Barcelona. Może sobie pójdziecie?

Barcelona wywiera coraz większy nacisk na piłkarzy, których trener Xavi Hernandez nie chce w kadrze.


W ubiegłym tygodniu Barcelona oficjalnie zaprezentowała nowych piłkarzy, Francka Kessie i Andreasa Christensena. Uzyskała też porozumienie z Ousmane Dembele, zgadzajacego się na obniżkę zarobków. Tylko w sprawie Roberta Lewandowskiego nic się nie zmieniło. Najbardziej uparty w pokrzyżowaniu planów Polaka jest były prezes Bayernu Uli Hoeness. Jest członkiem rady nadzorczej i transfery zależą od jego zgody. – Barcelona może oszczędzić sobie kolejnej oferty – oświadczył ostatnio. Nie znosi agenta Lewandowskiego od czasu, gdy Pini Zahavi nakłonił Davida Alabę do odejścia do Realu Madryt. – Interesują go tylko pieniądze, żeby dostać jak najwięcej. To chciwa pirania – uważa Hoeness.

Zablokowany jest transfer Lewandowskiego, zablokowane jest także „wietrzenie szatni” Barcelony. Już przed zakończeniem ostatniego sezonu trener Xavi Hernandez podał nazwiska sześciu piłkarzy, których nie potrzebuje. Minęło od tej pory półtora miesiąca i tylko jeden z nich znalazł nowe miejsce. Francuz Clement Lenglet został wypożyczony na rok do Tottenhamu, umowa nie obejmuje opcji zakupu. Jego pozyskanie z Sevilli kosztowało Barcelonę 36 milionów euro, w sezonie 2021/22 zagrał w 27 meczach, ale był na boisku tylko 1234 minuty. Pierwszy raz od pięciu lat nie zdobył gola.

Z niechcianych piłkarzy pozostają Duńczyk Martin Braithwaite, Francuz Samuel Umtiti, Oscar Mingueza, Riqui Puig i brazylijski bramkarz Neto. Dostali tydzień więcej wolnego na szujkanie nowego klubu, ale nic się nie zmieniło. Zespół w sobotę wyrusza na zgrupowanie do USA bez nich. W tym gronie najlepsze statystki mają dwaj Hiszpanie. Mingueza w ostatnim sezonie zagrał w 27 meczach, Puig w 18 i… nie mają żadnych ofert. Najgorzej prezentuje się mistrz świata Umtiti, którego bramka w półfinale mundialu zapewniła Francji wygraną z Belgią.

Od tej pory jest na równi pochyłej. Ciągle kontuzjowany, żadnego pożytku z niego nie ma. Jak złamał palec, to pauzował cztery miesiące. W ubiegłym sezonie zagrał jeden mecz. Miał powrócić do Francji, było zainteresowanie ze strony Rennes, ale klub się wycofał argumentując to jego kiepskim stanem zdrowia. Neto zaliczył 4 występy, w których dobrze zastępował Marca-Andre ter Stegena, jednak jest Barcelonie jeszcze mniej potrzebny niż wcześniej Juventusowi. W dwóch sezonach w Juventusie zagrał 22 razy, a w trzech w „Barcy” 21. Negocjacje z Celtą nie przyniosły rezultatu.

Braithwaite zagrał 5 razy i uparł się, że zostanie w Barcelonie, argumentując to ważnym kontraktem. W końcu dał się przekonać, ale stracił dużo czasu. Dopiero w tym tygodniu pojawił się w klubie mając dłuższy urlop z powodu powołania do kadry Danii na mecze Ligi Narodów. Wczoraj wznowił treningi, podobnie jak inni reprezentanci – Depay, Gavi, Busquets, Alba, Ferran Torres, Araujo, Eric i Frenkie de Jong, który jednak nie wiadomo jak długo pozostanie. Może wiele Barcelonie dać, ale też wiele zabiera z jej kasy i to okazuje się decydujące. Skoro Manchester United może wziąć ten ciężar na siebie, to niech Holender tam odejdzie. Frenkie jest sytuacją zdenerwowany i rozczarowany postawą trenera i zarządu. Sądził, że jest ważnym zawodnikiem w projekcie Xaviego. Na razie „Marca” w podstawowej jedenastce Barcelony na sezon 2022/23 w linii pomocy umieszcza Frenkiego de Jonga obok Busquetsa i Pedriego.

Jest porozumienie w sprawie Francisco Trincao. Po rocznym wypożyczeniu do Wolverhampton Portugalczyk przechodzi do Sportingu Lizbona za 10 milionów euro. Barcelona zapewniła sobie jednak możliwość jego odkupienia, gdyby prezentował wysoką formę w lidze portugalskiej. To kolejne odciążenie jej finansów, konieczne na sprowadzenie Lewandowskiego, Azpilicuety i Marcosa Alonso.


Na zdjęciu: Holender Frenkie de Jong bardzo obciąża finanse Barcelony i to jest ważniejsze od tego, ile klubowi może dać.

Fot. PressFocus