Baraż o ekstraklasę. Górnik Łęczna dołączył do elity

W Łęcznej wiedzieli, co robią, gdy w kwietniu, dwa miesiące przed końcem sezonu, przedłużony został trenerski kontrakt Kamila Kieresia.


Akurat wtedy zespół był w kryzysie, po serii siedmiu remisów w dziewięciu meczach spadł z drugiego miejsca na sam dół strefy barażowej, ale finisz Górnika był piorunujący. „No cóż, nie od dziś wiadomo, że mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą” – powiedział rozluźniony już trener, gdy opróżniono butelki szampana, skończyła się runda honorowa jego drużyny z pucharem większym chyba niż ten, który dają za zwycięstwo w Lidze Mistrzów i umilkły owacje nielicznej grupki kibiców z Łęcznej oraz oklaski doceniających klasę rywala kibiców ŁKS. To było wyraźne nawiązanie do niedawnych wypowiedzi trenera ŁKS Marcina Pogorzały, który chwalił… wielkie jaja swoich zawodników po meczu z Arką.

Kamil Kiereś dobrze zna smak awansów, bo osiągnął ich w swojej trenerskiej karierze już kilka: w Bełchatowie z GKS do ekstraklasy, w Łęcznej i w Tychach do I ligi. Pochodzący z Piotrkowa 46-letni szkoleniowiec jako piłkarz nie przebił się przez III ligę, ale teraz rekompensuje to sobie sukcesami jego drużyn. Dwa lata temu Górnik był bardzo nisko, bo po spadku z ekstraklasy nie utrzymał się w I lidze. „Postawiono mi wtedy zadanie szybkiego powrotu do I ligi, co się udało osiągnąć, ale o ekstraklasie nie było jeszcze mowy. Ten sezon w I lidze miał być tylko rekonesansem przed atakiem na szczyt w następnym. Ale skoro „okno pogodowe” się otworzyło…” – mówił po meczu. Wspomniał też, że miesiąc temu, także po meczu z ŁKS w Łodzi przegranym wówczas przez Górnika 1:3, był na łódzkim stadionie w podłym nastroju, bo wydawało się, że szansa ucieka. Ale udało się pozbierać trapiony kontuzjami zespół, wrócili kluczowi zawodnicy Paweł Wojciechowski, Bartosz Śpiączka, Przemysław Banaszak i Górnik znów zaczął „grać swoje”.

Kiereś zdawał sobie sprawę, że jego drużyna w Łodzi nie będzie dominować. Dobrze wiedział, jak zagrać – zagęścić obronę, ale nie za blisko własnej bramki, nie dopuści

przede wszystkim do strzałów najgroźniejszego strzelca w łódzkiej drużynie Pirulo. Wyszedł mu tylko jeden strzał, ale zaledwie w poprzeczkę. „To nie było szczęście, to taktyka” – zapewniał trener nie bez racji, zwracając uwagę na groźne kontry swojej drużyny (po jednej z nich Siergiej Krykun zdobył z podania Michała Maka zwycięską bramkę już w 12 minucie) i na dopracowane rzuty rożne i wolne, które powodowały panikę w łódzkiej obronie, a po jednym z dośrodkowań Paweł Baranowski trafił strzałem głową w poprzeczkę.

W drużynie ŁKS zabrakło Arkadiusza Malarza, którego po meczu w Gdyni nie udało się „poskładać” i Kamila Dankowskiego, który wrócił z Wybrzeża z tak poważną kontuzją kolana, że czeka go kilkumiesięczna przerwa. Można teraz spekulować, czy Malarz przy bramkowej akcji zachowałby się inaczej niż jego młody zastępca, który jednak w paru innych sytuacjach bronił bez zarzutu.

„Górnik to doświadczony zespół, bardzo dobrze broniący. Nie mogliśmy znaleźć sposobu na przełamanie tej defensywy” – rozłożył bezradnie ręce trener ŁKS Marcin Pogorzała. – „Kierowałem dobrym zespołem, wspaniałymi ludźmi. Teraz będę się starał im pomóc w nowej roli” – mówił żegnający się z funkcją pierwszego trenera szkoleniowiec, który zdawał sobie sprawę, że był w tej roli tylko tymczasowo i znów będzie tylko asystentem. Ale tego doświadczenia nikt mu nie odbierze.

Polskie baraże zakończyły się sensacyjnym sukcesem, i w pierwszej, i w drugiej lidze, drużyn zajmujących szóste miejsca po rundzie zasadniczej. Okazuje się jednak, że to nic szczególnego, bo takie są prawa barażów. Wprawdzie w Anglii do ekstraklasy awansował trzeci w tabeli Brentford, a do Championship – trzeci w League One Blackpool, ale w Hiszpanii zwycięzcą barażu o awans został zespół Vallecano (też szósty, jak Górnik), a we Włoszech piąta Venezia.


ŁKS Łodź – Górnik Łęczna 0:1 (0:1)

0:1 – Krykun (12 min.)

ŁKS: Arndt – Wolski, Moros, Marciniak, Klimczak – Pirulo, Dominguez (77. Tosik), Rozwandowicz (77. Sekulski), Trąbka, Gryszkiewicz (59. Janczukowicz) – Ricardinho (82. Rygaard). Trener Marcin Pogorzała.

Górnik: Gostomski – Kukułowicz (75. Goliński), Baranowski (70. Pajnowski), Midzierski, Leandro – Michał Mak (75. Matei), Cierpka (60. Kalinkowski), Tymosiak, Krykun – Banaszak, Śpiączka (75.Wojciechowski). Trener Kamil Kiereś.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 2621. Żółte kartki: Pirulo – Cierpka, Banaszak, Tymosiak

Piłkarz meczu Tomasz Midzierski.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus