Baraże o III ligę. Zwycięski remis Polonii

Przed rokiem był smutek i żal, bo awans zabrał Polonii rywal z sąsiedniego Radzionkowa. Tym razem była radość i uczucie spełnienia. Bytomianie po czterech latach znów więc walczyć będą o III-ligowe punkty i już dziś można powiedzieć, że czekają ich emocjonujące mecze m.in. z Ruchem Chorzów, ROW-em Rybnik, Gwarkiem Tarnowskie Góry, rezerwami Górnika Zabrze czy Śląska Wrocław.

Puchary i gratulacje

Gdy zabrzmiał ostatni gwizdek środowego spotkania, przez wypełnione trybuny stadionu Szombierek, na którym w minionym sezonie bytomianie podejmowali rywali, wybuchał ogromna radość, ale jednocześnie słychać było oddech ulgi. Członkowie sztabu szkoleniowego padli sobie w ramiona, to samo uczynili zawodnicy. Władze Śląskiego ZPN, z prezesem Henrykiem Kulą i wiceprezesem Jarosławem Brysiem, wręczyły zwycięzcom okazały puchar i okolicznościowy dyplom, w imieniu podokręgu bytomskiego gratulacje i puchar przekazał wiceprezes Julian Rakoczy, a potem były chóralne śpiewy z kibicami.

Ambicja kapitana

W rolę wodzireja wcielił się kapitan zespołu [Marcin Lachowski], bodaj najszczęśliwszy uczestnik tegorocznych baraży, i trzeba przyznać, że spisał się równie dobrze jak kilka minut wcześniej na boisku. – Bardzo mi zależy na pomyślnym przejściu przed ten dwumecz. Zagram w nim dla klubu, jego kibiców, miasta i siebie. Utożsamiam się z Bytomiem i chciałbym dołożyć cegiełkę do awansu – mówił na naszych łamach przed decydującą batalią. O ile w pierwszym spotkaniu pozostała nieco w cieniu pozostałych jego uczestników, o tyle w rewanżu był już pierwszoplanową postacią.

Baraż o III ligę. W punkcie wyjścia

Brał udział w niemal każdej akcji, oddał najwięcej strzałów, walczył przed i w polu karnym. Do gry takiego Lachowskiego kibice byli przyzwyczajeni. Uderzenia w jego wykonaniu trudno było zliczyć i wymienienie ich mijałoby się z celem, ale dwa zasłużyły na szczególną uwagę. W 52 min doświadczony zawodnik przymierzył z wolnego tuż przy słupku, ale w porę interweniował Michał Majda, parując piłkę na rzut rożny, a w 4 min obronił jego strzał z pola karnego. – Bramkarz rywali był bardzo dobry. Pięknie wyciągnął te dwa moje uderzenia – chwalił Lachowski, ale nie zamierzał specjalnie rozpaczać, szybko odnajdując klucz do sukcesu.

Szczery Stefański

– Wyszliśmy na boisko bardziej pobudzeni niż w sobotę. Była determinacja, agresja, walka. Rywale mieli tylko jedną okazję – podkreślał 38-letni zawodnik, który w 68 min przed stratą gola uratował… LKS. Stanął bowiem na linii strzału oddanego przez równie aktywnego i uderzającego z wielu pozycji, Norberta Bębenka. Na listę strzelców bardzo pragnął się też wpisać Patryk Stefański, który po zmarnowaniu kilku świetnych sytuacji w Czańcu zapowiadał, że w rewanżu rozerwie siatkę. I w 62 min faktycznie mógł to zrobić, ale… – Po moim woleju w poprzeczkę piłka chyba jednak nie przekroczyła linii bramkowej. Trudno powiedzieć, że spodziewałem się takiego zagrania obrońcy, ale akurat znalazłem się w polu karnym. Łatwo nie było. Nasi przeciwnicy też chcieli wygrać, choć oni – w przeciwieństwie do nas – nic nie musieli. Myślałem jednak, że awansujemy w sposób bardziej przekonywający. W założeniach więcej wymagałbym od siebie i kolegów – mówił szczerze „Stefan”, który przed czterema laty świętował z Polonią awans do II ligi.

Serca zadrżały

Sytuacja, o której wcześniej wspomniał Marcin Lachowski, była bardzo groźna. W 78 min na strzał z około 25 m zdecydował się Patryk Marczyński i trafił w poprzeczkę nad „okienkiem”. W tym momencie zadrżało wiele serc. – Moje drży do tej pory – mówił mocno zachrypniętym głosem trener Polonii, [Marcin Domagała] i wyznał, że w tym momencie przypomniał mu się strzał życia, jaki przed rokiem w barażu z „Cidrami” oddał Andrzej Piecuch. Uderzenie Marczyńskiego było groźne, ale niejedyne, jakie oddali goście, którzy w ostatnich minutach dążyli do zdobycia gola Przed dobrą szansą stanął m.in. Maciej Żak. – „Szczur” po „długim” rogu – prognozował oglądający to spotkanie [Łukasz Piszczek], gdy w 87 min grający trener LKS-u przymierzał się do wykonania rzutu wolnego z boku pola karnego. Były reprezentant kraju się jednak pomylił, bo Żak uderzył nad murem i wysoko nad bramką.

 

 

Polonia Bytom – LKS Czaniec 0:0

POLONIA: Wierzbicki – Dyszy, Matusiak, Radkiewicz, Hałgas – Borycka, Bębenek (90+2. Buchcik), Budzik, Pośpiech (70. K. Skrzypiński) – Lachowski, Stefański (81. Makowski). Trener Marcin DOMAGAŁA.

LKS: Majda – Palarczyk, Stawowy (46. Kozioł), Żak, Borak – Marczyński (81. Zaremba), Kaczmarczyk, Świerczyński, Karcz, Nazdryn-Platnitski – Stróżak. Trener Maciej ŻAK.

Sędziował Robert Kowalczyk (Częstochowa). Widzów 950.

Żółte kartki: Stefański, Hałgas – Żak, Nazdryn-Platnitski, Marczyński.

W pierwszym meczu 2:2; awans Polonii.

***

Dwie paczki lightów

Po pierwszym meczu prezes spółki Bytomski Sport, [Sławomir Kamiński], nie miał wesołej miny. Mówił wręcz, że remis 2:2 to beznadziejny wynik. W środę targały nim więc wielkie emocje. – Od rana wypaliłem dwie paczki papierosów. Na szczęście lightów – uśmiechnął się, gdy na murawie trwała feta. – Przeżywałem nie tylko to spotkanie, ale cały wcześniejszy czas, bo włożyliśmy w to bardzo dużo pracy, a równie dużo pracy teraz przed nami. Za wcześnie mówić, gdzie będziemy grać w III lidze. Cały czas układamy sprawy spółki, wszak jest tożsama z klubem. Kierunkiem na przyszłość jest nasza Akademia Piłkarska, ale dziś się cieszmy. Fanfary dla piłkarzy są jak najbardziej zasłużone.

59

LAT świętował w dniu meczu Jerzy Szpernalowski. Było więc gromkie „Sto lat” i podrzuty przez zawodników. – Z Polonią jestem związany od 1971 roku. Byłem jej zawodnikiem, asystowałem wielu trenerom, od lat pełnię funkcję kierownika drużyny, a jak trzeba, to biorę udział w wewnętrznych gierkach. To mój klub. Tak samo przeżywam zarówno awanse, jak i spadki, ale urodziny w dniu barażowego meczu obchodziłem po raz pierwszy. Jestem dumny z tych chłopaków i cieszę się ogromnie z tego co dokonali – powiedział „Szpernal”, którego sylwetki mógłby pozazdrościć niejeden 20-latek.

Oblegana gwiazda

Świadkami meczu było wielu trenerów, działaczy i zawodników innych klubów. Nie brakowało też gwiazd światowego formatu, a za taką uchodzi Łukasz Piszczek. 65-krotny reprezentant Polski oglądał spotkanie w towarzystwie Damiana Barona i Dawida Plizgi, grającego trenera i zawodnika LKS-u Goczałkowice, którego jest wychowankiem. W przerwie obrońca BVB dzielnie musiał stawiać czoło licznej gromadzie dzieciaków trenujących w klubie z Olimpijskiej, bo każde z nich chciało sobie z nim zrobić zdjęcie. – Będzie pan grał w Polonii? – zapytał jeden ze śmiałków. Piszczek tylko się uśmiechnął. – Bardzo by się pan tu przydał… – dodał drugi piłkarskich adeptów.

Szampanów nie było

Awans to sukces, a sukces najczęściej opija się szampanem. Tych jednak w środę na stadionie Szombierek zabrakło. Trudno powiedzieć, z jakiego powodu, ale działacze Polonii najwyraźniej nie chcieli zapeszyć. Korki wystrzeliły dopiero wieczorem na rynku, gdy drużyna – po prysznicu na własnym obiekcie – przyjechała fetować III ligę w towarzystwie kibiców.

Trudna droga

W ostatniej dekadzie promocję do III ligi świętowały trzy kluby z podokręgu bytomskiego i wszystkie po barażach. Co ciekawe, Gwarek Tarnowskie Góry, Ruch Radzionków i Polonia Bytom awanse wywalczyły dopiero w drugich podejściach. Gwarek najpierw przegrał z Unią Turza Śląska, by rok później wyeliminować Decor Bełk, Ruch najpierw przegrał z Decorem, by rok temu stanąć na drodze Polonii, a Polonia przed rokiem przegrała z Radzionkowem, celu dopinając dopiero teraz.

 

Marek Hajkowski, jab

 

Na zdjęciu: Po końcowym gwizdku Marcin Lachowski (z pucharem) o jego koledzy cieszyli się jak dzieci. W sumie nie ma się co dziwić…

 

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ