Krulicki: Nie ma co mówić o kryzysie

Jeszcze kilka tygodni temu zachwycaliście swoją grą. Z łatwością ograliście Aluron Virtu Wartę Zawiercie i Asseco Resovię. Potem jednak przyszły porażki z Cuprum Lubin i ONICO Warszawa. Skąd tak nagłe załamanie formy?

BARTŁOMIEJ KRULICKI: Po ostatnich dobrych meczach coś się zacięło w naszej grze. W Lubinie zagraliśmy fatalnie. Gospodarze niczym nas nie zaskoczyli, a mimo to nie potrafiliśmy ich powstrzymać. Po prostu nie zaprezentowaliśmy naszej siatkówki. Nie siedziała nam zagrywka, a za tym poszły kolejne elementy, jak przyjęcie czy obrona, które też szwankowały. Coś w drużynie z Lubina jest, bo jeszcze nigdy z nią nie wygraliśmy. Potem przyszła porażka z ONICO Warszawa, w którym tylko dwa sety zagraliśmy dobrze. W dwóch kolejnych zdarzyły się nam przestoje, które były naszą zmorą na początku sezonu. Okazały się bardzo kosztowne, bo rywale odjeżdżali i nie wypuścili już wygranej z rąk.

Czyli wróciły stare grzechy?

BARTŁOMIEJ KRULICKI: Tak, po prostu te mecze nam nie wyszły i nie ma co mówić o kryzysie czy jakimś dołku. Wcześniej graliśmy fajnie, a na treningach też prezentujemy się raczej dobrze. W poprzednim tygodniu mieliśmy również pecha, bowiem z gry wyłączonych było kilku zawodników. Teraz nasza sytuacja kadrowa wygląda już znacznie lepiej i w komplecie chcemy przystąpić do walki o punkty w kolejnych spotkaniach.

Przed wami mecze z Cerradem Czarnymi Radom, Chemikiem Bydgoszcz i MKS-em Będzin. Te mecze pokażą o co będziecie grać?

BARTŁOMIEJ KRULICKI: Wypadałoby zapunktować we wszystkich tych meczach, a później spróbować coś wyrwać na własnym parkiecie z faworytami do triumfu w PlusLidze, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębskim Węglem. Bardzo ważny będzie oczywiście wyjazdowy mecz z PGE Skrą Bełchatów. Pozostało jeszcze trochę grania i na pewno nie odpuścimy w żadnym spotkaniu.

Po ostatnich niepowodzeniach awans do czołowej szóstki, która bić się będzie o medale, jest wciąż realny? Patrząc na tabelę, wygląda, że tak…

BARTŁOMIEJ KRULICKI: Patrzymy na tę tabelę i widzimy, że dla nas każdy punkt jest cenny, dlatego do końca sezonu zasadniczego chcemy tych punktów uzbierać jak najwięcej. Z jednej strony patrzymy do przodu i widzimy jak mało brakuje nam do szóstki. Z drugiej – musimy się oglądać do tyłu na rywali, którzy depczą nam po piętach. Wniosek jest taki, że musimy liczyć przede wszystkim na siebie, bo jeśli zrobimy swoje, to będziemy zadowoleni, niezależnie od końcowego układu tabeli. Oczywiście, fajnie byłoby się znaleźć w tej czołowej szóstce, ale nie pompujmy niepotrzebnie balonika. Zobaczymy za kilka tygodni jak wygląda nasza sytuacja.

(mib)