kolegów. Trzeba być boiskowym skurczybykiem. Jeśli to zostanie poprawione, będzie lepiej. Gdy nie traci się tylu goli, nastroje są lepsze i wszystko lepiej funkcjonuje.


Na zdjęciu: Jacek Bąk nie gryzie się w język i reprezentacji Polski za 2021 rok ma sporo do zarzucenia.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus