Barometr I-ligowca

Rozdajemy plusy i minusy za rozegraną ostatnią kolejkę I ligi. Zobacz, kto zasłużył na pochwałę, a kto zagrał poniżej oczekiwań.

 

PLUS – Takie poniedziałki lubimy!

Rozgrywana tydzień temu, w środę, kolejka Fortuna 1 Ligi sprawiła, że transmitująca rozgrywki stacja Polsat Sport w weekend nie mogła pokazać – jak czyni to standardowo – spotkania w piątkowy wieczór, bo po prostu żadnego takowego nie było. W zamian za to, telewizyjni decydenci zgłosili się do Stali Mielec z zapytaniem, czy nie będzie miała nic przeciw grze z GKS-em Tychy w poniedziałek. Odpowiedź była twierdząca, padł nawet pomysł, by bezpośrednio na stadionie zorganizować tradycyjny pierwszoligowy magazyn. Ostatecznie od niego odstąpiono i skończyło się tylko na krótkim łączeniu studia z Grzegorzem Latą, ale ważniejsze było przecież to, co działo się na murawie. Mecz mielczan z tyszanami, zakończony remisem 1:1, mógł się podobać, był toczony w szybkim tempie, trzymał w napięciu do samego końca i nie brakowało w nim zwrotów akcji. Jeśli tak miałyby wyglądać kolejne spotkania, to nie mielibyśmy nawet nic przeciw częstszej rywalizacji I-ligowców w poniedziałki!

PLUS – Piszą piękną historię

Jeszcze nie tak dawno, bo 28 miesięcy temu, GKS 1962 Jastrzębie był naprawdę blisko spadku do IV ligi i rozgrywania derbów z Granicą Ruptawa. Wtedy drużynę objął trener Jarosław Skrobacz, najpierw utrzymał ją w gronie III-ligowców, potem awansował o dwie klasy rozgrywkowe, po drodze zaliczył jeszcze ćwierćfinał Pucharu Polski, a dziś święci sukcesy na zapleczu ekstraklasy. Sukcesy – bo tak trzeba określać remis w Częstochowie czy wygrane odniesione w Opolu i Katowicach. Po sobotnich derbach z imiennikiem, jednym z tych, którzy w szatni głośno intonowali zwycięskie przyśpiewki, był właśnie trener Skrobacz. I to się nazywa monolit!

PLUS – Nie ma z nimi żartów

Sezon długi, magiczna kulka z aktualnym rozkładem pierwszoligowych sił pewnie jeszcze nieraz się zakręci, obróci o 180 stopni, ale na razie wskazuje, że na faworyta rozgrywek w sposób niekwestionowany wyrasta Raków Częstochowa. Zaczął co prawda przeciętnie – 4 punkty w 3 meczach – ale od tamtej pory pokazuje moc. Cztery występy, cztery wygrane, cztery czyste konta. Oj, nie ma żartów. Drużyna trenera Marka Papszuna już zaczyna odrywać się od reszty peletonu. Pytanie, na jak długo?

MINUS – „Giekso”, nie tak…

Ledwie 2 zwycięstwa, 4 strzelone gole, 7 punktów i miejsce tuż nad strefą spadkową – katowiczanie przyzwyczaili w ostatnich latach swoich kibiców do rozczarowań, ale tak słabego wejścia w sezon nie mieli już dawno. Najbardziej wszystkich przy Bukowej może irytować chimeryczność – bardzo dobre domowe występy z GKS-em Tychy czy Wigrami Suwałki przeplatane są kompletnie bezbarwnymi. No, ale przecież chimeryczna jest cała liga, a „Gieksa” nie stanowi tu wyjątku. Jeszcze trochę cierpliwości…

MINUS – Bałagan na horyzoncie

Ten minus akurat nieodnoszący się do poprzedniej kolejki, a raczej tego, co przed nami. A przed nami – bałagan. Sypnęło powołaniami do młodzieżowych, juniorskich i wszelkich innych reprezentacji narodowych, nie ominąwszy oczywiście klubów I-ligowych, które tym samym są uprawnione do przekładania swoich meczów zaplanowanych na drugi weekend września. Szkoda, że nikt nie wyciągnął wniosków z nieodległej przeszłości, bo prosta decyzja o „terminie reprezentacyjnym” skutkującym też obligatoryjną przerwą w I lidze załatwiłaby ten problem raz na zawsze.

CYTAT
„Bilans po 7 spotkaniach: 2 zwycięstwa, remis i 4 porażki!!!! Czy ja śnię, czy ktoś robi sobie jaja z Klubu i marki jaką jest GKS KATOWICE?”
Wojciech Osyra, były trener „Gieksy” – w emocjach

LICZBA
4
Zagłębie, Tychy, Ruch, Jastrzębie – GKS Katowice skompletował „derbowy czteropak” – w odstępie niespełna roku tych czterech lokalnych rywali wracało z Bukowej z pełną pulą.